8 września 2012

I. Rozdział 3. "Może nie będzie tak źle."




- Słuchaj, Ewka nie ma nam za złe ostatniego spotkania? Bartek jej nie oszczędzał... – zapytał Michał po chwili ciszy.
- Nie, daj spokój. Dawno o tym zapomniała. Poza tym, lubi Kurka... Czego nie potrafię pojąć – odparłam, mieszając kawę.
- Daj spokój, Bartuś nie jest taki zły - Michał uśmiechnął się delikatnie. Misję czas zacząć. - Chociaż mnie też czasami dziwi ich wzajemna sympatia przy tych docinkach.
- Fakt. Myślałam, że ona z Bartmanem... A tu wychodzi na to, że jednak z Bartkiem... - zaplątałam się.
- Ach, Ewka i jej wielbiciele. Ale powiem ci w sekrecie, że nie pozostajesz gorsza. Sama zauroczyłaś jednego siatkarza - Michał wybuchnął śmiechem.
- Ja? Ale... - mruknęłam zdezorientowana. Spojrzałam na niego niepewnie spod rzęs, a moje blade dotąd policzki pokrył szkarłatny rumieniec. - Ale jak to..? Ja myślałam, że...
- O czym myślałaś? - zapytał Michał, chichocząc. Najwyraźniej śmieszyły go moje barwy wojenne.
- No, że ty... - wyjąkałam. To nie było możliwe, żeby TEN Winiarski się we mnie zakochał, przecież...
- Aniu, wyduś to z siebie - poprosił, ukradkiem ocierając łzę. Naprawdę dobrze się bawił.
- Wiesz, o czym mówię - spojrzałam na niego znacząco. Michał zesztywniał nagle, pochylił się nad stołem, żeby być bliżej mnie. Wstrzymałam oddech na kilka sekund.
- Nie do końca. Ale mam wrażenie, że mówisz o mnie. A ja przecież mam Dagę - uśmiechnął się, robiąc minę "ty głuptasie" i odchylił się na oparcie.
- To chciałam usłyszeć - odprężyłam się nieco. Ale tylko trochę. Dalej nie wiedziałam, o kim mówił! - Więc, skoro nie ty...
- No pomyśl. Wysoki, według niektórych przystojny, kleił się do ciebie...
- Napada w parku... - mruknęłam cicho do siebie, ale on oczywiście wszystko usłyszał.
- Słucham? - zapytał, znów rozbawiony. W jego oczach tańczyły wesołe błyski.
- Mówisz o tym pajacu, Kurku, prawda?
- Nie osądzaj go tak pochopnie - powiedział Winiarski, jednocześnie kiwając głową.
- Słuchaj, twój kolega wszędzie za mną łazi. Nawet nie mogę dojść spokojnie na uczelnię. Ba, tam już aż huczy od plotek, że spotykam się ze znanym siatkarzem!
- I aż tak ci to przeszkadza? - zapytał Michał, wodząc opuszkami palców po brzegu szklanki.
- Ja... – spojrzał na mnie zachęcająco. - Wiesz, że sama już nie wiem? Z jednej strony czuję do niego masę odrazy i zniechęcenia, bo zachowuje się jak kretyn. A z drugiej strony...
- Właśnie - Michał przechylił się w moją stronę i wlepił wzrok w moje oczy, zmuszając mnie do mówienia. - Z drugiej strony?
- Z drugiej strony nie jest mi obojętny - wydusiłam z siebie. - To nie jest normalne...
