- Michał nie jest... -
zaczęłam ze zdziwieniem, patrząc to na Sandrę, to na Ewę. Przyjaciółka
zmarszczyła brwi i wzruszyła ramionami. Moja siostra pospieszyła z
wyjaśnieniami, nie pozwalając mi dokończyć.
- ... nie jest twoim oficjalnym chłopakiem, wiem. Ja nie potępiam związku za plecami, jeśli tylko jesteście oboje szczęśliwy. Szczególnie, że facet wart jest odbicia go innej dziewczynie. Jestem z ciebie dumna, siostrzyczko - uśmiechnęła się. Ewa wytrzeszczyła oczy, nie wiedząc chyba, czy ma się roześmiać, czy rozpłakać.
- Kiedy ja wcale nie... - uniosłam ręce w obronnym geście, czerwieniejąc się. Tym razem jednak przerwało mi machanie Łasicz, która stała za moją siostrą. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem, ale po chwili pokiwałam głową. - Tak, masz rację. Jest fantastyczny.
- Ach, w takim razie pozostanę spokojna - ucieszyła się Sandra.
- Nie wiem, dlaczego, skojarzyło mi się "rest in peace"... - mruknęła Ewka.
- Aleś ty uprzejma, Ewuniu! - zawołała starsza Kownacka z promiennym uśmiechem. - Ale wiesz, hippisi to chyba nie twój wiek, prawda? Ale, oczywiście, głoś swój pokój.
- Sandro, sądzę, że chyba powinnaś już iść. Nie chcę cię wyganiać oczywiście, ale jutro mam ważne spotkanie, a Ewa ma pracę, więc... - powiedziałam ostrożnie, tłumiąc śmiech.
- Masz rację, trochę się zasiedziałam, ale tak rzadko mnie zapraszasz...
- A przychodzisz i tak za często - mruknęła Łasicz. Sandra kontynuowała, niezrażona:
- Mam nadzieję, że będziemy się teraz spotykać regularnie.
- Mhm, regularnie raz na dziesięć lat - dopowiedziała Ewa.
- Do widzenia, Ewuniu. Pa, kochanie - Sandra cmoknęła mnie w policzek przeciągle, zostawiając na policzku ślady szminki.
- Pa... - wyszeptałam kompletnie zaskoczona, nie ruszając się ani o milimetr. Łasicz odprowadziła moją siostrę do drzwi. Potrząsnęłam szybko głową, słysząc cichy trzask zamka.
- Ewuuniuuu! - zaskrzeczałam, parodiując Sandrę. - Chodź, hipisie, zjadłabym coś.
- Tak? Moje ruchy perystaltyczne chyba zmieniły kierunek... - mruknęła, kręcąc głową.
- Perystaltyczne... - wymruczałam, sięgając po kartkę i długopis. - Możesz przeliterować? Chyba mam nowe słowo dla Bartosza...
- Och, jak słodko, jesteście na etapie literowania słów! - zaćwierkała Łasicz, po czym wytknęła język. - Nie, ja tak nie umiem...
- Wiesz, staram się dbać o jego edukację. W przyszłym tygodniu zajmiemy się ortografią - pokiwałam głową, zachowując pełną powagę. - A tak na serio, skąd się tu wzięło to cholerstwo?
- Mnie pytasz? To nie moja gałązka drzewa genealogicznego!
- Nie przypominaj mi. Naprawdę, wolałabym się do tego nie przyznawać... Mamy nowy numer „Głosu”?
- A co, którego tam masz? Bartosza czy twojego kochanka Michała?
- Tak właśnie myślałam... - mruknęłam, kartkując gazetę. Zatrzymałam się dłużej na jednej stronie. - "Michał Winiarski zdradza żonę!"
- Zabawna jesteś - podsumowała Łasicz. - Przecież widzę, że Misiek to twój świetny przyjaciel, ale nic więcej. Nie nabierzesz mnie, w przeciwieństwie do Sandry. Właśnie! Co Misiek zamierza, jeśli chodzi o Rosję?
- Wiesz, że moja mama namiętnie czyta te szmatławce. Chyba już wiemy, skąd wzięła się tu moja kochana siostrzyczka - pokazałam jej artykuł, poprzedzony wspólnym zdjęciem z Michałem. - Ale mniejsza o to. Między nami nie ma nic, oprócz przyjaźni. A Michał... Sam nie wie jeszcze. Najlepsze jest w tym wszystkim to, że on nie myśli o swojej karierze, o siatkówce, tylko o rodzinie.
- Przecież to Michał - wzruszyła ramionami Ewka. - Zawsze myślał o Dagmarze. A ona i tak nie potrafi tego docenić.
- Nie wiem... Nie rozumiem tego. Ma tak wspaniałego faceta. Ja dla takiego poleciałabym na księżyc, gdyby tylko miał tam grać - powiedziałam, a potem plasnęłam dłonią o czoło. - Dobra, koniec z moją inteligencją. Ale wiesz, o co mi chodzi. Jednak, kiedy spotkałam się z nią dzisiaj... - urwałam nagle przypominając sobie, że przecież Ewa nie może się dowiedzieć szczegółów.
- Spotkałaś się z Dagą? Anka, znów wtykasz nos nie swoje sprawy...
- Nie, nie... Po prostu wpadłyśmy na siebie przypadkiem. Była z Olim, więc wiesz, to głównie przez niego spędziłyśmy razem czas. Nie wiem, co o niej myśleć. Z jednej strony widać, że kocha Miśka, ale z drugiej... Zupełnie tak, jakby jego praca się dla niej nie liczyła.
- ... nie jest twoim oficjalnym chłopakiem, wiem. Ja nie potępiam związku za plecami, jeśli tylko jesteście oboje szczęśliwy. Szczególnie, że facet wart jest odbicia go innej dziewczynie. Jestem z ciebie dumna, siostrzyczko - uśmiechnęła się. Ewa wytrzeszczyła oczy, nie wiedząc chyba, czy ma się roześmiać, czy rozpłakać.
- Kiedy ja wcale nie... - uniosłam ręce w obronnym geście, czerwieniejąc się. Tym razem jednak przerwało mi machanie Łasicz, która stała za moją siostrą. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem, ale po chwili pokiwałam głową. - Tak, masz rację. Jest fantastyczny.
- Ach, w takim razie pozostanę spokojna - ucieszyła się Sandra.
- Nie wiem, dlaczego, skojarzyło mi się "rest in peace"... - mruknęła Ewka.
- Aleś ty uprzejma, Ewuniu! - zawołała starsza Kownacka z promiennym uśmiechem. - Ale wiesz, hippisi to chyba nie twój wiek, prawda? Ale, oczywiście, głoś swój pokój.
- Sandro, sądzę, że chyba powinnaś już iść. Nie chcę cię wyganiać oczywiście, ale jutro mam ważne spotkanie, a Ewa ma pracę, więc... - powiedziałam ostrożnie, tłumiąc śmiech.
- Masz rację, trochę się zasiedziałam, ale tak rzadko mnie zapraszasz...
- A przychodzisz i tak za często - mruknęła Łasicz. Sandra kontynuowała, niezrażona:
- Mam nadzieję, że będziemy się teraz spotykać regularnie.
- Mhm, regularnie raz na dziesięć lat - dopowiedziała Ewa.
- Do widzenia, Ewuniu. Pa, kochanie - Sandra cmoknęła mnie w policzek przeciągle, zostawiając na policzku ślady szminki.
- Pa... - wyszeptałam kompletnie zaskoczona, nie ruszając się ani o milimetr. Łasicz odprowadziła moją siostrę do drzwi. Potrząsnęłam szybko głową, słysząc cichy trzask zamka.
- Ewuuniuuu! - zaskrzeczałam, parodiując Sandrę. - Chodź, hipisie, zjadłabym coś.
- Tak? Moje ruchy perystaltyczne chyba zmieniły kierunek... - mruknęła, kręcąc głową.
- Perystaltyczne... - wymruczałam, sięgając po kartkę i długopis. - Możesz przeliterować? Chyba mam nowe słowo dla Bartosza...
- Och, jak słodko, jesteście na etapie literowania słów! - zaćwierkała Łasicz, po czym wytknęła język. - Nie, ja tak nie umiem...
- Wiesz, staram się dbać o jego edukację. W przyszłym tygodniu zajmiemy się ortografią - pokiwałam głową, zachowując pełną powagę. - A tak na serio, skąd się tu wzięło to cholerstwo?
- Mnie pytasz? To nie moja gałązka drzewa genealogicznego!
- Nie przypominaj mi. Naprawdę, wolałabym się do tego nie przyznawać... Mamy nowy numer „Głosu”?
- A co, którego tam masz? Bartosza czy twojego kochanka Michała?
- Tak właśnie myślałam... - mruknęłam, kartkując gazetę. Zatrzymałam się dłużej na jednej stronie. - "Michał Winiarski zdradza żonę!"
- Zabawna jesteś - podsumowała Łasicz. - Przecież widzę, że Misiek to twój świetny przyjaciel, ale nic więcej. Nie nabierzesz mnie, w przeciwieństwie do Sandry. Właśnie! Co Misiek zamierza, jeśli chodzi o Rosję?
- Wiesz, że moja mama namiętnie czyta te szmatławce. Chyba już wiemy, skąd wzięła się tu moja kochana siostrzyczka - pokazałam jej artykuł, poprzedzony wspólnym zdjęciem z Michałem. - Ale mniejsza o to. Między nami nie ma nic, oprócz przyjaźni. A Michał... Sam nie wie jeszcze. Najlepsze jest w tym wszystkim to, że on nie myśli o swojej karierze, o siatkówce, tylko o rodzinie.
- Przecież to Michał - wzruszyła ramionami Ewka. - Zawsze myślał o Dagmarze. A ona i tak nie potrafi tego docenić.
- Nie wiem... Nie rozumiem tego. Ma tak wspaniałego faceta. Ja dla takiego poleciałabym na księżyc, gdyby tylko miał tam grać - powiedziałam, a potem plasnęłam dłonią o czoło. - Dobra, koniec z moją inteligencją. Ale wiesz, o co mi chodzi. Jednak, kiedy spotkałam się z nią dzisiaj... - urwałam nagle przypominając sobie, że przecież Ewa nie może się dowiedzieć szczegółów.
- Spotkałaś się z Dagą? Anka, znów wtykasz nos nie swoje sprawy...
- Nie, nie... Po prostu wpadłyśmy na siebie przypadkiem. Była z Olim, więc wiesz, to głównie przez niego spędziłyśmy razem czas. Nie wiem, co o niej myśleć. Z jednej strony widać, że kocha Miśka, ale z drugiej... Zupełnie tak, jakby jego praca się dla niej nie liczyła.
- Nie będę nic mówić na
temat Dagi, pozwól - burknęła Łasicz. Wspominała sytuację, kiedy Winiarska była
chorobliwie zazdrosna właśnie o nią samą.
- To nie jest normalne...
Nikt się tak nie zachowuje. No, mniejsza. Mam nadzieję, że się dogadają.
Przecież tu chodzi o szczęście Michała. I o Oliego. A tego malucha to ja nie
dam skrzywdzić. Jestem w końcu jego ciocią.
*
* *
- Ooo, wreszcie się zjawił, książę -
usłyszał znajomy głos.
- Też cię kocham... - mruknął pod nosem Michał, kierując się w stronę kuchni, skąd dobiegał przyjemny zapach obiadu. Uśmiechnął się blado. Chciał pocałować Dagmarę w policzek, ale ta odsunęła się.
- Widzę, że jeszcze nie przestawiłeś strefy czasowej po wyjeździe, bo zapominasz, o której jest obiad.
- Może znowu będę musiał - pomyślał, wpatrując się w jeden punkt przez dłuższą chwilę. - Przepraszam. Wpadłem na Anię w parku i zaprosiła mnie na kawę.
- I oczywiście kawa z przyjaciółeczką, bardzo bliską swoją drogą, jest ważniejsza od obiadu z rodziną - kobieta trzasnęła pokrywką.
- Daga, co jest? Przeprosiłem cię przecież, nie skacz tak na mnie. Po prostu... Pomagała mi rozeznać się w pewnej kwestii, którą muszę poruszyć również z tobą.
- No tak, ale najpierw z nią!
- Po prostu wpadłem na nią w parku! - powiedział nieco głośniej, a kobieta spojrzała na niego z żalem. - Proszę, nie wmawiaj mi win. Nie zdradzam cię, bo zapewne takiej deklaracji teraz oczekujesz.
- Dobrze, ale jutro sobie znajduję przystojnego przyjaciela i zaczynam się umawiać na kawki, herbatki i spotkania w parku - brunetka przedrzeźniała męża.
- Kocham cię, wiesz? - w końcu pozwoliła się pocałować. - To dość ważna sprawa. Dotyczy nie tylko mnie, ale nas wszystkich, naszej przyszłości...
- Coś się stało? - Dagmara zmieniła ton i przybrała zmartwioną minę.
- Rozmawiałem po treningu z Piechockim... - zaczął powoli, dokładnie ważąc słowa. Nie spodziewał się spokojnej reakcji. - Chodzi o mój kontrakt.
- Przecież masz jeszcze ważny.
- Chodzi o to, że otrzymałem pewną propozycję... - urwał na chwilę, patrząc jej w oczy. - Z Rosji...
- Ale... ją odrzuciłeś, prawda? - wycedziła każde słowo powoli. - Przecież nie możesz zerwać kontraktu.
- Istnieje możliwość wykupienia... - zaczął ostrożnie, jednak przerwała mu gwałtownie.
- Jakiego wykupienia?!
- Daguś, proszę, nie krzycz. Zaraz wszystko ci wytłumaczę, tylko się uspokój. To tylko propozycja..
- Ale przecież tu nie ma co tłumaczyć! Zostajemy w Bełchatowie!
- Zdecydowałaś za mnie, nie chcąc nawet znać mojego zdania? - zapytał chłodno. Zdziwiło go to. Wiedział, że Dagmara będzie się sprzeciwiała, ale nie sądził, że od razu podejmie decyzję.
- Chyba nie myślisz poważnie o przenosinach do Rosji?
- To trudna decyzja, której nie chcę podejmować pod wpływem emocji. Dopiero co się dowiedziałem, chcę to wszystko przemyśleć na spokojnie.
- Jak ty to sobie wyobrażasz? Kolejna przeprowadzka, nowe przedszkole dla Oliviera, nowi ludzie, otoczenie. Ileż można?
- Jeszcze nad tym nie myślałem...
- A czy ty kiedyś myślałeś? Co ja czuję, siedząc sama w domu, gotując, piorąc. Moje znajomości za granicą to tylko żony i dziewczyny innych siatkarzy. Na początku zresztą nie mam nikogo. Dopiero potem, po długich samotnych dniach. Ty się rozwijasz na hali, trenujesz, a ja? Już nie mówiąc o Olim. Dla naszego dziecka nie jest dobra częsta zmiana otoczenia. Ma tu już swoich kolegów. A w Rosji się nie dogada z dziećmi w ogóle. Będziemy siedzieć w domu i czekać na ciebie, tak? A ty przyjdziesz wykończony i pójdziesz spać i tyle będzie z naszego życia.
- Ja rozumiem, że to trudne. Ale zawsze jest jakieś wyjście - próbował ją uspokoić Winiar, jednak z mizernym skutkiem. - Właśnie o tym rozmawiałem z Anką. Powiedziała dokładnie to samo, co ty.
- Już nie przedstawiaj jej w taki dobrym świetle. A ja już zaczęłam szukać pracy...
- Wcale tego nie robię. Ona po prostu taka jest. A ja już nie wiem, za co się na mnie złościsz. Za to, że spędziłem z nią trochę czasu, czy że Rosjanie...
- Taaaak. Wiesz, co? Najlepiej będzie jak pojedziesz z Anią do Rosji.
- Też cię kocham... - mruknął pod nosem Michał, kierując się w stronę kuchni, skąd dobiegał przyjemny zapach obiadu. Uśmiechnął się blado. Chciał pocałować Dagmarę w policzek, ale ta odsunęła się.
- Widzę, że jeszcze nie przestawiłeś strefy czasowej po wyjeździe, bo zapominasz, o której jest obiad.
- Może znowu będę musiał - pomyślał, wpatrując się w jeden punkt przez dłuższą chwilę. - Przepraszam. Wpadłem na Anię w parku i zaprosiła mnie na kawę.
- I oczywiście kawa z przyjaciółeczką, bardzo bliską swoją drogą, jest ważniejsza od obiadu z rodziną - kobieta trzasnęła pokrywką.
- Daga, co jest? Przeprosiłem cię przecież, nie skacz tak na mnie. Po prostu... Pomagała mi rozeznać się w pewnej kwestii, którą muszę poruszyć również z tobą.
- No tak, ale najpierw z nią!
- Po prostu wpadłem na nią w parku! - powiedział nieco głośniej, a kobieta spojrzała na niego z żalem. - Proszę, nie wmawiaj mi win. Nie zdradzam cię, bo zapewne takiej deklaracji teraz oczekujesz.
- Dobrze, ale jutro sobie znajduję przystojnego przyjaciela i zaczynam się umawiać na kawki, herbatki i spotkania w parku - brunetka przedrzeźniała męża.
- Kocham cię, wiesz? - w końcu pozwoliła się pocałować. - To dość ważna sprawa. Dotyczy nie tylko mnie, ale nas wszystkich, naszej przyszłości...
- Coś się stało? - Dagmara zmieniła ton i przybrała zmartwioną minę.
- Rozmawiałem po treningu z Piechockim... - zaczął powoli, dokładnie ważąc słowa. Nie spodziewał się spokojnej reakcji. - Chodzi o mój kontrakt.
- Przecież masz jeszcze ważny.
- Chodzi o to, że otrzymałem pewną propozycję... - urwał na chwilę, patrząc jej w oczy. - Z Rosji...
- Ale... ją odrzuciłeś, prawda? - wycedziła każde słowo powoli. - Przecież nie możesz zerwać kontraktu.
- Istnieje możliwość wykupienia... - zaczął ostrożnie, jednak przerwała mu gwałtownie.
- Jakiego wykupienia?!
- Daguś, proszę, nie krzycz. Zaraz wszystko ci wytłumaczę, tylko się uspokój. To tylko propozycja..
- Ale przecież tu nie ma co tłumaczyć! Zostajemy w Bełchatowie!
- Zdecydowałaś za mnie, nie chcąc nawet znać mojego zdania? - zapytał chłodno. Zdziwiło go to. Wiedział, że Dagmara będzie się sprzeciwiała, ale nie sądził, że od razu podejmie decyzję.
- Chyba nie myślisz poważnie o przenosinach do Rosji?
- To trudna decyzja, której nie chcę podejmować pod wpływem emocji. Dopiero co się dowiedziałem, chcę to wszystko przemyśleć na spokojnie.
- Jak ty to sobie wyobrażasz? Kolejna przeprowadzka, nowe przedszkole dla Oliviera, nowi ludzie, otoczenie. Ileż można?
- Jeszcze nad tym nie myślałem...
- A czy ty kiedyś myślałeś? Co ja czuję, siedząc sama w domu, gotując, piorąc. Moje znajomości za granicą to tylko żony i dziewczyny innych siatkarzy. Na początku zresztą nie mam nikogo. Dopiero potem, po długich samotnych dniach. Ty się rozwijasz na hali, trenujesz, a ja? Już nie mówiąc o Olim. Dla naszego dziecka nie jest dobra częsta zmiana otoczenia. Ma tu już swoich kolegów. A w Rosji się nie dogada z dziećmi w ogóle. Będziemy siedzieć w domu i czekać na ciebie, tak? A ty przyjdziesz wykończony i pójdziesz spać i tyle będzie z naszego życia.
- Ja rozumiem, że to trudne. Ale zawsze jest jakieś wyjście - próbował ją uspokoić Winiar, jednak z mizernym skutkiem. - Właśnie o tym rozmawiałem z Anką. Powiedziała dokładnie to samo, co ty.
- Już nie przedstawiaj jej w taki dobrym świetle. A ja już zaczęłam szukać pracy...
- Wcale tego nie robię. Ona po prostu taka jest. A ja już nie wiem, za co się na mnie złościsz. Za to, że spędziłem z nią trochę czasu, czy że Rosjanie...
- Taaaak. Wiesz, co? Najlepiej będzie jak pojedziesz z Anią do Rosji.
- Nie powiedziałem, że
podjąłem decyzję, a ty już spakowałaś mi walizki – rzucił tylko, prostując się
gwałtownie, po czym niemal wybiegł z mieszkania, trzaskając drzwiami.
- Michał! – zawołała za
nim Dagmara, jednak nie usłyszała odpowiedzi. Usiadła bezradnie na krześle i
schowała twarz w dłoniach, maskując płynące z oczu łzy.
* * *
- Ciocia Aniaaa! -
usłyszałam głos dziecka, a po chwili poczułam szarpnięcie za rękę. Odwróciłam
się lekko i ujrzałam małego chłopca, w którym rozpoznałam Oliviera
Winiarskiego. Za nim podążała lekko zdyszana Dagmara. Widząc mnie przystanęła
niepewnie.
- Cześć, smyku - uśmiechnęłam się do blondyna, nie spuszczając jednak wzroku z jego matki. Po chwili zastanowienia przywitałam się z nią. - Dzień dobry.
- Dzień dobry. Synku, nie dręcz Ani, pewnie się spieszy.
- Nie, nie - odparłam szybko, co żona Michała skomentowała uniesieniem brwi. - Właściwie to dopiero przyszłam i nie sądzę, bym szybko stąd wyszła...
- Aż tak wielkie zakupy cię czekają? - spytała kobieta, poprawiając chłopcu koszulkę.
- W sumie chodzi tylko o prezent dla przyjaciółki, ale znając moje zamiłowanie do zakupów - tu skrzywiłam się lekko, co przyjęła z nieznacznym uśmiechem. - zapewne zajmie mi to dość sporo czasu.
- Także chyba nie powinniśmy cię zatrzymywać...
- Mamo, a może pomożemy cioci? - powiedział niespodziewanie Oli, a ja stanęłam zesztywniała, czekając na reakcję Dagmary.
- Ale my nie znamy cioci przyjaciółki i chyba ona sama najlepiej wie, co jej przyjaciółka lubi - Winiarska próbowała wymówić synkowi ten pomysł.
- No ale psecies to ciocia Ewaaa - chłopczyk spojrzał na mamę z politowaniem, a ja miałam ochotę parsknąć śmiechem. Wyglądał zupełnie jak Michał. - No maaamo, nie bądź taaakaa!
- No dobrze. Zatem czego może potrzebować ciocia Ewa? - zamyśliła się kobieta. W trójkę maszerowaliśmy przez centrum handlowe.
- Nowego misia? - zaproponował Olivier, marszcząc uroczo brwi. - Dałbym jej swojego, ale jest taaaki zniscooonyy... - rozłożył ręce, by podkreślić wielkość straty. Spojrzałam na niego z zainteresowaniem. - A jeśli cioci nie spodoba się miś, to ja baaaldzo chętnie go psyjmę i się nie zmalnuje! - zawołał ze śmiechem.
- Wiesz, Oli, sądzę, że ciocia Ewa jest troszkę za duża na misa - powiedziałam, siląc się na spokój, choć wargi mi drgały. - Nie wiem... Perfumy?
- Jakbyś miał mało zabawek - mruknęła brunetka. - Perfumy jak najbardziej. W końcu u kobiet nigdy się nie zmarnują - uśmiechnęła się nikle.
- Playboy, Channel, Lacosta, Hugo Boss... - wyliczałam z żałością, gdy przechodziliśmy między regałami w drogerii. - Matko z ojcem, w życiu nie wybiorę!
- Ciooociuu, a tee? - Oli niemal podbiegł do mnie z różowym flakonikiem. - W przedskolu taka Ola się chwaliła, że ma takie z lalką...
- Dziękujemy, skarbie - ucałowała synka w czółko. - Powąchaj, czy nie za mdłe jak dla Ewy - kobieta podsunęła flakon do powąchania.
- Sądzę, że musimy pójść w coś intensywniejszego - powiedziałam z namysłem, sięgając po inne naczynko z kremowo-różowym płynem. - A ten? Playboy. Sexy, Lovely... Za dużo tego.
- A ona ma faceta? Albo kogoś na oku? - zmieniła temat moja towarzyszka.
- Coś wspominała o Bartmanie - odparłam powoli, przysuwając do nosa to jeden, to drugi flakonik. - Sama już nie wiem. Ostatnio raczej zajmowałyśmy się sprawą Kurka. Trochę mi głupio z tego powodu...
- To koniecznie musimy wybrać coś, co mu w głowie zawróci. Hmm… Może ten? - Dagmara wyraźnie zaangażowała się w poszukiwania.
- Jednak Sexy? - zaśmiałam się, wąchając kolejny raz podane perfumy. - Chyba jest najlepszy ze wszystkich. Podoba mi się. Bierzemy!
- Oby Zbyszkowi też się spodobał. Wracasz już do domu?
- Teraz marzę o kawie i jakimś ciastku. Zmęczyły mnie te poszukiwania - przyznałam szczerze, na co Winiarska uśmiechnęła się szerzej. - Może macie chwilę? Rety, nawet nie pomyślałam, że może macie inne zajęcia i was tak ciągam po tych sklepach...
- Ciaaaaachooo! - krzyknął na całe piętro Olivier i pognał przed siebie.
- Chyba nie mam innego wyboru, jak skorzystać z propozycji, prawda? - zaśmiała się do mnie.
- No tak - stwierdziłam. Kilka chwil później siedzieliśmy w trójkę przy stoliku, czekając na kelnera. - Swoją drogą, bardzo cię podziwiam. Praca Michała nie należy do łatwych nie tylko dla niego, ale przede wszystkim dla rodziny. Akceptujesz to, sama pracujesz, a jeszcze masz czas na Oliego, dom, znajomych...
- Może spytam na wstępie.. Michał kazał ci ze mną pogadać, tak?
- Dlaczego tak sądzisz? - odparłam pytaniem na pytanie, patrząc na nią z lekko przekrzywioną głową w bok. Dagmara spojrzała krótko na syna, który wertował kolorowe kartki menu, machając energiczne nogami, po czym znowu przeniosła wzrok na mnie. - Przyjaźnimy się z Michałem, o ile można to tak nazwać. Wnioskuję, że powiedział ci już o propozycji z Rosji?
- Tak, powiedział. Także, to, że rozmawiał wcześniej z tobą. Chciał żebyś mnie urobiła?
- Nic z tych rzeczy - zaprzeczyłam, kręcąc głową. - On się martwi, i to bardzo. Kocha cię nad życie i zrobi dla was wszystko. Musisz wiedzieć, że on jest gotowy zrezygnować z tego kontraktu dla was. Bo rodzina jest dla niego ważniejsza.
- Ty mówisz jak on, on twierdzi, że mówię jak ty... Nie chcę się znów przeprowadzać i zaczynać od zera, skoro tu tak dobrze sobie radzę.
- On nie przyjmie tego kontraktu. Jest mu dobrze tutaj. Rozumiem, że masz wątpliwości. Ja też bym miała, jak każdy z resztą. Nie powiem, że wiedziałaś, na co się piszesz, wychodząc za Michała. To jego praca. Wiem, że ją akceptujesz. Ale zaufaj mu. Zapewniam cię, że wolałby zrezygnować z gry, niż was stracić.
- Chciałabym, żeby było jak mówisz. Czyli mu nie doradzałaś Rosji ani nic? Wiesz, on taki zachwycony tobą...
- Zachwycony..? - spytałam cicho, nie kryjąc zdziwienia. Szybko jednak opanowałam drżący głos. - Oczywiście, że nie. Poprosiłam go tylko, żeby porozmawiał z tobą, kierował się własnymi priorytetami, a nie naciskiem osób trzecich. Jest dla mnie jak starszy brat. Nie znamy się zbyt długo, ale Michał jest bardzo otwartym człowiekiem, widać po nim wszystkie emocje. Dlatego jestem pewna, że odmówi Rosjanom, nie ważne, ile pieniędzy mu zaproponują. Ważne, byś wspierała go w tych chwilach. Musi wiedzieć, że ma oparcie w rodzinie.
- Nic dziwnego, że urzekły go te twoje gadki - mruknęła do mnie. - No ale mnie też.
- Nie lubisz mnie - bardziej stwierdziłam, niż zapytałam. Kelnerka przyniosła nasze zamówienie, na co skinęłam jej głową, a następnie ponownie zwróciłam się w stronę Winiarskiej. - Nic nie łączy mnie z Michałem, zrozum. Jest wspaniałym facetem, ale żonatym. A jego żoną jesteś ty. I tym bardziej nie zamierzam się w to angażować od strony uczuciowej. Poza tym, Bartek chyba nie byłby tym zachwycony.
- Mniejsza o to. Powiedzmy, że ci wierzę Skoro już jesteśmy przy szanownym Bartoszu... Co tam między wami?
- Chyba nic takiego... Staram się na razie go ogarnąć, zrozumieć. Ale jest to dość trudne. Bartek jest... skomplikowanym człowiekiem.
- Uwierz, że coś o tym wiem. Zamierzasz coś na poważnie… z nim?
- Sama nie wiem. Nigdy nie otrzymałam od mężczyzn innego uczucia, niż zawodu. Nie wiem, czy będę potrafiła zaufać temu wariatowi. Choć on usilnie mnie namawia i czasami łapię się na tym, że chciałabym...
- Chyba rozumiem. Tylko nie wiem czy Bartek jest odpowiedni na taki pierwszy poważny związek...
- Co masz na myśli? - zapytałam, unosząc głowę. Poważny związek nieodwołalnie skojarzył mi się z dziećmi, nie wiedzieć czemu. Spojrzałam na Oliego, który pałaszował swoje ciastko, siedząc spokojnie - nawet za spokojnie, jak na niego.
- No wiesz.. Tak na serio a nie bujanie się parę dni i do widzenia.
- Tak... Sądzisz, że on mógłby... Potrafiłby się tak zachować wobec mnie? Nie znam go. Boję się tego, co może nastąpić. Ewa sądzi, że jest w porządku. Michał uparcie mnie namawia, żebym dała mu szansę. A ja sama mam pustkę w głowie. Z jednej strony chcę i to bardzo, ale po chwili włącza mi się racjonalne myślenie i to wszystko nie wygląda już tak kolorowo.
- Chyba każdy ma troszkę racji. Moje zdanie o nim nie jest najlepsze. Znaczy nie mam nic do niego, ale to wciąż duże dziecko.
- Coś w tym jest. Ciągle nie przestaje mnie zaskakiwać... - uśmiechnęłam się lekko.
- Znaczyy, że będzies moją ciooocią? - zapytał nagle Olivier, na co Dagmara parsknęła śmiechem.
- Zobaczymy, młody - poczochrałam go po blond czuprynie, po czym sięgnęłam po portfel. - Dziękuję wam za ten dzień. Gdyby nie wasza pomoc, pewnie jeszcze chodziłabym po sklepach.
- A ja nie dostałem swojego misia - powiedział smutnym głosem chłopiec. Uśmiechnęłam się znacząco do Dagmary, po czym wyciągnęłam z torebki miękkiego pluszaka niewielkich rozmiarów i podałam go młodemu Winiarskiemu. Ten aż pisnął i rzucił mi się na szyję przez stolik.
- Jesteś moją najfajowniejsą ciocią, ciociu! - zaśmiałam się głośno, całując malucha w czoło.
- Cześć, smyku - uśmiechnęłam się do blondyna, nie spuszczając jednak wzroku z jego matki. Po chwili zastanowienia przywitałam się z nią. - Dzień dobry.
- Dzień dobry. Synku, nie dręcz Ani, pewnie się spieszy.
- Nie, nie - odparłam szybko, co żona Michała skomentowała uniesieniem brwi. - Właściwie to dopiero przyszłam i nie sądzę, bym szybko stąd wyszła...
- Aż tak wielkie zakupy cię czekają? - spytała kobieta, poprawiając chłopcu koszulkę.
- W sumie chodzi tylko o prezent dla przyjaciółki, ale znając moje zamiłowanie do zakupów - tu skrzywiłam się lekko, co przyjęła z nieznacznym uśmiechem. - zapewne zajmie mi to dość sporo czasu.
- Także chyba nie powinniśmy cię zatrzymywać...
- Mamo, a może pomożemy cioci? - powiedział niespodziewanie Oli, a ja stanęłam zesztywniała, czekając na reakcję Dagmary.
- Ale my nie znamy cioci przyjaciółki i chyba ona sama najlepiej wie, co jej przyjaciółka lubi - Winiarska próbowała wymówić synkowi ten pomysł.
- No ale psecies to ciocia Ewaaa - chłopczyk spojrzał na mamę z politowaniem, a ja miałam ochotę parsknąć śmiechem. Wyglądał zupełnie jak Michał. - No maaamo, nie bądź taaakaa!
- No dobrze. Zatem czego może potrzebować ciocia Ewa? - zamyśliła się kobieta. W trójkę maszerowaliśmy przez centrum handlowe.
- Nowego misia? - zaproponował Olivier, marszcząc uroczo brwi. - Dałbym jej swojego, ale jest taaaki zniscooonyy... - rozłożył ręce, by podkreślić wielkość straty. Spojrzałam na niego z zainteresowaniem. - A jeśli cioci nie spodoba się miś, to ja baaaldzo chętnie go psyjmę i się nie zmalnuje! - zawołał ze śmiechem.
- Wiesz, Oli, sądzę, że ciocia Ewa jest troszkę za duża na misa - powiedziałam, siląc się na spokój, choć wargi mi drgały. - Nie wiem... Perfumy?
- Jakbyś miał mało zabawek - mruknęła brunetka. - Perfumy jak najbardziej. W końcu u kobiet nigdy się nie zmarnują - uśmiechnęła się nikle.
- Playboy, Channel, Lacosta, Hugo Boss... - wyliczałam z żałością, gdy przechodziliśmy między regałami w drogerii. - Matko z ojcem, w życiu nie wybiorę!
- Ciooociuu, a tee? - Oli niemal podbiegł do mnie z różowym flakonikiem. - W przedskolu taka Ola się chwaliła, że ma takie z lalką...
- Dziękujemy, skarbie - ucałowała synka w czółko. - Powąchaj, czy nie za mdłe jak dla Ewy - kobieta podsunęła flakon do powąchania.
- Sądzę, że musimy pójść w coś intensywniejszego - powiedziałam z namysłem, sięgając po inne naczynko z kremowo-różowym płynem. - A ten? Playboy. Sexy, Lovely... Za dużo tego.
- A ona ma faceta? Albo kogoś na oku? - zmieniła temat moja towarzyszka.
- Coś wspominała o Bartmanie - odparłam powoli, przysuwając do nosa to jeden, to drugi flakonik. - Sama już nie wiem. Ostatnio raczej zajmowałyśmy się sprawą Kurka. Trochę mi głupio z tego powodu...
- To koniecznie musimy wybrać coś, co mu w głowie zawróci. Hmm… Może ten? - Dagmara wyraźnie zaangażowała się w poszukiwania.
- Jednak Sexy? - zaśmiałam się, wąchając kolejny raz podane perfumy. - Chyba jest najlepszy ze wszystkich. Podoba mi się. Bierzemy!
- Oby Zbyszkowi też się spodobał. Wracasz już do domu?
- Teraz marzę o kawie i jakimś ciastku. Zmęczyły mnie te poszukiwania - przyznałam szczerze, na co Winiarska uśmiechnęła się szerzej. - Może macie chwilę? Rety, nawet nie pomyślałam, że może macie inne zajęcia i was tak ciągam po tych sklepach...
- Ciaaaaachooo! - krzyknął na całe piętro Olivier i pognał przed siebie.
- Chyba nie mam innego wyboru, jak skorzystać z propozycji, prawda? - zaśmiała się do mnie.
- No tak - stwierdziłam. Kilka chwil później siedzieliśmy w trójkę przy stoliku, czekając na kelnera. - Swoją drogą, bardzo cię podziwiam. Praca Michała nie należy do łatwych nie tylko dla niego, ale przede wszystkim dla rodziny. Akceptujesz to, sama pracujesz, a jeszcze masz czas na Oliego, dom, znajomych...
- Może spytam na wstępie.. Michał kazał ci ze mną pogadać, tak?
- Dlaczego tak sądzisz? - odparłam pytaniem na pytanie, patrząc na nią z lekko przekrzywioną głową w bok. Dagmara spojrzała krótko na syna, który wertował kolorowe kartki menu, machając energiczne nogami, po czym znowu przeniosła wzrok na mnie. - Przyjaźnimy się z Michałem, o ile można to tak nazwać. Wnioskuję, że powiedział ci już o propozycji z Rosji?
- Tak, powiedział. Także, to, że rozmawiał wcześniej z tobą. Chciał żebyś mnie urobiła?
- Nic z tych rzeczy - zaprzeczyłam, kręcąc głową. - On się martwi, i to bardzo. Kocha cię nad życie i zrobi dla was wszystko. Musisz wiedzieć, że on jest gotowy zrezygnować z tego kontraktu dla was. Bo rodzina jest dla niego ważniejsza.
- Ty mówisz jak on, on twierdzi, że mówię jak ty... Nie chcę się znów przeprowadzać i zaczynać od zera, skoro tu tak dobrze sobie radzę.
- On nie przyjmie tego kontraktu. Jest mu dobrze tutaj. Rozumiem, że masz wątpliwości. Ja też bym miała, jak każdy z resztą. Nie powiem, że wiedziałaś, na co się piszesz, wychodząc za Michała. To jego praca. Wiem, że ją akceptujesz. Ale zaufaj mu. Zapewniam cię, że wolałby zrezygnować z gry, niż was stracić.
- Chciałabym, żeby było jak mówisz. Czyli mu nie doradzałaś Rosji ani nic? Wiesz, on taki zachwycony tobą...
- Zachwycony..? - spytałam cicho, nie kryjąc zdziwienia. Szybko jednak opanowałam drżący głos. - Oczywiście, że nie. Poprosiłam go tylko, żeby porozmawiał z tobą, kierował się własnymi priorytetami, a nie naciskiem osób trzecich. Jest dla mnie jak starszy brat. Nie znamy się zbyt długo, ale Michał jest bardzo otwartym człowiekiem, widać po nim wszystkie emocje. Dlatego jestem pewna, że odmówi Rosjanom, nie ważne, ile pieniędzy mu zaproponują. Ważne, byś wspierała go w tych chwilach. Musi wiedzieć, że ma oparcie w rodzinie.
- Nic dziwnego, że urzekły go te twoje gadki - mruknęła do mnie. - No ale mnie też.
- Nie lubisz mnie - bardziej stwierdziłam, niż zapytałam. Kelnerka przyniosła nasze zamówienie, na co skinęłam jej głową, a następnie ponownie zwróciłam się w stronę Winiarskiej. - Nic nie łączy mnie z Michałem, zrozum. Jest wspaniałym facetem, ale żonatym. A jego żoną jesteś ty. I tym bardziej nie zamierzam się w to angażować od strony uczuciowej. Poza tym, Bartek chyba nie byłby tym zachwycony.
- Mniejsza o to. Powiedzmy, że ci wierzę Skoro już jesteśmy przy szanownym Bartoszu... Co tam między wami?
- Chyba nic takiego... Staram się na razie go ogarnąć, zrozumieć. Ale jest to dość trudne. Bartek jest... skomplikowanym człowiekiem.
- Uwierz, że coś o tym wiem. Zamierzasz coś na poważnie… z nim?
- Sama nie wiem. Nigdy nie otrzymałam od mężczyzn innego uczucia, niż zawodu. Nie wiem, czy będę potrafiła zaufać temu wariatowi. Choć on usilnie mnie namawia i czasami łapię się na tym, że chciałabym...
- Chyba rozumiem. Tylko nie wiem czy Bartek jest odpowiedni na taki pierwszy poważny związek...
- Co masz na myśli? - zapytałam, unosząc głowę. Poważny związek nieodwołalnie skojarzył mi się z dziećmi, nie wiedzieć czemu. Spojrzałam na Oliego, który pałaszował swoje ciastko, siedząc spokojnie - nawet za spokojnie, jak na niego.
- No wiesz.. Tak na serio a nie bujanie się parę dni i do widzenia.
- Tak... Sądzisz, że on mógłby... Potrafiłby się tak zachować wobec mnie? Nie znam go. Boję się tego, co może nastąpić. Ewa sądzi, że jest w porządku. Michał uparcie mnie namawia, żebym dała mu szansę. A ja sama mam pustkę w głowie. Z jednej strony chcę i to bardzo, ale po chwili włącza mi się racjonalne myślenie i to wszystko nie wygląda już tak kolorowo.
- Chyba każdy ma troszkę racji. Moje zdanie o nim nie jest najlepsze. Znaczy nie mam nic do niego, ale to wciąż duże dziecko.
- Coś w tym jest. Ciągle nie przestaje mnie zaskakiwać... - uśmiechnęłam się lekko.
- Znaczyy, że będzies moją ciooocią? - zapytał nagle Olivier, na co Dagmara parsknęła śmiechem.
- Zobaczymy, młody - poczochrałam go po blond czuprynie, po czym sięgnęłam po portfel. - Dziękuję wam za ten dzień. Gdyby nie wasza pomoc, pewnie jeszcze chodziłabym po sklepach.
- A ja nie dostałem swojego misia - powiedział smutnym głosem chłopiec. Uśmiechnęłam się znacząco do Dagmary, po czym wyciągnęłam z torebki miękkiego pluszaka niewielkich rozmiarów i podałam go młodemu Winiarskiemu. Ten aż pisnął i rzucił mi się na szyję przez stolik.
- Jesteś moją najfajowniejsą ciocią, ciociu! - zaśmiałam się głośno, całując malucha w czoło.
* * *
- Nie biegaj tak, bo się
spocisz - zaśmiałam się, opierając się wygodnie o drewnianą obudowę kanapy,
patrząc na krzątanie się przyjaciółki.
- Co? Spocisz się? Spociłam się? - rzucała między oddechami Ewa, zerkając na materiał bluzki w okolicy pach.
- Ewiś, uspokój się. Wyglądasz ślicznie - starałam się powstrzymać kolejne parsknięcie. - Jeśli Batman nie zwróci na ciebie uwagi, to albo jest debilem, albo gejem. W sumie, to chyba to samo...
- Trochę więcej tolerancji, moja droga - uśmiechnęła się Łasicz, trzęsąc głową i roztrzepując rozpuszczone włosy. - Może być, czy związać?
- Zostaw tak jak jest. Nawet lekko ci się kręcą, ładnie. A co do Bartmana, wiesz, że się staram. Ale po prostu coś mi w nim nie pasuje.
- Tobie w każdym coś nie pasuje. Mam szczęście, że nie wyleciałam jeszcze na zbity bruk. Tfu, albo na bruk, albo na zbity pysk! Coś mi się na mózg rzuciło...
- Nie coś, a ktoś - spojrzałam na nią znacząco, a potem na zegarek. - Lepiej się zbieraj, bo jeszcze się spóźnisz.
- Cichaj. I trzymaj kciuki. Albo lepiej się ucz. Ale uczyć się można trzymając kciuki. Dobra, lecę, pa! - Łasicz wyrzucała z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego. Po chwili, również niczym karabin, huknęły za nią drzwi. Nie minęła sekunda, nim Ewa wróciła, chwyciła za torebkę i z przepraszającym wzrokiem oraz zarumienionymi policzkami znów wybiegła, tym razem na dobre.
- Nie mam na nią siły... - westchnęłam, kręcąc głową, po czym ruszyłam w stronę swojego pokoju.
- Co? Spocisz się? Spociłam się? - rzucała między oddechami Ewa, zerkając na materiał bluzki w okolicy pach.
- Ewiś, uspokój się. Wyglądasz ślicznie - starałam się powstrzymać kolejne parsknięcie. - Jeśli Batman nie zwróci na ciebie uwagi, to albo jest debilem, albo gejem. W sumie, to chyba to samo...
- Trochę więcej tolerancji, moja droga - uśmiechnęła się Łasicz, trzęsąc głową i roztrzepując rozpuszczone włosy. - Może być, czy związać?
- Zostaw tak jak jest. Nawet lekko ci się kręcą, ładnie. A co do Bartmana, wiesz, że się staram. Ale po prostu coś mi w nim nie pasuje.
- Tobie w każdym coś nie pasuje. Mam szczęście, że nie wyleciałam jeszcze na zbity bruk. Tfu, albo na bruk, albo na zbity pysk! Coś mi się na mózg rzuciło...
- Nie coś, a ktoś - spojrzałam na nią znacząco, a potem na zegarek. - Lepiej się zbieraj, bo jeszcze się spóźnisz.
- Cichaj. I trzymaj kciuki. Albo lepiej się ucz. Ale uczyć się można trzymając kciuki. Dobra, lecę, pa! - Łasicz wyrzucała z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego. Po chwili, również niczym karabin, huknęły za nią drzwi. Nie minęła sekunda, nim Ewa wróciła, chwyciła za torebkę i z przepraszającym wzrokiem oraz zarumienionymi policzkami znów wybiegła, tym razem na dobre.
- Nie mam na nią siły... - westchnęłam, kręcąc głową, po czym ruszyłam w stronę swojego pokoju.
- Ewka, hej! - zawołał do
niej, gdy tylko ich spojrzenia spotkały się. Pomachał do niej, kiwając
zachęcająco, by podeszła do niego.
- Cześć - uśmiechnęła się
najbardziej czarująco, jak potrafiła.
- No heej - odparł lekko zachrypniętym głosem, po którym poczuła gęsią skórkę na całym ciele. Obcisła koszulka opinała się na mocnych ramionach, na których opierał się o bandę reklamową. - Co słychać?
- W porządku - odruchowo poprawiła włosy. - Trzymam mocno kciuki za dzisiejszy mecz i mam nadzieję, że mnie nie zawiedziecie.
- My? - pochylił się prowokująco, uparcie patrząc prosto w jej oczy. Chwilę wytrzymała to spojrzenie, po czym speszona spuściła wzrok. - Zawsze dajemy radę.
Patrzenie w podłogę nagle dodało jej uwagi.
- Tak, to dlaczego nie macie kompletu punktów? - zapytała. Uniosła głowę. Niemal musnęła jego nos. Patrzyli teraz sobie w oczy z odległości kilku centymetrów.
- Dajemy też szansę innym na wykazanie się - odparł z nie mniejszą pewnością. - Teraz jednak muszę cię przeprosić, zaraz zaczynamy - odsunął się od niej z uśmiechem słysząc, jak nie udało jej się powstrzymać westchnienia. Łasicz patrzyła chwilę za chłopakiem. Potem skierowała się na miejsce, z paniką dotykając policzków i przekonując się, że są tak gorące, jak się spodziewała.
- No heej - odparł lekko zachrypniętym głosem, po którym poczuła gęsią skórkę na całym ciele. Obcisła koszulka opinała się na mocnych ramionach, na których opierał się o bandę reklamową. - Co słychać?
- W porządku - odruchowo poprawiła włosy. - Trzymam mocno kciuki za dzisiejszy mecz i mam nadzieję, że mnie nie zawiedziecie.
- My? - pochylił się prowokująco, uparcie patrząc prosto w jej oczy. Chwilę wytrzymała to spojrzenie, po czym speszona spuściła wzrok. - Zawsze dajemy radę.
Patrzenie w podłogę nagle dodało jej uwagi.
- Tak, to dlaczego nie macie kompletu punktów? - zapytała. Uniosła głowę. Niemal musnęła jego nos. Patrzyli teraz sobie w oczy z odległości kilku centymetrów.
- Dajemy też szansę innym na wykazanie się - odparł z nie mniejszą pewnością. - Teraz jednak muszę cię przeprosić, zaraz zaczynamy - odsunął się od niej z uśmiechem słysząc, jak nie udało jej się powstrzymać westchnienia. Łasicz patrzyła chwilę za chłopakiem. Potem skierowała się na miejsce, z paniką dotykając policzków i przekonując się, że są tak gorące, jak się spodziewała.
Mecz przebiegał pod dyktando drużyny z Bełchatowa, choć
Jastrzębianie wcale nie pozostawiali w cieniu rywali. Nie każda piłka była dokładnie
dogrywana do rozgrywającego, jednak widać było, że oba zespoły cieszą się grą.
W ataku błyszczeli głównie Wlazły i Kurek, zaś po drugiej stronie siatki
Bartman i Kubiak. Ewa wpatrywała się w nich z coraz większymi oczami, szukając
wzrokiem piłki, którą trudno było zlokalizować po atomowych atakach i
zagrywkach. Nie była pewna, której drużynie kibicować. Lubiła obie drużyny,
choć Jastrzębski Węgiel chyba jednak trochę bardziej. Nie tylko ze względu na
Zbigniewa, ale też przez to, iż to nie oni byli faworytami tego spotkania. Jak
się okazało, miała rację. Niecałe dwie godziny później to drużyna Skry
schodziła z boiska z uśmiechami na ustach, wygrywając mecz ze stratą tylko
jednego seta.
Zebrawszy swoje rzeczy, wstała z miejsca i ruszyła w stronę
płyty boiska. Po okazaniu ochroniarzowi swojej akredytacji, zaczęła szukać w
tłumie zawodników i ich znajomych sylwetki Bartmana. Po drodze nie zauważyła
jednak klubowego kolegi bruneta.
- O, Ewka, hej – uśmiechnął
się Michał Kubiak, chwytając dziewczynę za ramię.
- Michał? Cześć, gratuluję
meczu – również odpowiedziała uśmiechem, przytulając się lekko na przywitanie.
- Przegraliśmy –
przypomniał jej ze zmarszczonymi brwiami.
- Ale graliście naprawdę
niesamowicie. Zniwelujecie błędy własne i następnym razem nikt was nie
powstrzyma. Słuchaj, nie widziałeś gdzieś Zbyszka? Szukam go od jakichś
dziesięciu minut, a w tym tłumie, i przy moim wzroście, nie umiem go nigdzie
zlokalizować.
- Zibi? Chyba udzielał
wywiadu gdzieś przy kwadracie. Nie wiem, czy nie zjedzą cię fanki. Czatują tam
na niego od – wskazał jej odpowiedni kierunek, po czym zamilknął.
- Coś nie tak? – Ewa spojrzała
we wskazane miejsce i wstrzymała oddech.
Bartman stał otoczony tłumem wielbicielek, które piszczały
wniebogłosy, podsuwając mu co chwilę do podpisania kartki i notesy. Kilka z
nich nawet odsłoniło ramiona i dekolty. Zaś sam oblegany wcale nie wydawał się
być zmęczony, tylko z coraz to szerszym uśmiechem i nie mniejszą ochotą
rozdawał autografy. Kiedy jedna z dziewczyn niemal przytuliła się do niego,
podeszła do nich druga, która nieznacznie pochyliła się w jego kierunku i coś
powiedziała mu do ucha, na co on skinął głową z uśmiechem. Nie wydawało się, by
miał to szybko zakończyć. Łasicz niepewnie spojrzała na Kubiaka, po czym
poprawiła torbę na ramieniu i odwróciła się z zamiarem opuszczenia boiska.
- Ewa, ja… - usłyszała
jeszcze głos Michała. – Przekazać mu coś?
- Chyba nie. Chociaż…
Powiedz, że nie mogłam dłużej czekać, a nie chciałam niszczyć dobrej zabawy –
powiedziała lekko drżącym głosem, po czym uśmiechnęła się nieznacznie. – Dzięki,
Misiek.
- Nie ma sprawy – siatkarz
przytulił ją lekko. – Odezwij się czasem, co?
- Pewnie. Powodzenia.
Odeszła szybkim krokiem, starając się spokojnie oddychać.
Jeszcze nikt nie potraktował jej w taki sposób, nie zlekceważył jej. Nie była
mściwą osobą. Było jej raczej przykro, że chłopak, którego uważała za naprawdę
ułożonego i sympatycznego, okazał się być kobieciarzem i pewnym siebie dupkiem,
którego sława obchodzi więcej, niż przyjaciele.
* * *
- Ewiś, to wy? Trzeba było
powiedzieć, wyniosłabym się do dziewczyn, albo Miśka czy Bartka. A tak będę wam
przeszkaa... - urwałam, widząc samotnie stojącą przy drzwiach przyjaciółkę.
Stała jakby wmurowana, nie wykonując nawet najmniejszego ruchu. Nie
przeszkadzała jej nawet opadająca na oczy grzywka. - Eww?
- Tak, to my, Ewa Łasicz - cisnęła torebkę na szafkę.
- Co się stało? Dlaczego nie jesteś... - podeszłam kilka kroków w jej stronę, jednak zatrzymałam się, gdy przerwała mi gwałtownie.
- Bo jestem sama. I będę sama.
- Co się stało? - powtórzyłam uparcie, podnosząc torebkę, która spadła na ziemię, i powiesiłam ją na odpowiednim haczyku. - To jego wina, tak? Co ci zrobił?
- Nic mi nie zrobił, daj spokój - machnęła ręką, kierując się do kuchni. Oparła się o blat. - Po prostu, znów zbyt szybko zrobiłam sobie nadzieję myśląc, że jestem dla niego kimś szczególnym. A to był tylko zwykły flirt, jak z każdą inną.
- Ale o czym ty mówisz? - spojrzałam na nią ze zdziwieniem. - Przecież mówiłaś, że to coś szczególnego, że... Co się zmieniło? Ty nigdy nie rezygnujesz, zawsze wierzysz do końca. Co poszło nie tak?
- Nic nie poszło, bo nic nie było - Łasicz wzruszyła ramionami, ukrywając przede mną swoją twarz. - Ja, jak pensjonarka, zarumieniona i niemal trzęsąca warkoczami, ekscytowałam się krótką rozmową. A potem on, zwyczajnie, taką samą krótką rozmowę prowadził z inną dziewczyną.
- Kurna, przestań sypać zagadkami! - zawołałam, lekko uderzając dłonią w stół. - Wiesz, że tego nie lubię. Z jaką dziewczyną? O co chodzi?
- Uspokój się, to nie katastrofa Tytanika, to kolejny dowód, że zostanę singlem z goldenem u stóp - uśmiechnęła się smutno Ewa. - Po prostu, po meczu chciałam do niego iść, a on gadał z jakąś laską i najwyraźniej się z nią umawiał.
- Od początku coś mi w nim nie pasowało... - mruknęłam, spacerując między oknem a lodówką. Ewę zawsze denerwowało takie chodzenie bez sensu, ale tym razem nawet nie mrugnęła. - Ja tego tak nie zostawię... - mruknęłam do siebie, po czym dodałam głośniej: - Jest zły, nie jest, to nie ważne. Sądzę, że powinnaś z nim pogadać. Za bardzo zaangażowałaś się w to wszystko. Jeśli nie wyjaśnisz sprawy, to będziesz się zadręczać i dopiero będziemy miały Tytanika.
- Ja? Zadręczać? Przejdę nad tym do porządku dziennego, jak zwykle. Już przyzwyczaiłam się do wizji bycia samotną i kolejny facet utwierdził mnie w tym przekonaniu. I nie sądzę, żeby był zły. To ja za dużo sobie wyobrażałam, bezpodstawnie zresztą.
- Ewa... - spojrzałam na nią znacząco i pokręciłam głową. Prawda była taka, że wiedziałam, iż tego nie zrobi. Byłyśmy podobne do siebie. Byłam niemal na sto procent pewna, że nie prześpi pierwszych kilku nocy, będzie się włóczyła po mieszkaniu przez cały weekend, a ja nie będę potrafiła jej pomóc. Mimo wszystko, postanowiłam grać na zwłokę. Może i nie byłam miłośniczką pana Bartmana, ale tutaj chodziło o szczęście mojej przyjaciółki. - Mimo to, powinnaś z nim porozmawiać. Nie można wystawiać osądów na podstawie domysłów i plotek. Sama mnie tego nauczyłaś.
- Wiem - mruknęła. - Szczerze mówiąc, znam siebie i wiem, że znów za nim polecę, a tego byśmy nie chciały. Niemniej jednak, pogada... - przerwała, słysząc dźwięk smsa. Wyjęła telefon i odczytała wiadomość.
- To od niego..? - powiedziałam cicho, patrząc na nią w napięciu. Przez jej twarz przebiegało setki uczuć na raz.
- Od niego. Pyta, dlaczego nie czekałam na niego po meczu.
- Więc, dlaczego?
- Bo widziałam go gadającego z inną laską! I to nie było "czy mogę prosić o autograf?" ,,Jasne".
- Napisz prawdę. Jestem ciekawa jego reakcji.
- Napisałam - stwierdziła. Po chwili rozległ się dzwonek, tym razem połączenia. Odebrała. - Słucham. Oczywiście, widziałam i słyszałam. Jak mówiłeś, że masz dużo czasu. Nie zamierzałeś poświęcić go mnie? Jak to, pytała o wywiad? - Ewa spłonęła rumieńcem, a ja pokiwałam głową. - Przepraszam, odebrałam to zupełnie inaczej... Tak, oczywiście. Ale może już nie dzisiaj? Dam znać. Pa.
- Tak, to my, Ewa Łasicz - cisnęła torebkę na szafkę.
- Co się stało? Dlaczego nie jesteś... - podeszłam kilka kroków w jej stronę, jednak zatrzymałam się, gdy przerwała mi gwałtownie.
- Bo jestem sama. I będę sama.
- Co się stało? - powtórzyłam uparcie, podnosząc torebkę, która spadła na ziemię, i powiesiłam ją na odpowiednim haczyku. - To jego wina, tak? Co ci zrobił?
- Nic mi nie zrobił, daj spokój - machnęła ręką, kierując się do kuchni. Oparła się o blat. - Po prostu, znów zbyt szybko zrobiłam sobie nadzieję myśląc, że jestem dla niego kimś szczególnym. A to był tylko zwykły flirt, jak z każdą inną.
- Ale o czym ty mówisz? - spojrzałam na nią ze zdziwieniem. - Przecież mówiłaś, że to coś szczególnego, że... Co się zmieniło? Ty nigdy nie rezygnujesz, zawsze wierzysz do końca. Co poszło nie tak?
- Nic nie poszło, bo nic nie było - Łasicz wzruszyła ramionami, ukrywając przede mną swoją twarz. - Ja, jak pensjonarka, zarumieniona i niemal trzęsąca warkoczami, ekscytowałam się krótką rozmową. A potem on, zwyczajnie, taką samą krótką rozmowę prowadził z inną dziewczyną.
- Kurna, przestań sypać zagadkami! - zawołałam, lekko uderzając dłonią w stół. - Wiesz, że tego nie lubię. Z jaką dziewczyną? O co chodzi?
- Uspokój się, to nie katastrofa Tytanika, to kolejny dowód, że zostanę singlem z goldenem u stóp - uśmiechnęła się smutno Ewa. - Po prostu, po meczu chciałam do niego iść, a on gadał z jakąś laską i najwyraźniej się z nią umawiał.
- Od początku coś mi w nim nie pasowało... - mruknęłam, spacerując między oknem a lodówką. Ewę zawsze denerwowało takie chodzenie bez sensu, ale tym razem nawet nie mrugnęła. - Ja tego tak nie zostawię... - mruknęłam do siebie, po czym dodałam głośniej: - Jest zły, nie jest, to nie ważne. Sądzę, że powinnaś z nim pogadać. Za bardzo zaangażowałaś się w to wszystko. Jeśli nie wyjaśnisz sprawy, to będziesz się zadręczać i dopiero będziemy miały Tytanika.
- Ja? Zadręczać? Przejdę nad tym do porządku dziennego, jak zwykle. Już przyzwyczaiłam się do wizji bycia samotną i kolejny facet utwierdził mnie w tym przekonaniu. I nie sądzę, żeby był zły. To ja za dużo sobie wyobrażałam, bezpodstawnie zresztą.
- Ewa... - spojrzałam na nią znacząco i pokręciłam głową. Prawda była taka, że wiedziałam, iż tego nie zrobi. Byłyśmy podobne do siebie. Byłam niemal na sto procent pewna, że nie prześpi pierwszych kilku nocy, będzie się włóczyła po mieszkaniu przez cały weekend, a ja nie będę potrafiła jej pomóc. Mimo wszystko, postanowiłam grać na zwłokę. Może i nie byłam miłośniczką pana Bartmana, ale tutaj chodziło o szczęście mojej przyjaciółki. - Mimo to, powinnaś z nim porozmawiać. Nie można wystawiać osądów na podstawie domysłów i plotek. Sama mnie tego nauczyłaś.
- Wiem - mruknęła. - Szczerze mówiąc, znam siebie i wiem, że znów za nim polecę, a tego byśmy nie chciały. Niemniej jednak, pogada... - przerwała, słysząc dźwięk smsa. Wyjęła telefon i odczytała wiadomość.
- To od niego..? - powiedziałam cicho, patrząc na nią w napięciu. Przez jej twarz przebiegało setki uczuć na raz.
- Od niego. Pyta, dlaczego nie czekałam na niego po meczu.
- Więc, dlaczego?
- Bo widziałam go gadającego z inną laską! I to nie było "czy mogę prosić o autograf?" ,,Jasne".
- Napisz prawdę. Jestem ciekawa jego reakcji.
- Napisałam - stwierdziła. Po chwili rozległ się dzwonek, tym razem połączenia. Odebrała. - Słucham. Oczywiście, widziałam i słyszałam. Jak mówiłeś, że masz dużo czasu. Nie zamierzałeś poświęcić go mnie? Jak to, pytała o wywiad? - Ewa spłonęła rumieńcem, a ja pokiwałam głową. - Przepraszam, odebrałam to zupełnie inaczej... Tak, oczywiście. Ale może już nie dzisiaj? Dam znać. Pa.
- Widzisz? Mówiłam –
uśmiechnęłam się triumfująco, jednak jej mina nadal nie była zbyt szczęśliwa.
- Odnoszę wrażenie, że on
nie traktuje tego tak, jak ja… - zaczęła niepewnie. – Że to dla niego tylko
luźna znajomość, że wszystko będzie tak jak zawsze, trzy bartmanowskie „zetki”:
zauroczyć, zaliczyć, zapomnieć.
- Oj, Eww – przytuliłam ją
mocno, nie kryjąc rozbawienia. – Kochanie, nie jestem jego fanką, ale też nie
osądzałabym go tak pochopnie. A nuż widelec będzie inaczej? Daj mu szansę,
niech się chłopak wykaże.
- Ale spójrz, dzisiaj to
był tylko wywiad. A i tak zachowywał się, jakby zapomniał o mnie, o naszym
spotkaniu. Co, jeśli zawsze siatkówka i sława będą ważniejsze?
- Słuchaj, nikt nie mówił,
że będzie łatwo. Takie są niestety skutki znajomości ze sportowcami, życie na
walizkach – pocałowałam ją lekko w policzek. – Ale nie dowiesz się, póki nie
spróbujesz. A gwarantuję ci, że jeśli on pokocha cię tak jak siatkówkę, to
będziesz najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Spróbuj mu zaufać. A jeśli
okaże się palantem, to wtedy ja się z nim policzę, i załatwię go tak, że do
końca życia nie tknie piłki.
Jest
dużo wcześniej, niż planowałam. Wszystko to za sprawą Noir, której też ten rozdział dedykuję. A idź mi, diable wcielony!
Ale miałaś rację – jest okazja :D
Sądzę,
że nie muszę mówić, jakie od wczoraj mamy święto narodowe? I z jakiego powodu
siatkarze spędzą najbliższe dni na ciągłych wywiadach, spotkaniach z premierem itd.?
Tak, nasi chłopcy zdobyli upragnione złoto! Cieszmy się i radujmy, albowiem
jesteśmy najlepszą drużyną na świecie!
Nie
wiem, kiedy pojawi się nowy rozdział. Jak już kiedyś wspominałam, są szkice i
pomysły, jednak brak weny na ich realizację. Trzymajcie kciuki, bym nie
ogłosiła kapitulacji.
Pozdrawiam
serdecznie, Wasza Anna.
Hmmm, ta Dago to naprawdę... On jej to tłumaczy wszystko jak dziecku, chce dobrze, a ona... Szkoda gadać... Mam nadzieję, ze po tej rozmowie z Anią sobie wszystko przemyśli i już będzie dobrze :) A Kurek jako duże dziecko, wizja jak najbardziej prawdziwa :) No i jest okazja, oczywiście, ze jest :D I to jaka:) Hmmm, a Bartman... Podejrzany taki trochę, ale to w końcu on:P Informuj oczywiście;) Pozdrawiam;*
OdpowiedzUsuńOczywiście dziękuję za dedykację, jest mi bardzo miło :D A już myślałam, że Bartman jednak oleje Ewkę i zajmie się tą panią, którą tam poznał. Takie miłe zaskoczenie. Ale praktycznie nie ma tu Winiara i Kurka ;<
OdpowiedzUsuńZa to jest zazdrosna Dagmara :x
Coś czuję, że kobieta nie odpuści Michałowi i Ani.
Oj, ta Sandra, to nie da za wygraną ;P MAm nadzieję tylko, że nikomu nie powie, że są razem. w końcu plotki szybko się rozchodzą.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Ewki, ale chyba wiedziała na co się pisze, w końcu Bartman to szalejący chłopak jest ;p
A co do Dagmary, to zdaje się, że ona tak na prawdę lubi Anię, tylko martwi się o swoje małżeństwo. Ostatnio nie było między nimi dobrze, a do tego doszła Ania, którą bardzo lubi Winiar. Nic dziwnego, ja również bym była zazdrosna o kobietę, z którą zaznajomiłby się mój mąż (w dodatku młodszą i ładną). Myślę, że Daga czuje się odrobinę zagrożona.
Mam nadzieję, że Winiarska nie zauważyła reakcji Anki, kiedy ta dowiedziała się, że Michał jest nią "zachwycony". Co mnie utwierdza w tym (albo znowu sobie wkręcam), że to wszystko się coraz bardziej komplikuje.
[zakazane-pragnienie]
Kochana przepraszam, że z takim o[późnieniem się tu pojawiam, ale na początku sesja, potem intensywny tydzień wakacji i wyszło jak wyszło... ale do konkretów. Nie wiem dlaczego, ale jakoś nie mogę wzbudzić w sobie ni krzty sympatii do Dagmary. Jakoś mi ona zupełnie nie pasuje do pięknego obrazka Michała i Ani ( no co ja już ich widzę razem, pasują mi do siebie doskonale! ) Kochana czekam na następny odcinek i oczywiście, chcę być informowana o nowościach. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńHah znów mam deja vu :D no popatrz, ta scenka w centrum ^^ haha no wiesz, że już zapomniałam jakie tam teksty sypałam? ;p
OdpowiedzUsuńale nie mniej z tobą wyszło z tego coś :)
No ale któż by pobił Ewkę? Ta to dopiero aparatka :) zakręcona dziewczyna, ale wie, czego chce. MOże faktycznie na razie Zbyszek nie zdaje sobie sprawy z tego, jak ona poważnie to traktuje, jednak trzeba poczekać :)
Może nie jest ostatnim draniem ;p
Sandra to już w ogóle... :D śmiech na sali ;p nie ma to jak inteligentna rozmowa i dopowiadanie Ewki ;p
Bartosz musi nam wydorośleć :D
Pozdrawiam
Daga trochę za bardzo wściekła się na Winiara... mogła na spokojnie z nim porozmawiać a nie od razu naskakiwać, spotkanie w centrum całkowicie mnie zaskoczyło :p może jednak dziewczyny zaczną się tolerować bo jednak Ania jest "przyjaciółką" Michała a Daga żoną :)
OdpowiedzUsuńJa już sama nie wiem z kim Anka według mnie powinna być... czy z tym pajacem Kurkiem, który powinien się ogarnąć i wydorośleć czy z Michałem, który jednak ma rodzinę :)
Zachowanie Zibiego trochę mnie zdenerwowało ale potem wszystko się wyjaśniło :) ciekawe czy szybko się zorientuje co do niego czuje Ewcia...
No to nieźle się rozpisałam :p pozdrawiam i czekam na następną notkę :) buziaki Ines.
Uwielbiam te rozdziały z racji na moją życiową rolę!
OdpowiedzUsuńA gdyby Zibi tak potraktował tą prawdziwą Ewę, musiałby się nagrywać na pocztę, bo bym nie odebrała, a co! :D
Rozdział jak zwykle genialny, chyba nie muszę mówić, prawda? Uwielbiam czytać, cokolwiek napiszesz. A tu tworzysz świetnych bohaterów, szczególnie nieco dwulicową Dagmarę. No i uroczego Oliego. Bene, bene!
Całuję gorąco :***
Ewa