- Słuchaj, Ewka nie ma nam za złe ostatniego spotkania? Bartek
jej nie oszczędzał... – zapytał Michał po chwili ciszy.
- Nie, daj spokój. Dawno o tym zapomniała. Poza
tym, lubi Kurka... Czego nie potrafię pojąć – odparłam, mieszając kawę.
- Daj spokój, Bartuś nie jest taki zły - Michał
uśmiechnął się delikatnie. Misję czas zacząć. - Chociaż mnie też czasami dziwi
ich wzajemna sympatia przy tych docinkach.
- Fakt. Myślałam, że ona z Bartmanem... A tu
wychodzi na to, że jednak z Bartkiem... - zaplątałam się.
- Ach, Ewka i jej wielbiciele. Ale powiem ci w
sekrecie, że nie pozostajesz gorsza. Sama zauroczyłaś jednego siatkarza -
Michał wybuchnął śmiechem.
- Ja? Ale... - mruknęłam zdezorientowana.
Spojrzałam na niego niepewnie spod rzęs, a moje blade dotąd policzki pokrył
szkarłatny rumieniec. - Ale jak to..? Ja myślałam, że...
- O czym myślałaś? - zapytał Michał,
chichocząc. Najwyraźniej śmieszyły go moje barwy wojenne.
- No, że ty... - wyjąkałam. To nie było
możliwe, żeby TEN Winiarski się we mnie zakochał, przecież...
- Aniu, wyduś to z siebie - poprosił, ukradkiem
ocierając łzę. Naprawdę dobrze się bawił.
- Wiesz, o czym mówię - spojrzałam na niego
znacząco. Michał zesztywniał nagle, pochylił się nad stołem, żeby być bliżej
mnie. Wstrzymałam oddech na kilka sekund.
- Nie do końca. Ale mam wrażenie, że mówisz o
mnie. A ja przecież mam Dagę - uśmiechnął się, robiąc minę "ty
głuptasie" i odchylił się na oparcie.
- To chciałam usłyszeć - odprężyłam się nieco.
Ale tylko trochę. Dalej nie wiedziałam, o kim mówił! - Więc, skoro nie ty...
- No pomyśl. Wysoki, według niektórych
przystojny, kleił się do ciebie...
- Napada w parku... - mruknęłam cicho do
siebie, ale on oczywiście wszystko usłyszał.
- Słucham? - zapytał, znów rozbawiony. W jego
oczach tańczyły wesołe błyski.
- Mówisz o tym pajacu, Kurku, prawda?
- Nie osądzaj go tak pochopnie - powiedział
Winiarski, jednocześnie kiwając głową.
- Słuchaj, twój kolega wszędzie za mną łazi.
Nawet nie mogę dojść spokojnie na uczelnię. Ba, tam już aż huczy od plotek, że
spotykam się ze znanym siatkarzem!
- I aż tak ci to przeszkadza? - zapytał Michał,
wodząc opuszkami palców po brzegu szklanki.
- Ja... – spojrzał na mnie zachęcająco. -
Wiesz, że sama już nie wiem? Z jednej strony czuję do niego masę odrazy i
zniechęcenia, bo zachowuje się jak kretyn. A z drugiej strony...
- Właśnie - Michał przechylił się w moją stronę
i wlepił wzrok w moje oczy, zmuszając mnie do mówienia. - Z drugiej strony?
- Z drugiej strony nie jest mi obojętny - wydusiłam
z siebie. - To nie jest normalne...
- Owszem, jest - Michał popatrzył na mnie z
uśmiechem. - Ale powinniście się poznać bliżej, żebyś mogła skorygować swoje
poglądy na temat Bartka. Tak uważam.
- Już i tak mnie telepie jak sobie pomyślę, że
ma do mnie zadzwonić. Jakimś cudem podałam mu swój numer...
- Anka - przerwał mi. - Daj mu szansę i nie
nastawiaj się tak wrogo. To naprawdę fajny chłopak, a ty wydajesz się być
świetną dziewczyną. Nie psuj niczego już na starcie.
- Nie chcę psuć... Po prostu... Dotychczasowo
raczej faceci się mną nie interesowali...
- Trudno mi uwierzyć - powiedział, uśmiechając
się delikatnie. - Będziesz się chyba musiała jednak przyzwyczaić do
zainteresowania płci męskiej. Byleby Bartek nie był twoim materiałem
doświadczalnym. Nie zmarnuj chłopaka, a może wyjść z tego całkiem dobry
związek.
- Ty już mówisz o związku? Matko, Ewka miała
rację…
- Z czym?
- Że będziesz się bawił w swatkę.
- Przepraszam, taki jestem - uśmiechnął się i
rozłożył szeroko ręce w geście bezsilności.
- Niee, to nic. Wiesz, zawsze zastanawiałam
się, jaki jest prawdziwy Michał Winiarski – uśmiechnęłam się.
- Chyba cię rozczaruję - powiedział, wzruszając
ramionami. - Zwyczajny. No, zwyczajna swatka.
- Nie - pokręciłam głową. - Jesteś fajnym
facetem. Dagmara ma szczęście...
- Jej to powiedz - mruknął cicho. - No,
nieważne. Powoli będę leciał, jestem strasznie zmęczony. Dzięki za miłe
spotkanie - powiedział, wstając.
- Michał, wszystko okay?
- Pewnie - uśmiechnął się delikatnie. - Jeszcze
raz dziękuję za ten czas - powiedział, obejmując mnie ostrożnie.
- To ja dziękuję - westchnęłam, czując
niesamowity zapach jego perfum. - Mam nadzieję, że to nie było nasze ostatnie
spotkanie?
- Masz nadzieję? Ja mam pewność - uśmiechnął
się jeszcze raz, przepuszczając mnie w drzwiach kawiarenki. Pomachał na
pożegnanie i odszedł w przeciwnym kierunku.
Patrzyłam
na jego oddalającą się sylwetkę. Ewa miała rację. Jego przyjaźń dużo dla mnie
znaczyła. Ta rozmowa bardzo dużo mi dała. Cieszyłam się na samą myśl o tym, co
jeszcze mógł mi powiedzieć. Zaniepokoiło mnie tylko to, jak mówił o swojej
żonie. Odniosłam wrażenie, że nie wszystko jest tak, jak być powinno. Ale o tym
jeszcze moglibyśmy pogadać nie raz. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym, że
przez chwilę sądziłam, że to on do mnie coś czuje, a nie Bartek. Fakt, że coś
ukłuło mnie w okolicach serca też nie był dobrą wiadomością. Nie mogłam
zakochać się w Michale, on miał Dagmarę. Bartek też mi się podobał, choć trudno
było mi to zrozumieć, zaakceptować. Postanowiłam iść za radą Ewy – nie liczyć
na coś więcej ze strony Michała, tylko skoncentrować się na Kurku. Przecież sam
Winiarski powiedział, że jego młodszy kolega jest naprawdę w porządku. I tym
zamierzałam się kierować.
* * *
- Miśku, ja już sama nie wiem… - powiedziałam
niepewnie, podciągając kolana pod brodę.
- Ale jakie ty jeszcze możesz mieć wątpliwości,
kochanie? – Ewa spojrzała na mnie ze zmarszczonymi brwiami. – Przecież
powiedział ci, że traktuje cię jak koleżankę, że chce się z tobą zaprzyjaźnić…
- Tak. Wiem, że cały czas mówił o Bartku… Po
prostu przez chwilę myślałam, że mówi o sobie. Wiesz, wysoki, przystojny…
- Dobra, dobra, rozumiem – przyjaciółka
wyciągnęła ręce w obronnym geście. – Ale nie zaprzeczysz, że Bartek też nie
jest zły?
- Jest w porządku – przyznałam, dodając w
myślach krótkie „nawet bardzo”. Ale przecież o tym Ewa nie mogła się
dowiedzieć. Od razu zaczęłaby naciskać, wypytywać. A mnie nie o to chodziło.
Musiałam na spokojnie wszystko przemyśleć. Sama.
- Ale..?
- Dobrze wiesz, że to zawsze Michał bym tym
naj.
- Wiem, kocie. Ale sama zawsze powtarzałaś, że
jest to miłość platoniczna. Ogromny podziw z odrobiną zauroczenia i to
wszystko.
- W tym związku to ty zawsze byłaś tą od
trzeźwego myślenia – mruknęłam, splatając palce. Widząc jednak, że chce coś
powiedzieć, ubiegłam ją. – Tak, okay! Doskonale zdaję sobie sprawę, że Michał
ma rodzinę. Ja nie chcę tego psuć, powtarzam ci to od kilku dni.
- Ja wiem, że ty wiesz – Łasicz uśmiechnęła się
rozbrajająco. – Ale nie rozmawiajmy o nim. Teraz kolej na Bartosza.
- Masz ci los…
- Nie narzekaj! Musisz przyznać, że mimo tych
wszystkich jego wpadek, zawrócił ci trochę w głowie, hmm?
- Tak trochę. Ciut – zaśmiałam się, a Ewa
spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem. – Nie wiem tylko, jak to rozegrać. Wiesz,
od początku zgrywam taką niedostępną. Po ostatniej rozmowie z nim uświadomiłam
sobie, że on naprawdę boi się tego, że go zgaszę, gdy tylko nadarzy się okazja.
- No to to zmień! Chyba nie muszę cię uczyć,
jak zakręcić się koło faceta, co?
- Uwierzysz mi, jeśli ci powiem, że pierwszy
raz mam wątpliwości…? – spojrzałam na nią niepewnie. Oczekiwałam, że parsknie
śmiechem. Ona tylko usiadła obok mnie na kanapie, objęła mnie ramieniem i
pocałowała lekko w policzek.
- Po prostu bądź. Bartek potrafi okazywać swoje
zainteresowanie, wierz mi. Pozwól mu działać, a sama nie bądź już taka oschła.
- Posta… - zaczęłam, ale przerwał mi sygnał
telefonu. Ewka sięgnęła do swojej kieszeni, zerknęła na swoją komórkę, po czym
kiwnęła do mnie głową. To nie jej aparat domagał się uwagi. Szybko zgarnęłam
swoją Nokię ze stolika i zerknęłam na wyświetlacz, na którym migało krótkie
„Kurek dzwoni”.
- Na co czekasz? – Ewa nie rozumiała mojego
zawahania. - No już! A potem zmienimy jego podpis w kontaktach. Po nazwisku, to
po pysku!
- Anna Kownacka, słucham? – powiedziałam,
starając się zachować spokój.
- Do mnie nie musisz tak oficjalnie -
zaśmiał się. - Jakbyś nie wiedziała,
Bartek Kurek.
- Wybacz, nie spojrzałam na wyświetlacz - skłamałam,
jednak widząc znaczące spojrzenie Ewki, westchnęłam i postarałam się być
milsza. Odrobinę. - Czego dusza zapragnie?
- No wiesz... Myślałem, że przez telefon
będzie łatwiej... Znaczy, nic mi nie zrobisz... Ani nie spłoszysz spojrzeniem...
Kiedy się spotkamy?
- Dlaczego miałabym ci coś zrobić? - zaśmiałam
się swobodnie. - Ty się mnie boisz?
- Zawsze jesteś taka na nie i w ogóle… Nie
boję się ciebie, tylko mi odmawiasz.
- Bo mnie irytujesz - odparłam szczerze, na co
Ewa uderzyła mnie w ramię. Jęknęłam cicho. - W porządku, rozumiem. Poprawię się.
- Nie ciebie jedyną, ale naprawdę, samo mi się
czasem coś wymsknie - mruknął.
- Myślę, że nad tym można popracować -
powiedziałam ciepło. Najwyraźniej musiałam go zdziwić. - A więc chciałeś się ze
mną umówić... Okay, może być. Kiedy?
- Nie, no spoko, rozumie... CO?! Zgodziłaś
się?
- A dlaczego nie? - zaśmiałam się. - Na
początku wydawałeś się być oszołomem. Znaczy, podejrzewam, że dalej nim jesteś,
ale się starasz. To miłe, że jeszcze się nie zraziłeś.
- To cecha oszołomów, że nie przyjmują zbyt
wiele informacji do mózgu.
- Jak powiedziałam, chyba da się z tym coś
zrobić.
- To jakąś sesję terapeutyczną mi
przeprowadzisz?
- Powiem ci po spotkaniu. Może jesteś
przypadkiem beznadziejnym?
- Ale musimy się spotkać, żebyś mogła to ocenić, prawda?
- Ciągle czekam na jakieś konkrety w tej
sprawie.
- Jutro, osiemnasta, szarlotka?
- Chcesz mnie utuczyć? Może być. Gdzie?
- Najwyżej zjem twoją porcję - zaśmiał
się. - Żartowałem. No po moim meczu, co
nie?
- Czyli mam przyjść pod halę? Nie wiem, czy dam
radę przyjść na sam mecz.
- Nie zobaczysz mnie w akcji? Szkoda. Może ja
ci wyślę sms, jak skończę rozdawać autografy, to zdążę wziąć prysznic a ty
przyjdziesz?
- O której zaczyna się ten mecz? Może zdążę
przyjść - powiedziałam po chwili wahania. - Ja nie będę marznąć pod halą, a ty
spokojnie porozdajesz te autografy, przebierzesz się, czy co tam chcesz.
- O szesnastej. Byłoby naprawdę super, gdyby ci
się udało, wiesz? Spytaj Ewki czy ma bilety, czy mam wam załatwić.
- Wiesz, chyba będę sama. Ewka pracuje do
późna. I chyba poproszę cię o załatwienie... Przyjdę jakoś wcześniej, to mi je
dasz, w porządku?
- Nie ma sprawy, w końcu to mi zależy na
twojej obecności.
- Wiesz, że mi chyba też...? - powiedziałam
niepewnie, a panna Łasicz uśmiechnęła się do mnie promiennie.
- Serio? Czyli nie jestem taki zły? –
zapytał z niedowierzaniem.
- Powiedzmy, że jeśli się postarasz, to jesteś
całkiem miły - odparłam powoli, szukając odpowiednich słów.
- Czyli jeśli chce zrobić na tobie wrażenie,
to musze się strać być miły dla Ewki? - spytał, mając nikłą nadzieję, że
nie musi.
- Tak. I trochę się uspokoić. Nawet najwięksi
wariaci muszą odpocząć, prawda?
- Okay, okay. Myślę, że chyba będę w stanie to
dla ciebie zrobić. Ale... Jutro Ewki nie będzie, więc…
- Więc masz mnie bezpiecznie odstawić do domu o
przyzwoitej porze - zaśmiałam się.
- Bo Ewka będzie czekać w roli twojej matki?
- Coś w tym stylu. Wiesz, chyba powinniśmy kończyć.
Zapłacisz fortunę za tą rozmowę.
- Spoko, jesteśmy w tej samej sieci, a tak się
składa, że wykupiłem pakiecik - zaśmiał się.
- No, pięknie! Czego ja się jeszcze dowiem,
doprawdy... Nie mniej jednak, ja muszę już zmykać. Rano znowu mam zajęcia.
- To może ja ci podrzucę na uczelnię te
bilety, co? - zaproponował.
- Wzbudzisz sensację. Znowu... - odparłam
niepewnie.
- Znowu? - podchwycił.
- Wśród studentów mojego roku jesteśmy uznawani
za parę - mruknęłam niechętnie. - Ale niech będzie. Zaczynam zajęcia o
jedenastej, pasuje ci? Na miejscu będę pewnie dziesięć lub piętnaście minut
wcześniej.
- Jacy oni szybcy. Może kiedyś będą mieli
rację... - wymruczał pod nosem. - Dla
mnie bomba, jeszcze zdążę się ci podlizać przez te parę minut.
- Coś mówiłeś? Z resztą, nie ważne. Ja naprawdę
muszę już kończyć. To do jutra...?
- Pewnie, pa Anuśku - rzucił żartobliwie i
się rozłączył.
- Pa... - powiedziałam już do siebie. Powoli
odsunęłam komórkę od ucha i spojrzałam z zaskoczeniem na przyjaciółkę. -
Umówiłam się z Kurkiem.
- No, widzisz! – zaśmiała się Łasicz. Zaraz
potem uderzyła mnie w ramię, co przyjęłam z zaskoczeniem.
- Ała! Za co to? – zapytałam, masując obolałe
miejsce, w które Ewa trafiła już wcześniej.
- Za żywota! Matko, dlaczego ty go tak
traktujesz?
- Przecież byłam miła.
- Potem. Na początku myślałam, żeś się uwzięła
i się nie zgodzisz.
- Powinnaś być ze mnie dumna. Dałam mu szansę.
- I jestem, kocie – przytuliła mnie, a na mojej
twarzy od razu pojawił się uśmiech. – Cieszę się, że dałaś mu szansę. On
naprawdę nie jest zły. Owszem, czasem jest nie do zniesienia, ale poza tym to
bardzo fajny chłopak.
- Wiem, miśku. W gruncie rzeczy ja… chcę się z nim
zaprzyjaźnić. Polubiłam go po tym spotkaniu po meczu, na serio. Ale Michał…
- Michał ma żonę, i ty o tym pamiętasz.
Kochanie, to tylko zauroczenie, które szybko minie. Już on sam się o to
postara.
- Przez chwilę myślałam, że wyjdzie, kiedy mu
powiedziałam, że to jego podejrzewam…
- Dziwisz się? Ma żonę, synka, jest szczęśliwy
i nie chce tego psuć.
- Nie jestem do końca pewna, czy wszystko jest
w porządku. Wydawał się być jakiś dziwny…
- Może się posprzeczali? To całkiem normalne,
że ludzie się kłócą. Nie przejmuj się, to duży chłopiec, da sobie świetnie
radę.
- No tak. Dobra, ja zmykam do siebie. Muszę
uporządkować notatki z zajęć. Przez Kurka nie umiałam się skupić na wykładach i
teraz wszystko mam pokreślone… - westchnęłam, wstając z kanapy.
- Oj, namieszał ci w głowie nasz Bartuś –
zaśmiała się Ewka, po czym również wstała. – Jak skończysz, to przyjdź do
kuchni. Będziemy myśleć nad kolacją.
- Kocham cię, wiesz? – przytuliłam ją mocno.
- Ja ciebie też. A teraz zmykaj, bo się do
jutra nie wyrobisz.
* * *
Wszedł powoli do mieszkania. Już z ulicy widział zapalone
światła. Westchnął cicho, odkładając klucze na szafkę i odwieszając kurtkę na
haczyk. Zmierzwił palcami włosy, ruszając w stronę salonu. Zatrzymał go sygnał
telefonu, a chwilę później kolejny. Wyciągnął komórkę z kieszeni i sprawdził
wiadomości. Pierwszy sms był od Bartka. Otworzył go i uśmiechnął się, widząc
nieskładną treść.
„Zgodziła się, zgodziła się, ZGOOODZIIIŁA SIEEEEĘ!!! Będzie jutro na
meczu!! Życie jest piękne, prawda??!!”
Odpisał
tylko zwykłe „gratuluję”, po czym otworzył drugą wiadomość – od Anki.
„Umówiłam się z Kurkiem. Jesteś dumny? Byłam miła!”
Ledwo
powstrzymał parsknięcie. Po wysłaniu krótkiego „bardzo się cieszę”, wszedł do
drugiego pokoju, gdzie na fotelu siedziała Dagmara.
- Taatuuś! – chłopczyk o blond czuprynie rzucił
się w jego kierunku, a on odruchowo podniósł go do góry, przytulając mocno.
- Cześć, szkrabie – uśmiechnął się do malca, po
czym podszedł do żony z zamiarem pocałowania ją w policzek. Ta jednak odsunęła
się.
- Gdzie byłeś?
- Kurek koniecznie chciał się spotkać. Poznał
jakąś dziewczynę i musiał się poradzić.
- Dopiero co twierdziłeś, że jesteś zmęczony i
będziesz w domu – odparła chłodno.
- Daga, wyluzuj. To tylko jedno piwo… -
próbował ją uspokoić.
- Prowadziłeś samochód po alkoholu? –
naciskała.
- Noo… niee, ja… - zawahał się. Nie spodziewał
się takiego zachowania po żonie. Zwykle nie miała pretensji o to, że umawiał się
z chłopakami z drużyny. Sama chętnie wychodziła na kawę z ich żonami i
partnerkami, spędzały ze sobą dużo czasu, gdy oni wyjeżdżali na turnieje.
- Jak ona ma na imię? – usłyszał po chwili jej
drżący głos.
- Co proszę?
- Jak ma na imię ta dziewczyna, z którą mnie
zdradzasz.
- Oli idź do swojego pokoju, tatuś zaraz
przyjdzie – powiedział cicho do synka, stawiając go na ziemię, po czym podszedł
do kobiety i kucnął przed nią. – Daga, nie zdradzam cię.
- I mnie nie okłamujesz, tak? – zapytała
podnosząc nieco ton. – Ty nigdy nie prowadzisz po alkoholu, nawet po zwykłym
piwie.
- To nie tak…
- Więc jak? – wstała gwałtownie, ledwo zdążył
się odsunąć.
- W porządku! Spotkałem się z Anką. To jest
przyjaciółka Ewki, która organizuje nam spotkania z dzieciakami z fundacji. To
do niej zarywa Bartek.
- To dlaczego ty się z nią spotykasz?!
- Kurek prosił mnie, żebym z nią pogadał,
urobił jakoś, bo jemu nie daje szans. Chłopak zawalił sobie, kiedy rozmawiał z
nią po meczu.
- Nie spodziewałam się tego po tobie –
zacisnęła wargi w wąską linię.
- Masz pretensje o chwilę rozmowy? –
niedowierzał. Jednak, gdy Dagmara nic nie powiedziała, podszedł do niej i
uśmiechnął się lekko. – Kochanie, ty jesteś zazdrosna.
- Wcale nie!
- No, przyznaj się. Może odrobinę? Tak ciut? –
musnął palcami jej policzek.
- Tak ciut – skapitulowała i spojrzała mu w
oczy. – Po prostu jest mi przykro, że nie chciałeś wyjść gdzieś ze mną, a z
jakąś Anką tak.
- To była tylko przysługa, a Ania jest moją
koleżanką. Jeśli chcesz, możesz ją poznać. Będzie jutro na meczu.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł…
- No, przestań. Weź ze sobą małego. Będzie
fajnie. Zabiorę was na kolację, spędzimy razem wieczór.
- W porządku – zgodziła się, a Michał
uśmiechnął się i pocałował ją w policzek.
- Super! A teraz przepraszam cię, ale obiecałem
Oliemu, że się z nim pobawię.
- Tylko nie zdemolujcie pokoju! – zawołała za
nim.
- Wątpisz we mnie, kochanie?
- Po ostatnich wybrykach? Tak. Przez tydzień
nie umiałam się tam dokopać do podłogi.
- Dobra, już. Będziemy grzeczni.
- Ja myślę… - westchnęła u ruszyła w stronę
kuchni. Zwykle po takich zabawach ojca z synem obaj byli śmiertelnie głodni.
Wierzyła
Michałowi. Wiedziała, że ją kocha i nigdy by jej nie zostawił. Owszem, była
zazdrosna o tą dziewczynę. Uspokoił ją fakt, że to po prostu nowe zauroczenie
Kurka. Zaśmiała się cicho na samą myśl o tym siatkarzu. We wszystkich wzbudzał
instynkt opiekuńczy, a w niektórych nawet przerażenie. Był energicznym
chłopakiem, lubiła go, choć czasami naprawdę potrafił ją zdenerwować. W tej
samej chwili zaczęła współczuć Ani. Żadna z dotychczasowych partnerek Bartosza
nie wytrzymywała z nim zbyt długo, doprowadzał je po prostu do szału swoimi
żartami, aktywnym trybem życia. Kobieta była ciekawa dziewczyny. Skoro Misiek
wyrażał się o niej tak dobrze – a wierzyła, że robi to z dobrego wychowania i
tendencji do lubienia wszystkiego, co się rusza, postanowiła chwilę z nią
porozmawiać, poznać ją. Sama pamiętała chwilę, gdy zaczęli się spotykać z
Michałem. Uśmiechnęła się na samo wspomnienie tego.
- Może nie będzie tak źle… - powiedziała do
siebie, otwierając lodówkę.
:)
OdpowiedzUsuń