- Owszem, jest - Michał popatrzył na mnie z uśmiechem. - Ale powinniście się poznać bliżej, żebyś mogła skorygować swoje poglądy na temat Bartka. Tak uważam.
- Już i tak mnie telepie jak sobie pomyślę, że ma do mnie zadzwonić. Jakimś cudem podałam mu swój numer...
- Anka - przerwał mi. - Daj mu szansę i nie nastawiaj się tak wrogo. To naprawdę fajny chłopak, a ty wydajesz się być świetną dziewczyną. Nie psuj niczego już na starcie.
- Nie chcę psuć... Po prostu... Dotychczasowo raczej faceci się mną nie interesowali...
- Trudno mi uwierzyć - powiedział, uśmiechając się delikatnie. - Będziesz się chyba musiała jednak przyzwyczaić do zainteresowania płci męskiej. Byleby Bartek nie był twoim materiałem doświadczalnym. Nie zmarnuj chłopaka, a może wyjść z tego całkiem dobry związek.
- Ty już mówisz o związku? Matko, Ewka miała rację…
- Z czym?
- Że będziesz się bawił w swatkę.
- Przepraszam, taki jestem - uśmiechnął się i rozłożył szeroko ręce w geście bezsilności.
- Niee, to nic. Wiesz, zawsze zastanawiałam się, jaki jest prawdziwy Michał Winiarski – uśmiechnęłam się.
- Chyba cię rozczaruję - powiedział, wzruszając ramionami. - Zwyczajny. No, zwyczajna swatka.
- Nie - pokręciłam głową. - Jesteś fajnym facetem. Dagmara ma szczęście...
- Jej to powiedz - mruknął cicho. - No, nieważne. Powoli będę leciał, jestem strasznie zmęczony. Dzięki za miłe spotkanie - powiedział, wstając.
- Michał, wszystko okay?
- Pewnie - uśmiechnął się delikatnie. - Jeszcze raz dziękuję za ten czas - powiedział, obejmując mnie ostrożnie.
- To ja dziękuję - westchnęłam, czując niesamowity zapach jego perfum. - Mam nadzieję, że to nie było nasze ostatnie spotkanie?
- Masz nadzieję? Ja mam pewność - uśmiechnął się jeszcze raz, przepuszczając mnie w drzwiach kawiarenki. Pomachał na pożegnanie i odszedł w przeciwnym kierunku.
        Patrzyłam na jego oddalającą się sylwetkę. Ewa miała rację. Jego przyjaźń dużo dla mnie znaczyła. Ta rozmowa bardzo dużo mi dała. Cieszyłam się na samą myśl o tym, co jeszcze mógł mi powiedzieć. Zaniepokoiło mnie tylko to, jak mówił o swojej żonie. Odniosłam wrażenie, że nie wszystko jest tak, jak być powinno. Ale o tym jeszcze moglibyśmy pogadać nie raz. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym, że przez chwilę sądziłam, że to on do mnie coś czuje, a nie Bartek. Fakt, że coś ukłuło mnie w okolicach serca też nie był dobrą wiadomością. Nie mogłam zakochać się w Michale, on miał Dagmarę. Bartek też mi się podobał, choć trudno było mi to zrozumieć, zaakceptować. Postanowiłam iść za radą Ewy – nie liczyć na coś więcej ze strony Michała, tylko skoncentrować się na Kurku. Przecież sam Winiarski powiedział, że jego młodszy kolega jest naprawdę w porządku. I tym zamierzałam się kierować.

*  *  *

- Miśku, ja już sama nie wiem… - powiedziałam niepewnie, podciągając kolana pod brodę.
- Ale jakie ty jeszcze możesz mieć wątpliwości, kochanie? – Ewa spojrzała na mnie ze zmarszczonymi brwiami. – Przecież powiedział ci, że traktuje cię jak koleżankę, że chce się z tobą zaprzyjaźnić…
- Tak. Wiem, że cały czas mówił o Bartku… Po prostu przez chwilę myślałam, że mówi o sobie. Wiesz, wysoki, przystojny…
- Dobra, dobra, rozumiem – przyjaciółka wyciągnęła ręce w obronnym geście. – Ale nie zaprzeczysz, że Bartek też nie jest zły?
- Jest w porządku – przyznałam, dodając w myślach krótkie „nawet bardzo”. Ale przecież o tym Ewa nie mogła się dowiedzieć. Od razu zaczęłaby naciskać, wypytywać. A mnie nie o to chodziło. Musiałam na spokojnie wszystko przemyśleć. Sama.
- Ale..?
- Dobrze wiesz, że to zawsze Michał bym tym naj.
- Wiem, kocie. Ale sama zawsze powtarzałaś, że jest to miłość platoniczna. Ogromny podziw z odrobiną zauroczenia i to wszystko.
- W tym związku to ty zawsze byłaś tą od trzeźwego myślenia – mruknęłam, splatając palce. Widząc jednak, że chce coś powiedzieć, ubiegłam ją. – Tak, okay! Doskonale zdaję sobie sprawę, że Michał ma rodzinę. Ja nie chcę tego psuć, powtarzam ci to od kilku dni.
- Ja wiem, że ty wiesz – Łasicz uśmiechnęła się rozbrajająco. – Ale nie rozmawiajmy o nim. Teraz kolej na Bartosza.
- Masz ci los…
- Nie narzekaj! Musisz przyznać, że mimo tych wszystkich jego wpadek, zawrócił ci trochę w głowie, hmm?
- Tak trochę. Ciut – zaśmiałam się, a Ewa spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem. – Nie wiem tylko, jak to rozegrać. Wiesz, od początku zgrywam taką niedostępną. Po ostatniej rozmowie z nim uświadomiłam sobie, że on naprawdę boi się tego, że go zgaszę, gdy tylko nadarzy się okazja.
- No to to zmień! Chyba nie muszę cię uczyć, jak zakręcić się koło faceta, co?
- Uwierzysz mi, jeśli ci powiem, że pierwszy raz mam wątpliwości…? – spojrzałam na nią niepewnie. Oczekiwałam, że parsknie śmiechem. Ona tylko usiadła obok mnie na kanapie, objęła mnie ramieniem i pocałowała lekko w policzek.
- Po prostu bądź. Bartek potrafi okazywać swoje zainteresowanie, wierz mi. Pozwól mu działać, a sama nie bądź już taka oschła.
- Posta… - zaczęłam, ale przerwał mi sygnał telefonu. Ewka sięgnęła do swojej kieszeni, zerknęła na swoją komórkę, po czym kiwnęła do mnie głową. To nie jej aparat domagał się uwagi. Szybko zgarnęłam swoją Nokię ze stolika i zerknęłam na wyświetlacz, na którym migało krótkie „Kurek dzwoni”.
- Na co czekasz? – Ewa nie rozumiała mojego zawahania. - No już! A potem zmienimy jego podpis w kontaktach. Po nazwisku, to po pysku!
- Anna Kownacka, słucham? – powiedziałam, starając się zachować spokój.
- Do mnie nie musisz tak oficjalnie - zaśmiał się. - Jakbyś nie wiedziała, Bartek Kurek.
- Wybacz, nie spojrzałam na wyświetlacz - skłamałam, jednak widząc znaczące spojrzenie Ewki, westchnęłam i postarałam się być milsza. Odrobinę. - Czego dusza zapragnie?
- No wiesz... Myślałem, że przez telefon będzie łatwiej... Znaczy, nic mi nie zrobisz... Ani nie spłoszysz spojrzeniem... Kiedy się spotkamy?
- Dlaczego miałabym ci coś zrobić? - zaśmiałam się swobodnie. - Ty się mnie boisz?
- Zawsze jesteś taka na nie i w ogóle… Nie boję się ciebie, tylko mi odmawiasz.
- Bo mnie irytujesz - odparłam szczerze, na co Ewa uderzyła mnie w ramię. Jęknęłam cicho. - W porządku, rozumiem. Poprawię się.
- Nie ciebie jedyną, ale naprawdę, samo mi się czasem coś wymsknie - mruknął.
- Myślę, że nad tym można popracować - powiedziałam ciepło. Najwyraźniej musiałam go zdziwić. - A więc chciałeś się ze mną umówić... Okay, może być. Kiedy?
- Nie, no spoko, rozumie... CO?! Zgodziłaś się?
- A dlaczego nie? - zaśmiałam się. - Na początku wydawałeś się być oszołomem. Znaczy, podejrzewam, że dalej nim jesteś, ale się starasz. To miłe, że jeszcze się nie zraziłeś.
- To cecha oszołomów, że nie przyjmują zbyt wiele informacji do mózgu.
- Jak powiedziałam, chyba da się z tym coś zrobić.
- To jakąś sesję terapeutyczną mi przeprowadzisz?
- Powiem ci po spotkaniu. Może jesteś przypadkiem beznadziejnym?
- Ale musimy się spotkać, żebyś mogła to ocenić, prawda?
- Ciągle czekam na jakieś konkrety w tej sprawie.
- Jutro, osiemnasta, szarlotka?
- Chcesz mnie utuczyć? Może być. Gdzie?
- Najwyżej zjem twoją porcję - zaśmiał się. - Żartowałem. No po moim meczu, co nie?
- Czyli mam przyjść pod halę? Nie wiem, czy dam radę przyjść na sam mecz.
- Nie zobaczysz mnie w akcji? Szkoda. Może ja ci wyślę sms, jak skończę rozdawać autografy, to zdążę wziąć prysznic a ty przyjdziesz?
- O której zaczyna się ten mecz? Może zdążę przyjść - powiedziałam po chwili wahania. - Ja nie będę marznąć pod halą, a ty spokojnie porozdajesz te autografy, przebierzesz się, czy co tam chcesz.
- O szesnastej. Byłoby naprawdę super, gdyby ci się udało, wiesz? Spytaj Ewki czy ma bilety, czy mam wam załatwić.
- Wiesz, chyba będę sama. Ewka pracuje do późna. I chyba poproszę cię o załatwienie... Przyjdę jakoś wcześniej, to mi je dasz, w porządku?
- Nie ma sprawy, w końcu to mi zależy na twojej obecności.
- Wiesz, że mi chyba też...? - powiedziałam niepewnie, a panna Łasicz uśmiechnęła się do mnie promiennie.
- Serio? Czyli nie jestem taki zły? – zapytał z niedowierzaniem.
- Powiedzmy, że jeśli się postarasz, to jesteś całkiem miły - odparłam powoli, szukając odpowiednich słów.
- Czyli jeśli chce zrobić na tobie wrażenie, to musze się strać być miły dla Ewki? - spytał, mając nikłą nadzieję, że nie musi.
- Tak. I trochę się uspokoić. Nawet najwięksi wariaci muszą odpocząć, prawda?
- Okay, okay. Myślę, że chyba będę w stanie to dla ciebie zrobić. Ale... Jutro Ewki nie będzie, więc…
- Więc masz mnie bezpiecznie odstawić do domu o przyzwoitej porze - zaśmiałam się.
- Bo Ewka będzie czekać w roli twojej matki?
- Coś w tym stylu. Wiesz, chyba powinniśmy kończyć. Zapłacisz fortunę za tą rozmowę.
- Spoko, jesteśmy w tej samej sieci, a tak się składa, że wykupiłem pakiecik - zaśmiał się.
- No, pięknie! Czego ja się jeszcze dowiem, doprawdy... Nie mniej jednak, ja muszę już zmykać. Rano znowu mam zajęcia.
- To może ja ci podrzucę na uczelnię te bilety, co? - zaproponował.
- Wzbudzisz sensację. Znowu... - odparłam niepewnie.
- Znowu? - podchwycił.
- Wśród studentów mojego roku jesteśmy uznawani za parę - mruknęłam niechętnie. - Ale niech będzie. Zaczynam zajęcia o jedenastej, pasuje ci? Na miejscu będę pewnie dziesięć lub piętnaście minut wcześniej.
- Jacy oni szybcy. Może kiedyś będą mieli rację... - wymruczał pod nosem. - Dla mnie bomba, jeszcze zdążę się ci podlizać przez te parę minut.
- Coś mówiłeś? Z resztą, nie ważne. Ja naprawdę muszę już kończyć. To do jutra...?
- Pewnie, pa Anuśku - rzucił żartobliwie i się rozłączył.
- Pa... - powiedziałam już do siebie. Powoli odsunęłam komórkę od ucha i spojrzałam z zaskoczeniem na przyjaciółkę. - Umówiłam się z Kurkiem.
- No, widzisz! – zaśmiała się Łasicz. Zaraz potem uderzyła mnie w ramię, co przyjęłam z zaskoczeniem.
- Ała! Za co to? – zapytałam, masując obolałe miejsce, w które Ewa trafiła już wcześniej.
- Za żywota! Matko, dlaczego ty go tak traktujesz?
- Przecież byłam miła.
- Potem. Na początku myślałam, żeś się uwzięła i się nie zgodzisz.
- Powinnaś być ze mnie dumna. Dałam mu szansę.
- I jestem, kocie – przytuliła mnie, a na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. – Cieszę się, że dałaś mu szansę. On naprawdę nie jest zły. Owszem, czasem jest nie do zniesienia, ale poza tym to bardzo fajny chłopak.
- Wiem, miśku. W gruncie rzeczy ja… chcę się z nim zaprzyjaźnić. Polubiłam go po tym spotkaniu po meczu, na serio. Ale Michał…
- Michał ma żonę, i ty o tym pamiętasz. Kochanie, to tylko zauroczenie, które szybko minie. Już on sam się o to postara.
- Przez chwilę myślałam, że wyjdzie, kiedy mu powiedziałam, że to jego podejrzewam…
- Dziwisz się? Ma żonę, synka, jest szczęśliwy i nie chce tego psuć.
- Nie jestem do końca pewna, czy wszystko jest w porządku. Wydawał się być jakiś dziwny…
- Może się posprzeczali? To całkiem normalne, że ludzie się kłócą. Nie przejmuj się, to duży chłopiec, da sobie świetnie radę.
- No tak. Dobra, ja zmykam do siebie. Muszę uporządkować notatki z zajęć. Przez Kurka nie umiałam się skupić na wykładach i teraz wszystko mam pokreślone… - westchnęłam, wstając z kanapy.
- Oj, namieszał ci w głowie nasz Bartuś – zaśmiała się Ewka, po czym również wstała. – Jak skończysz, to przyjdź do kuchni. Będziemy myśleć nad kolacją.
- Kocham cię, wiesz? – przytuliłam ją mocno.
- Ja ciebie też. A teraz zmykaj, bo się do jutra nie wyrobisz.

*  *  *


        Wszedł powoli do mieszkania. Już z ulicy widział zapalone światła. Westchnął cicho, odkładając klucze na szafkę i odwieszając kurtkę na haczyk. Zmierzwił palcami włosy, ruszając w stronę salonu. Zatrzymał go sygnał telefonu, a chwilę później kolejny. Wyciągnął komórkę z kieszeni i sprawdził wiadomości. Pierwszy sms był od Bartka. Otworzył go i uśmiechnął się, widząc nieskładną treść.

Zgodziła się, zgodziła się, ZGOOODZIIIŁA SIEEEEĘ!!! Będzie jutro na meczu!! Życie jest piękne, prawda??!!”

        Odpisał tylko zwykłe „gratuluję”, po czym otworzył drugą wiadomość – od Anki.

„Umówiłam się z Kurkiem. Jesteś dumny? Byłam miła!”

        Ledwo powstrzymał parsknięcie. Po wysłaniu krótkiego „bardzo się cieszę”, wszedł do drugiego pokoju, gdzie na fotelu siedziała Dagmara.
- Taatuuś! – chłopczyk o blond czuprynie rzucił się w jego kierunku, a on odruchowo podniósł go do góry, przytulając mocno.
- Cześć, szkrabie – uśmiechnął się do malca, po czym podszedł do żony z zamiarem pocałowania ją w policzek. Ta jednak odsunęła się.
- Gdzie byłeś?
- Kurek koniecznie chciał się spotkać. Poznał jakąś dziewczynę i musiał się poradzić.
- Dopiero co twierdziłeś, że jesteś zmęczony i będziesz w domu – odparła chłodno.
- Daga, wyluzuj. To tylko jedno piwo… - próbował ją uspokoić.
- Prowadziłeś samochód po alkoholu? – naciskała.
- Noo… niee, ja… - zawahał się. Nie spodziewał się takiego zachowania po żonie. Zwykle nie miała pretensji o to, że umawiał się z chłopakami z drużyny. Sama chętnie wychodziła na kawę z ich żonami i partnerkami, spędzały ze sobą dużo czasu, gdy oni wyjeżdżali na turnieje.
- Jak ona ma na imię? – usłyszał po chwili jej drżący głos.
- Co proszę?
- Jak ma na imię ta dziewczyna, z którą mnie zdradzasz.
- Oli idź do swojego pokoju, tatuś zaraz przyjdzie – powiedział cicho do synka, stawiając go na ziemię, po czym podszedł do kobiety i kucnął przed nią. – Daga, nie zdradzam cię.
- I mnie nie okłamujesz, tak? – zapytała podnosząc nieco ton. – Ty nigdy nie prowadzisz po alkoholu, nawet po zwykłym piwie.
- To nie tak…
- Więc jak? – wstała gwałtownie, ledwo zdążył się odsunąć.
- W porządku! Spotkałem się z Anką. To jest przyjaciółka Ewki, która organizuje nam spotkania z dzieciakami z fundacji. To do niej zarywa Bartek.
- To dlaczego ty się z nią spotykasz?!
- Kurek prosił mnie, żebym z nią pogadał, urobił jakoś, bo jemu nie daje szans. Chłopak zawalił sobie, kiedy rozmawiał z nią po meczu.
- Nie spodziewałam się tego po tobie – zacisnęła wargi w wąską linię.
- Masz pretensje o chwilę rozmowy? – niedowierzał. Jednak, gdy Dagmara nic nie powiedziała, podszedł do niej i uśmiechnął się lekko. – Kochanie, ty jesteś zazdrosna.
- Wcale nie!
- No, przyznaj się. Może odrobinę? Tak ciut? – musnął palcami jej policzek.
- Tak ciut – skapitulowała i spojrzała mu w oczy. – Po prostu jest mi przykro, że nie chciałeś wyjść gdzieś ze mną, a z jakąś Anką tak.
- To była tylko przysługa, a Ania jest moją koleżanką. Jeśli chcesz, możesz ją poznać. Będzie jutro na meczu.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł…
- No, przestań. Weź ze sobą małego. Będzie fajnie. Zabiorę was na kolację, spędzimy razem wieczór.
- W porządku – zgodziła się, a Michał uśmiechnął się i pocałował ją w policzek.
- Super! A teraz przepraszam cię, ale obiecałem Oliemu, że się z nim pobawię.
- Tylko nie zdemolujcie pokoju! – zawołała za nim.
- Wątpisz we mnie, kochanie?
- Po ostatnich wybrykach? Tak. Przez tydzień nie umiałam się tam dokopać do podłogi.
- Dobra, już. Będziemy grzeczni.
- Ja myślę… - westchnęła u ruszyła w stronę kuchni. Zwykle po takich zabawach ojca z synem obaj byli śmiertelnie głodni.
        Wierzyła Michałowi. Wiedziała, że ją kocha i nigdy by jej nie zostawił. Owszem, była zazdrosna o tą dziewczynę. Uspokoił ją fakt, że to po prostu nowe zauroczenie Kurka. Zaśmiała się cicho na samą myśl o tym siatkarzu. We wszystkich wzbudzał instynkt opiekuńczy, a w niektórych nawet przerażenie. Był energicznym chłopakiem, lubiła go, choć czasami naprawdę potrafił ją zdenerwować. W tej samej chwili zaczęła współczuć Ani. Żadna z dotychczasowych partnerek Bartosza nie wytrzymywała z nim zbyt długo, doprowadzał je po prostu do szału swoimi żartami, aktywnym trybem życia. Kobieta była ciekawa dziewczyny. Skoro Misiek wyrażał się o niej tak dobrze – a wierzyła, że robi to z dobrego wychowania i tendencji do lubienia wszystkiego, co się rusza, postanowiła chwilę z nią porozmawiać, poznać ją. Sama pamiętała chwilę, gdy zaczęli się spotykać z Michałem. Uśmiechnęła się na samo wspomnienie tego.
- Może nie będzie tak źle… - powiedziała do siebie, otwierając lodówkę.

1 komentarz: