8 września 2012

I. Rozdział 1. "Śmierdzący uścisk."



        Siedziałam z zapartym tchem. Ewa przyglądała mi się z rozbawieniem. Tym razem nie miałam jej tego za złe. Musiałam wyglądać naprawdę zabawnie. Ale co się dziwić! Pierwszy raz od dawna miałam okazję być na meczu. I to nie byle jakim, bo mojej ukochanej Skry Bełchatów! W dodatku w samej gali Energia. Nie wiedziałam, skąd Ewa wzięła te bilety, dodatkowo w sektorze dla vipów. Nie mniej jednak nie to się teraz liczyło.
- Nie zapomnij o oddychaniu! – z zadumy wyrwał mnie głos przyjaciółki. Potrząsnęłam głową i wzięłam szybki wdech.
- Bardzo zabawne – mruknęłam, szukając wśród rozciągających się na boisku siatkarzy swoich ulubieńców.
- Mam nadzieję, że potem wyluzujesz… - powiedziała jakby do siebie, ale moje ucho wyłapało każde jej słowo.
- Co proszę? – spytałam ze zdziwieniem. Ona tylko machnęła ręką.
- Zaczyna się – rzuciła kilka minut później. Jednak wcale nie musiała tego robić. Cała moja uwaga od dłuższej chwili skupiona była na siatkarzach.
        Nie sposób opisać to, co czułam w trakcie meczu. Od dziecka byłam zapaloną fanką siatkówki. To jednak było w naszej rodzinie naturalne. No, może za wyjątkiem mojej siostry, Sandry. Ale ona była… wyjątkową osobą. Różniłyśmy się od siebie diametralnie. Ale teraz nie zamierzałam nad tym debatować.
        Przez blisko dwie godziny klaskałam, krzyczałam, skakałam i zaciskałam mocno kciuki. Jednymi słowy – kibicowałam. Gdy zabrzmiał ostatki gwizdek, Ewa rzuciła mi się na szyję z radosnym śmiechem, pełnym triumfu. Odpowiedziałam jej szerokim uśmiechem i uściskałam ją mocno. Nasza Skra wygrała! A zawodnikiem spotkania został oczywiście Mariusz Wlazły. Bardzo go podziwiałam, a w tym meczu grał po prostu niesamowicie. Nie wspominając już o Michale Winiarskim, który był moim idolem, oraz Bartku Kurku. Ewa zawsze żartowała, że za niedługo postawię ołtarz ku czci Winiara. Zwykle odpowiadałam, że wystarczyłby mi jego autograf. A to, że potem traktowany byłby jak relikwia, nie musiało wyjść na światło dzienne.
        Nagle poczułam szarpnięcie za rękaw. Spojrzałam pytająco na pannę Łasicz. Przyjaciółka uśmiechnęła się tylko, po czym wskazała na kłębiących się gdzieś w tłumie siatkarzy.
- Idziemy? - zapytała z uśmiechem.
- Chyba żartujesz! Ja? Z nimi? - niemal zapowietrzyłam się na samą myśl o osobistym poznaniu swoich idoli.
- Nie, wskazywałam na ochroniarzy - przewróciła oczami Ewa. - Tak, ty z nimi. No, przecież starzy kumple by mi nie wybaczyli, gdybym nie przyszła i nie dała im okazji do obrzydliwego całusa w policzek. Ble, ten zarost - wzdrygnęła się ze śmiechem.
- Fakt, patrząc na Magneto - skrzywiłam się, po czym parsknęłam śmiechem razem z panną Łasicz. - No, ale mówisz serio? Mam poznać osobiście te wszystkie... ciacha? - rzuciłam chyba nieco zbyt głośno, bo stojący obok ludzie spojrzeli na mnie z zaskoczeniem.
- Pohamuj pożądanie, dziewczyno - zachichotała Ewa. - Mówię serio. I nie nastawiaj się na nich jak na gwiazdy z innej galaktyki. Każdy z nich to normalny człowiek. No, półtora człowieka.
- Zwłaszcza taki Paweł, co nie? - zachichotałam znowu wskazując głową na Woickiego. - Dobra, chodźmy już. Nie będą tam przecież stali wiecznie.

- Ewa! - wrzasnął Bartek, kiedy moja przyjaciółka wyłoniła się z rozkołysanego tłumu. Szłam za nią nieśmiało, z wypiekami na twarzy. - Miło cię widzieć. - powiedział i ucałował ją w policzek.
- A fe! Idź ode mnie z tą przepoconą koszulką - mruknęła, na co Kurek przytulił ją raz jeszcze.
- Wiesz, myślę, że są osoby, które dałyby się pokroić za taki śmierdzący uścisk - powiedziałam powoli, stojąc obok z założonymi rękami.
- Nie krój się, aniele - rzucił Kurek i mnie również uściskał.
- Kto powiedział, że też tego chcę - mruknęłam zaskoczona, marszcząc nos. Faktycznie, czuć było na nim dwie godziny meczu.
- A, to sorry - odsunął się z uśmiechem.
- No, no! A kto tu dopiero co mało z siebie nie wyszedł, bo dostał jedyną i niepowtarzalną okazję poznania tych, jak to powiedziałaś...? Niezłych ciach? - wtrąciła Ewa, pokazując mi język. Spłonęłam rumieńcem, ale zaraz wyprostowałam się i rzuciłam:
- Mianem 'ciacha' określiłabym raczej Winiara, nawet z jego mopem na głowie.
- Mopem? - zaśmiał się Kurek, po czym niespodziewanie odwrócił się i machnął do któregoś z siatkarzy. - Misiek, mógłbyś? Rozmawiamy o twoim mopie!
- Kurek, pogrzało cię? - zawołał Winiarski i po chwili stał obok nas. Zaskoczona otworzyłam buzię. - O, cześć Ewa i...? My się chyba nie znamy? Michał jestem - podał mi dłoń i uśmiechnął się lekko. Kolana ugięły się lekko pode mną, ale wytrzymałam jego wzrok.
- Ania.
- Bartek - wtrącił Kurek i również podał mi rękę. Uścisnęłam lekko tą dłoń wielkości bochenka chleba.
- Gratuluję, panowie, udanego meczu - rzuciła Ewa.
- A dziękujemy - odparł Bartek z uśmiechem.
- Tobie raczej nie - odpowiedziała na to panna Łasicz. - Ta obrona w końcówce... Ja bym to lepiej zrobiła.
- Zmartwię cię, ale... NIE - odparł atak Kurek. Roześmiali się. Winiarski pokręcił głową.
- Bartuś, nie dokładaj Ewce, która słusznie cię skrytykowała, tylko zajmij się naszą nową znajomą. Ignorujesz panią, nieładnie - Winiarski przyjął pozę starszego brata, która nieco mnie rozśmieszyła.
- Przepraszam - Kurek delikatnie spuścił wzrok, po chwili jednak znów na mnie spojrzał. - Rzeczywiście, zająłem się nie tą panią, co trzeba.
- W tym momencie obraziłeś Ewkę - odparłam, starając się zachować powagę. - Skąd wiesz, że chcę twojego zajęcia się mną?
- Oj, Bartuś. Ale ci się trafiła. Niesamowite, że nie piszczy i, no wiesz - zaśmiał się Michał.
- Jeśli chodzi o Ankę, to niestety, nie oczekujcie wybuchu euforii. Wszystko przeżywa bardzo głęboko. - Ewa spojrzała na mnie z zagadkowym uśmiechem.
- Jak bardzo głęboko? - Kurek zbliżył się z wyraźnym zaciekawieniem i spojrzał na mnie z góry.
- Wystarczająco, żebyś dostał reumatyzmu schylając się - pokazałam mu język.
- Wiesz, chyba cię polubię. Jeden zero dla blondi! - zawołał Winiar, przybijając mi piątkę. O dziwo, nie spłonęłam rumieńcem, tylko uśmiechnęłam się. Zaczynałam się coraz lepiej czuć w ich towarzystwie.
- No tak... Jak zwykle, kiedy przyprowadzam kogoś nowego, idę w odstawkę - westchnęła Ewka. Spojrzałam na nią pocieszająco.
- Bo zawsze przyprowadzasz kogoś fajniejszego od siebie - odparł Kurek.
- Dosyć - niemal warknęłam, widząc zażenowaną minę przyjaciółki. Wiedziałam, że na końcu języka miała kolejną ciętą ripostę, ale za wszelką cenę chciałam jej zapobiec. - Ewuś, idziemy. Ten... mamut, nie jest godny naszej uwagi. Miło mi było cię poznać, Michał. Jesteś naprawdę świetnym zawodnikiem i zawsze marzyłam o chwili rozmowy.
- Może dasz mi swój numer? - zaproponował.
- Podaj mi swój, będzie szybciej - wyciągnęłam komórkę i dodałam przyjmującego do kontaktów, wciąż nie bardzo wierząc, że to się dzieje naprawdę.
- Chciałem o to zapytać pierwszy - mruknął Kurek. Ewka poklepała go po ramieniu.
- Wyciągnij, słoneczko, morał z tej historii - poradziła mu. Siatkarz zabawnie uniósł brwi.
- Nie dogryzaj najlepszej przyjaciółce Ani, dopiero wtedy się jej spodobasz.
- Obawiam się, że zabieracie mi jedno z moich hobby, ale poświęcę się - uśmiechnął się w moim kierunku.
- Możesz próbować - prychnęłam, ale potem odwzajemniłam uśmiech. - Teraz naprawdę musimy już iść. Jutro mam zajęcia od rana.
- Bartek, nas chyba wzywa prysznic, nie sądzisz? - powiedział Michał i pociągnął kolegę za rękę. - Miło było poznać - uśmiechnął się do mnie. - Wpadniecie jeszcze na mecz, prawda?
- Prawda, prawda. Jeszcze nie straciłam głosu doszczętnie i nie docięłam Kurkowi wystarczająco mocno - uśmiechnęła się Ewa.
- Moja szkoła - odparłam z dumą, po czym pomachałam do siatkarzy. - Pa!

        Podczas powrotu do domu praktycznie nie zamykały nam się usta. Rozmawiałyśmy o wszystkim, a w szczególności o meczu – chyba nawet trochę za głośno, ponieważ inni pasażerowie spoglądali na nas z niechęcią, a nawet naganą. Umilkłyśmy więc, ale tylko na kilkanaście minut. Zaraz, gdy zamknęłyśmy za sobą drzwi mieszkania, jednocześnie parsknęłyśmy śmiechem.
- Widziałaś minę tej babki obok, kiedy o mało nie oberwała piłką po tej kosmicznej obronie Kurka? – próbowałam złapać oddech po każdym wypowiadanym słowie, ale i tak zaczynałam się śmiać. – O nie, o nie, O NIEEE! – parodiowałam jej skrzekliwy głos. Ewa trzymała się za brzuch a po jej policzkach spływały łzy.
- Wiesz, tego nie dało się przeoczyć! Jęczała jak Sharapova na korcie!
- I tak najlepszy był wyraz twarzy Bartosza. Nie ma co, jego uzębienie jest oszałamiające!
- No, proszę cię! – zawołała, wstając z kanapy. Ruszyła w kierunku kuchni, skąd po chwili usłyszałam jej głos. – Pijesz herbatę?
- Jak robisz, to poproszę! – odkrzyknęłam, po czym rozsiadłam się wygodnie na fotelu. Po kilku minutach trzymałam w dłoniach kubek z parującym brązowym płynem.
- Wiesz, ale nie to utkwiło mi w pamięci – powiedziała Ewa, upijając łyk ze swojej szklanki.
- Mmm?
- Bartek, Michał… No, właściwie oni najbardziej.
- O co chodzi?
- Nie zauważyłaś, że prawie pożerali cię wzrokiem? – palnęła, a ja o mało nie wyplułam gorącego płynu.
- Co proszę?
- No to! Bartka jeszcze zrozumiem, bo on to chyba jest singlem od urodzenia, no ale Misiek… - zacmokała, kręcąc głową.
- Że Winiar? – niemal się zapowietrzyłam. Telefon, który spokojnie spoczywał w kieszeni moich spodni, nagle zaczął mi ciążyć. Jego numer…
- Nie, Duch Święty – mruknęła pod nosem Łasicz, a potem spojrzała na mnie znacząco. – Wiesz, że on ma żonę i synka, i że jest z nimi szczęśliwy.
- Żartujesz sobie? Myślisz, że chciałam to zniszczyć? – popatrzyłam jej w oczy z powątpieniem. Myślałam, że to jej kolejny żart, jednak Ewa była śmiertelnie poważna. – Nie żartujesz…
- Bartka sobie bierz. Przyda mu się ktoś inteligentny, kto będzie myślał za niego – zachichotałam cicho, a Ewka również uśmiechnęła się szerzej. – A może nie? Ja naprawdę nie wiem, jak to stworzenie zaszło tak daleko.
- Przestań, przecież nie jest taki zły.
- A i owszem, nie jest! Wiesz, zabiorę cię kiedyś na akcję naszej fundacji, kiedy będą w niej brali udział siatkarze. Szybko zmienisz zdanie.
- Okay, okay! Skończmy temat Bartosza Ka. Powiedz mi lepiej, kto tak pięknie wodzi za tobą oczętami – zaśmiałam się, a moja przyjaciółka zmarszczyła brwi.
- Co masz na myśli?
- Oj, nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi!
- A o co ci chodzi? – Ewa zatrzepotała rzęsami, starając się przybrać minę niewiniątka.
- Nie o co, tylko o kogo. Myślałam, że tylko ja cię mogę miziać po łapce – odparłam zbulwersowana, jednak niemalże od razu parsknęłam śmiechem.
- Dostąpił tego zaszczytu tylko dlatego, że chciałam go jakoś pocieszyć po porażce – odgryzła się, nie patrząc jednak prosto w moje oczy.
- To nie było pocieszenie, ale regularny flirt – odbiłam piłeczkę, splatając ręce z zadowoleniem.
- A nawet jeśli – powiedziała powoli Ewa z pewną dozą ostrożności – czy masz coś przeciwko panu Bartmanowi?
- Poza tym, że leci na wszystko, co się rusza?
- Nie znasz go. Wcale nie jest taki zły – mruknęła Ewka, zalewając się rumieńcem.
- Może opowiesz mi, jak się poznaliście?
- Kojarzysz sesję w togach? – zapytała. W odpowiedzi skinęłam głową. – Jakoś w połowie, podczas przerwy, zobaczyłam, jak Bartman pełznie przez trawnik w todze opuszczonej do kostek, klnąc jak szewc. Chwilkę podziwiałam jego szare bokserki, po czym się zlitowałam i zaproponowałam, że pomogę. Spojrzał na mnie, jakbym to ja mu tą togę porwała, ale się zgodził. O dziwo, zaśmiał się, kiedy zwróciłam mu uwagę, żeby nie demoralizował dzieci swoją łaciną podwórkową. Jakoś tak wyszło, że zaczęliśmy gadać, numery telefonów, wiesz…
- Nie mogę uwierzyć, że nie przyznałaś mi się do tego wcześniej. To było wieki temu! – odparłam, udając obrażoną, jednak zaraz rozsiadłam się wygodniej, oczekując dalszego ciągu historii. Ewa westchnęła, ale podjęła temat:
- Może jest playboyem, ale wie, jak rozmawiać z kobietami. Podnosi mi samoocenę jak cholera. I chyba przez niego zacznę kląć – Ewka uśmiechnęła się delikatnie. – Poza tym, jest taki, jaka ja chciałabym być – beztroski, wesoły, odporny na krytykę.
- Kocie, to ja klnę w tym związku, a poza tym, nie chcesz mi chyba wmówić, że ty jesteś wiecznie poważna i wszystkim się przejmujesz.
- Niby nie. Ale w porównaniu do Bartmana, jestem sztywna jak trup – podsumowała Ewka, co wywołało mój cichy śmiech. – No co? Taka prawda. Wiesz, że on potrafi żartować ze wszystkiego? Połowa żartów i tak sprowadza się do seksu, ale…
- Sama sobie przeczysz – wbiłam w nią wzrok. – Trup nie śmiałby się z kawałów o dupie Maryni. Poza tym, założę się, że nawet gdyby cytował prawo rzymskie, i tak byś się śmiała. Zauroczenie – piękna rzecz.
- Tak jak ty i… właśnie, bigamistko! Ty, Kurek i Winiar!
- Winiara w to nie mieszaj. Żonaty, dzieciaty, partia nie dla mnie.
- Ale jeśli chodzi o Bartusia, nie zaprzeczasz? – Ewka wymierzyła we mnie palec w oskarżającym geście.
- Jeszcze nigdy nie spotkałam człowieka, który tak działałby mi na nerwy.
- Kto się czubi, ten się lubi – powiedziała śpiewnie Łasicz.
- Ale nie w tym przypadku. Chyba już późno, bo zaczynasz bredzić.
- Ja bredzę cały dzień – zauważyła Ewa, na co ja pokręciłam głową ze zrezygnowaniem.
- Znowu zaczynasz…
- Już skończyłam – obiecała Łasicz, zgarniając puste kubki po herbacie i kierując się do kuchni. Kiedy wróciła, leniwie wstałam i mruknęłam:
- Dobranoc.
Odparła skinieniem głowy. Poszłam do pokoju, myśląc nad trójkątem, który opisała. Nie wiedziałam, czy naprawdę rezygnuję z Winiarskiego, a Kurek jest dla mnie tylko irytującym stworzeniem. Fakt, to Michał wzbudził we mnie cieplejsze uczucia, ale może to tylko dlatego, że był moim idolem. Bartka traktowałam raczej jako młodego zdolnego, który dopiero miał pokazać, na co naprawdę go stać. Pokręciłam głową z krzywym uśmiechem. Ja i Bartosz? Nie, to nie było możliwe. Mimo to uśmiechnęłam się lekko na wspomnienie jego pociesznego wyrazu twarzy i szerokiego uśmiechu, gdy dogryzali sobie z Ewą. Byłam pewna, że to dopiero początek owocnej znajomości.

*  *  *


W samochodzie panowała cisza. Michał prowadził spokojnie, płynnie zmieniając biegi. Nie chciał męczyć młodszego kolegi, choć zauważył jego nienaturalnie spokojną egzystencję. Wiedział, że Bartek odezwie się prędzej, czy później. Nie potrafił długo milczeć. Teraz jednak przechodził samego siebie. Najwyraźniej jakaś sprawa nie dawała mu spokoju. Kurek trwał w bezruchu odkąd opuścili parking, czyli od dobrych dziesięciu minut, wpatrując się w przednią szybę.
- Bartek, chcesz o czymś pogadać? – zapytał Winiarski, lekko poirytowany tą nienaturalną ciszą.
- Co, co? – odparł Bartosz nieco sennym głosem, po czym potrząsnął głową i przeniósł wzrok na przyjmującego. – Co mówiłeś?
- Widzę, że coś cię męczy – odparł Winiar, w myślach dodając krótkie „ktoś”, od razu przywołując obraz Anki.
- Nie, nie. Ja tylko… - zawahał się Bartek.
- Tylko nie mogę przestać myśleć o dziewczynie imieniem Ania? - zapytał Winiarski.
- O, Ania... - Bartek uśmiechnął się lekko, ale sekundę później wpatrywał się w przyjmującego. - Co sugerujesz?
- Nic nie sugeruję, pytam o rzecz oczywistą. Ucieszyłeś się na sam dźwięk imienia.
- Nie będę ukrywał faktu, że mi się spodobała - powiedział ostrożnie Kurek.
- Nie będziesz, i tak by ci to nie wyszło - stwierdził z uśmiechem Michał. - Czym cię tak ujęła?
- Nie piszczała - mruknął, a Winiarski parsknął śmiechem. - Chyba nie tylko mnie, nieprawdaż?
- To znaczy? - Michał uniósł brwi.
- Nie udawaj, że nie wiesz. Wierny mąż się znalazł, cholera...
- Żebyś wiedział - odparł Winiarski spokojnie. Spojrzał na Kurka i dodał po chwili: - O co ci chodzi? Chyba przestałem cię rozumieć.
- To nie ja wymieniłem się z nią numerami.
- Z kim? - zapytał Michał, skupiony na drodze, a nie pokrętnych tokach myślowych Bartka. - A, Anki! Jakoś samo wyszło - wzruszył ramionami.
- Widziałem, jak na nią patrzysz. Spodobała ci się - odparł Kurek z wyrzutem.
- Jest zabawna. I jest przyjaciółką naszej Ewki, więc to oczywiste, że ją polubiłem. Ale nic poza tym. Nie umiem patrzeć inaczej - uśmiechnął się, zanim Kurek otworzył usta, by wyrazić kolejny zarzut. - Z takimi oczami się urodziłem.
- Dobra, już, dobra! Pewnie, jasne, oczywiście - Bartek nie wydawał się być przekonany.
- Bartusiu, mam żonę i nie potrzebuję więcej. Ale chciałbym się z nią przyjaźnić, więc nie zepsuj tego wszystkiego - uśmiechnął się Michał.
- Niech będzie... - Kurek westchnął lekko. - No ale jakie ja mogę mieć u niej szanse po TAKIM początku?
- Duże, o ile tego nie powtórzysz - mruknął Winiarski. - Poza tym, mam wrażenie, że początkowe droczenie nawet jej odpowiadało. Potem przegiąłeś, jeśli chodzi o obrażanie Ewy.
- Fakt, może trochę... Ale no... no! Taki już jestem, o. A z Ewką przecież często sobie dogryzamy…
- Ty to wiesz i ona to wie, ale Anka nie wiedziała. Poza tym, miejscami twoje docinki są takie infantylne - westchnął Winiarski.
- Infa co? – Bartek zamrugał kilka razy.
- Dziecinne - Winiarski przewrócił oczami. - Czytaj słownik języka polskiego i ucz się trudnych słów, może jej zaimponujesz. A na pewno się nie zbłaźnisz, tak jak teraz.
- No, dzięki - warknął Kurek i zsunął się nieco z fotela.
- Znów jak dziecko... Mam dla ciebie sposób na Ankę - wydoroślej.
- A co jak ona będzie wolała ciebie? - mruknął prawie że niedosłyszalnie, po czym dodał głośniej: - Mam pomysł!
- Boję się zapytać... Jaki?
- Umówisz się z nią! - zawołał Bartek, a Michał niemal wypuścił kierownicę z zaskoczenia. - Wybacz. Po prostu chodzi mi o to, że i tak mieliście się spotkać, prawda?
- Niby tak, ale nie podoba mi się to, co knujesz... Dobra, mów dalej.
- Po prostu ją zapytasz! - odparł i wypuścił zgromadzone w płucach powietrze z cichym świstem. - Zapytasz o mnie.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł - Winiarski pokręcił głową z powątpiewaniem. - Nie nadaję się na swatkę.
- Jaką swatkę, durniu! - zawołał znowu, ale widząc chłodne spojrzenie kolegi, poprawił się: - Wszechinteligentna istoto! Po prostu... Zapytasz, co o mnie myśli, jak zapatruje się na naszą znajomość no i wiesz... tak dalej - zakończył dumny.
- Jak ty to sobie wyobrażasz? Spotkam się z nią i jedynym naszym tematem będziesz ty? Za kogo ona mnie wtedy będzie uważać? Poza tym, to aż śmierdzi podstępem.
- Ale ciebie lubi! - zawył. - A jak będzie coś podejrzewać no to... Oj, wymyślisz coś. Jesteś dobry w te klocki!
- Dagmara lubi takie gierki, nie ja... - Winiarski mówił coraz wolniej. - A może Daga? Spotkamy się w trójkę, zostawię dziewczyny same i moja żona wybada grunt. Co ty na to?
- Chcesz mieć przesrane u własnej żony? - rzucił z niedowierzaniem Kurek, a Michał zmarszczył brwi. - Właśnie tej konfrontacji chcemy uniknąć. Gdy Daga dowie się, że nawiązałeś bliższy kontakt z inną dziewczyną, młodszą i - nie ukrywajmy, trochę ładniejszą, ona cię rozszarpie! Nie, to nie jest dobry pomysł. Poza tym... Ona chyba za mną nie przepada.
- Czy ja wiem? Ma do ciebie neutralny stosunek. Jak chcesz, mogę to załatwić sam, ale Daga na pewno wyciągnęłaby więcej informacji. Poza tym, chyba woli, żebym spotykał się z Anią i z nią, nie z samą Anką, nie uważasz?
- Fakt. Gdyby dowiedziała się o Ance, nie byłaby z pewnością najszczęśliwszą kobietą na świecie - mruknął Bartosz, drapiąc się po głowie. - Ale naszych relacji nie nazwałbym neutralnymi. Coś jej we mnie przeszkadza... Traktuje mnie trochę jak... No nie wiem, rozbrykane dziecko.
- Czyli poprawnie - mruknął pod nosem Winiarski.
- Wiesz, o co mi chodzi.
- Nie do końca. Traktuje cię tak, jak się zachowujesz. Nie bądź uprzedzony, proszę.
- Postaram się. Ale zobaczysz, kiedyś przyznasz mi rację - dokończył, mimo karcącego spojrzenia siatkarza. - Czy moja obrona na serio była tak beznadziejna?
- Co? - zapytał Michał, rozkojarzony zmianą tematu.
- No, ta, o której mówiła Ewka.
- Bartek, nawet nie wiem, kiedy to było, więc nie mogło być beznadziejne.
- No tak... O, już jesteśmy - rzucił, patrząc przez okno, gdy samochód się zatrzymał. - Dzięki za podwózkę.
- Nie ma za co. Nie zamartwiaj się tak sytuacją z Anką, odwrócisz wszystko. W końcu nazywasz się Bartosz Kurek - uśmiechnął się Michał.
- No tak - odparł dumnie. - Ja bym nie dał rady? Ba! Okay, trzymaj się, stary. Do jutra!
        Wysiadł z auta i zamknął za sobą drzwi z trzaskiem, na co Winiar skrzywił się lekko. Ale jego irytacja nie trwała długo. W gruncie rzeczy, Kurek zawsze potrafił go rozbawić. Bycie sobą traktował bardzo serio, przez co jego wygłupy faktycznie zdawały się czasem być nieco dziecinne. Nie rozumiał, o co mu chodziło, gdy temat chwilowo zszedł na Dagmarę. Osobiście nie zauważył, by żona traktowała Bartka inaczej, niż resztę chłopaków. No, faktycznie. Czasem krzywiła się, gdy urządzał z Olim wyścigi sterowanych samochodzików, albo berka w ich salonie. To nie było normalne w jego wieku. Ale przecież Michał też się tak zachowywał i nie pamiętał, by zwracała na to uwagę. No, może kilka razy. Nie mniej jednak coś takiego w Bartku było, co jasno dawało znać, że jest to po prostu duże dziecko. W klubie i kadrze już o tym wiedzieli. A że Daga miała trudności z zaakceptowaniem tego… Winiarski westchnął raz jeszcze, po czym ruszył z miejsca w stronę swojego mieszkania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz