4 lipca 2012

I. Rozdział 5. "Propozycja nie do odrzucenia."




- To był kawał dobrej roboty – powiedziała Dagmara Winiarska, gdy zamykała drzwi ich mieszkania. Michał niósł na rękach śpiącego synka, więc nic nie odpowiedział, żeby go nie obudzić, tylko uśmiechnął się lekko.
- Nareszcie w domu – odparł kilka chwil później, gdy wrócił do salonu z pokoju Oliego. – Padam na twarz.
- Nie dziwię się – kobieta pozwoliła się objąć, kiedy siatkarz usiadł obok niej na kanapie. – Ale teraz już chyba będzie tylko więcej turniejów, prawda? Najpierw Puchar, potem Final Four, na koniec Mistrzostwa.
- Najpierw trzeba wygrać mecze eliminacyjne, kochanie – zaśmiał się lekko Winiar, całując żonę w policzek.
- Uważam, że świetnie sobie poradzicie, a ty wykosisz wszystkich w ataku.
- Skromnie pomagając Mariuszowi i Bartkowi.
- Jak zwykle oszczędny… Właśnie, a propos Kurka. To była ta Ania?
- Tak. Jest bardzo miła, nie uważasz?
- Oczywiście. Polubiłam ją, Oli chyba jeszcze bardziej. Z pewnością nie było to nasze ostatnie spotkanie. Sądzę, że nawiążemy bliższą znajomość.
- Cieszę się. Nie ma zbyt wielu znajomych w naszym siatkarskim świecie.
- Bartek wprowadzi ją w „nasz” świat? – spojrzała na niego z politowaniem, a on tylko wzruszył ramionami.
- Odnoszę wrażenie, że go nie lubisz – powiedział ostrożnie.
- To nie tak – westchnęła, po czym spojrzała mu w oczy. – Bartek jest w porządku. Po prostu czasami zachowuje się dość… dziecinnie, jak na swój wiek, nieprawdaż?
- Przecież to Kurek. Stworzenie o niepoprawnie wielkiej energii, którą musi jakoś spożytkować, inaczej wybuchnie.
- I dlatego łamie serca dziewczynom? – odparła kąśliwie Dagmara, na co Michał tylko odetchnął głęboko.
- Słuchaj, on nie łamie im serc, tylko szuka tej jedynej. Poza tym, jest młody, chce się wyszaleć. Ja kilka lat temu również wolałbym pójść do klubu, na piwo, niż czytać książki.
- Boję się, że ta Anka będzie tylko następną naiwną – przyznała szczerze po chwili zastanowienia Daga. – Wiesz, o co mi chodzi. Wszystko będzie super, aż się nie znudzi. Nie sądzę, by była odpowiednia dla Bartka. Jest dla niego za dobra.
- Ty jej naprawdę nie znasz – zaśmiał się Michał, przeczesując palcami przydługawe włosy.
- A ty tak? – spojrzała na męża, unosząc lekko brwi.
- Miałem okazję porozmawiać z nią kilka razy i wierz mi, wiem nieco więcej, niż sam Bartek. Fakt, jest wrażliwa i trochę się obawia tego, do czego może dojść między nią i Kurasiem, ale poza tym jest do niego bardzo podobna. Ma niezwykle cięty język, silny kręgosłup moralny i jest niezwykle uparta. A przy tym oszołomie to cenne cechy.
- No tak… - przyznała mu rację, jak zwykle zresztą. Co jak co, ale Michał miał podejście do ludzi. Rozumiał ich doskonale po zaledwie kilku chwilach rozmowy. Dostrzegał w nich to, czego ona nie widziała na pierwszy rzut oka. Chyba właśnie tą szczególną spostrzegawczość, a jednocześnie empatię tak bardzo w nim lubiła. Kochała już za inne cechy.
- Wiesz, tak sobie pomyślałem… Może pojedziemy gdzieś razem? Po zakończeniu sezonu? Chyba należą się nam długie wakacje.
- Tobie na pewno. Zbyt wiele bierzesz na siebie. I nie chodzi mi tutaj tylko o mecze. Chcesz wszystkim pomóc, a zapominasz przy tym o sobie.
- Odpukać, nic mnie nie boli. Ale może masz rację.
- Bartosz nie jest dzieckiem. A przynajmniej nie fizycznie. Poradzi sobie. Daj mu szansę się wykazać. Zawsze lubiłam obserwować jego podchody. A skoro poznałam już Anię to sądzę, że będzie to tym zabawniejsze doświadczenie. Może nawet szepnę jej coś do ucha…
- Nie mieszaj się w to, okay? Skoro ja się wycofuję, to i ty spauzuj – ostrzegł ją Misiek, wstając z kanapy. – Ona nie lubi niepotrzebnego wtrącania.
- Oczywiście. Idziesz już spać?
- Tak. Jutro co prawda mam tylko jeden trening, po południu, ale dzisiejszy dzień mnie po prostu wykończył.
- Nie siedź za długo w łazience.
- I kto to mówi? – odwrócił się jeszcze i spojrzał na nią z szerokim uśmiechem.
- Twoja żona – odparła, po czym również wykrzywiła wargi w odpowiedzi i weszła do kuchni.

*  *  *


- Jak dobrze znasz Bartka? - zapytałam przyjaciółki, gdy siedziałyśmy razem w niewielkim salonie w naszym mieszkaniu, opatulone miękkim kocem, z kubkami pełnymi gorącej czekolady.
- Na tyle dobrze, żeby odpowiedzieć na wszystkie twoje pytania - odparła Ewa, podkulając nogi i obejmując kolana ramionami.
- Wiesz... - zawahałam się na chwilę, patrząc na parujący płyn w naczyniu. - To spotkanie bardzo dużo mi dało, nie patrzę już na niego jak na totalnego wariata. A przynajmniej nie w takim stopniu. Nie mniej jednak, nadal mam wątpliwości.
- Totalnego wariata... Nie wiem, jak dobrze ja go znam, ale ty w ogóle go nie znasz - zaśmiała się Ewa, zbierając łyżeczką piankę ze ścianek kubka.
- Co masz na myśli? - przeniosłam spojrzenie na dziewczynę. - Wiem, że potrafi się wyciszyć, ale częściej dał mi do zrozumienia, że lubi się  bawić, niż że jest spokojnym chłopakiem.
- Raczej takiego zgrywa. Poza tym, jak każdy młody, lubi poszaleć. Przecież my też lubimy, nie każdego wieczoru siedzimy z czekoladką na kanapie - Ewa wycelowała we mnie łyżkę, z której spadła kropla brązowego płynu. - On... w głębi... serca... jest... SPOKOJNY - sapała szatynka, próbując zetrzeć plamę w kanapy. W końcu jej się to udało, odetchnęła więc i kontynuowała: - Naprawdę, założę się, że częściej niż imprezować i zgrywać się, woli usiąść, włączyć telewizor albo pogadać i iść spać przed dziesiątą.
- Przy mnie stara się taki być, taki opanowany właśnie, wyciszony. Ale tylko przy mnie. W towarzystwie... Chyba stwierdzenie "zgrywanie się" jest tutaj idealne. Tylko mimo całej jego cudownej przemiany, skąd mam mieć pewność, że taki będzie, jak już nasza znajomość się rozwinie? Chcę tej przyjaźni, nie myślę o niczym innym. Ale nie lubię ludzi o "dwóch obliczach".
- A nie przyszło ci do głowy, że kiedy jest w towarzystwie, stara się zaszpanować? Nie wiesz, jaki jest, kiedy ciebie nie ma. A jest zupełnie inny. On się po prostu popisuje i próbuje ściągnąć twoją uwagę. Nie może znieść, kiedy gadasz z Michałem, a nie z nim i robi wszystko, byle tylko to zmienić. Gdybyś go nie ignorowała, na pewno byłby inny - uśmiechnęła się Ewa, odstawiając pusty kubek i przeciągając się z głośnym ziewnięciem.
- Kiedy ja go nie ignoruję. Rozmawiałam z nim po meczu, i to spotkanie. Nawet wcześniej w parku i na mojej uczelni. Naprawdę się staram! - uniosłam ręce w obronnym geście, a Łasicz spojrzała na mnie z uniesioną brwią. - Okay, wiem. Na początku tak nie było.  No ale! Przecież on nie może być zazdrosny o Winiara...
- Ty to wiesz, ja ci wierzę, ale on zupełnie nie jest tego pewien! To facet, Kurek, a nie medium czytające w myślach - rzuciła Ewa, mocniej zawijając się w koc.
- Ale on ma żonę i dziecko! To chyba logiczne. Poza tym... Nie, dzisiaj chyba powiedzieliśmy sobie wystarczająco dużo by zrozumiał, że z Michałem nic mnie nie łączy, poza przyjaźnią.
- W takim razie dzisiaj to zrozumiał. A od dzisiaj jeszcze nie zdążyliście być razem w towarzystwie.
- No tak... Ale dosyć o mnie. Jak tam pan Bartman?
- Nie wiem, jak ostatnio widziałam go na Polsacie Sport to tylko jakieś zagrywki, przyjęcia, ataki, żadnych konkretów - mruknęła Ewa, nagle rozkopując utkany z koca kokon.
- Ekhm... - zmusiłam ją, by spojrzała mi w oczy. Zrobiła to ze zmieszaniem. - Wiesz, że nie o to mi chodziło. Co u was POZA boiskiem.
- Poza boiskiem, nic. Następne spotkanie planujemy również w obrębie boiska. Po meczu - odpowiedziała niechętnie, przed każdym zdaniem biorąc głęboki oddech.
- Eeeewiiiiś? - przeciągnęłam jej imię, kręcąc głową. - No, powiedz, co ci leży na wątrobie. Przecież  widzę, że coś  jest nie tak.
- Wiesz, może to głupie, ale... Miałam wrażenie, że z takim Bartmanem wszystko będzie hop do przodu, ogniste, gorące i namiętne, wiesz, że na drugiej randce w składziku na piłki... - pokręciła głową. - Oczywiście, przesadzam, ale myślałam, że to jakoś szybciej pójdzie z jego temperamentem. A tu wszystko się ciągnie. Zero jakichkolwiek kroków od ciepłej znajomości do jakiegokolwiek związku.
- O ty, zbereźniku! Ty już o składzikach myślisz? - zaśmiałam się. - Nie mniej jednak wiem, o co ci chodzi. Słuchaj, a może on jest pod tym względem podobny do Bartosza?
- Pomijając fakt, że przeklina jak szewc i lepiej przyjmuje. Być może. Nie wiem, nie znam go. Po prostu jakoś inaczej go sobie wyobrażałam. Nie jako takie ciepłe kluchy, na pewno.
- Spotkaj się z nim po tym meczu i pogadaj. Tak, jak ja z Bartkiem. Jeszcze pójdziemy na podwójną randkę - przytuliłam ją, po czym odłożyłam kubek na stolik. - Tymczasem ja zmierzam na bliskie spotkanie z łóżkiem. Rano muszę wstać. Tobie też to proponuję.
- Bliskie spotkanie z łóżkiem - mruknęła Łasicz, przeciągając się. - Ciekawe, w którym łóżku szybciej będzie leżał facet.
- W twoim! - zawołałyśmy jednocześnie ze śmiechem. Pocałowałam ją w policzek, po czym wstałam. - Kocham cię najbardziej na świecie, wiesz? Dobranoc.

*  *  *


- Co masz taką niewyraźną minę? – zapytał Mariusz Wlazły, odbijając piłkę do Winiarskiego. Michał tylko pokręcił głową. – Coś się stało?
- Nie. Po prostu mam strasznie dużo na głowie – odparł przyjmujący, prostując się. – Wiesz, Daga poznała Ankę, nową dziewczynę Bartka.
- Czyżby chciała jej pomóc go okiełznać? – zaśmiał się atakujący, a przyjaciel spojrzał na niego znacząco i zamiast podać do niego piłkę, złapał ją.
- Przestań. Nawet ja nie chcę się w to mieszać. Nie tym razem. Ania da sobie z Kurkiem radę. Jeśli nie, zawsze może na mnie liczyć. Ale zdążyłem ją już na tyle poznać, że wiem, że będzie mądrze decydować i nie da się skrzywdzić.
- Skoro tak mówisz… Ale czego chce od nich Dagmara?
- Nie wiem, pewnie pomóc. Wiesz, że pod tym względem jesteśmy do siebie podobni. Nie rozumiem tylko jednego. Chciała, żebym ja się w to nie mieszał, a sama zaczyna się wtrącać.
- Może jest zazdrosna?
- O co? Że ja i Anka moglibyśmy…? Nie chcesz chyba sugerować mi zdrady?
- Widziałem tą dziewczynę, jest bardzo ładna. A ty mówisz o niej w taki… ciepły sposób.
- Jest nie tylko ładna, ale i inteligentna i miła, nie da się jej nie lubić.
- Czyli nie czujesz do niej nic poza czysto przyjacielską sympatią? – drążył Mariusz, co powoli zaczynało denerwować Michała.
- Oczywiście, że nie. Mam rodzinę. Lubię ją i tak zostanie. Dagmara też ją zaakceptowała, Oli również, chyba nawet poczuję się zazdrosny.
- O co chcesz być zazdrosny, Michale? – znikąd pojawił się obok nich Kurek.
- O nic, Bartoszu. A ty się tak nie zjawiaj, bo dostanę zawału.
- Przynajmniej umrzesz godnie. Na boisku – wyszczerzył się.
- Jeśli chcesz, to pierwszy dostąpisz tego zaszczytu – warknął Winiarski, na co młodszy przyjmujący odsunął się nieco.
- Okay, okay. Co ty taki jakiś?
- Nie ważne – mruknął starszy przyjmujący.
- Bartuś, no właśnie. A co ty taki radosny? Czyżby miało to związek z nową dziewczyną? – zapytał Mariusz, chcąc odsunąć temat od osoby Michała.
- Ja? Niee, wydaje ci się tylko – Kurek z miejsca poczerwieniał lekko, skupiając całą swoja uwagę na piłce.
- No, przyznaj się – naciskał Wlazły, uśmiechając się coraz szerzej.
- Już… Umówiliśmy się, zadowolony?
- Nawet nie wiesz, jak bardzo!
- Bartek – odezwał się milczący dotąd Winiar. – Obiecaj mi coś, okay?
- Pewnie, o ile temu sprostam.
- Nie wariuj tak, co? Nie naskakuj. W ciągu tych kilku chwil chyba zdążyłeś już się domyślić, jaka ona jest.
- Ty ją lubisz – Bartek spojrzał na niego, marszcząc czoło.
- Nie bardziej, niż ty. Po prostu wiem, że przyjaźń z nią będzie czymś fajnym. A jeśli jeszcze zależy ci na czymś więcej, to nie możesz tak szaleć.
- Matko, ale morały… - westchnął cicho, kręcąc głową, po czym odpowiedział mu ciszej – Przecież wiesz. Dam radę, Michał. Nie skrzywdzę jej, obiecuję.
- Będę cię trzymał za słowo – odparł Winiarski, po czym odwrócił się, słysząc czyjeś wołanie. Był to trener. – Tak?
- Do prezesa, już! – spojrzał zdziwiony to na mężczyznę, to na siatkarzy, po czym ruszył w stronę szatni, gdzie w ekspresowym tempie wziął prysznic, ubrał się, a potem szybkim krokiem zmierzał do gabinetu.

*  *  *

- Ale to jakiś żart, prawda?
- Oczywiście, że nie. Zarząd klubu nie umiał się skontaktować z twoim menadżerem, więc to my otrzymaliśmy maila. Rosja czeka na ciebie otworem. Za niedługo wygaśnie nasz kontrakt, możesz zrobić co zechcesz, choć oczywiście bardzo chętnie byśmy cię zatrzymali.
- Tak, rozumiem…
- Masz jeszcze trochę czasu do namysłu. Ważne, byś odezwał się do nich zaraz po Final Four. Nie chcą zajmować ci czasu w trakcie playoffów i późniejszego zgrupowania kadry.
- Tak. Muszę wszystko przedyskutować z żoną. Niedawno wróciliśmy do kraju. Nie sądzę, by było jej to na rękę.
- Nie będę ukrywał, że zależy nam na tym, byś jednak z nami został.
- Odezwę się w ciągu kilku dni. Jeśli nie do menadżera, to bezpośrednio do pana. Dziękuję za informację.
- Michał? – zapytał prezes, gdy siatkarz otwierał drzwi.
- Tak?
- Przemyśl to dokładnie. Nie naciskamy.
- Dziękuję.
         Kiedy zamknął za sobą drzwi, odetchnął głęboko. Nie spodziewał się takich informacji. On w Rosji? Nie potrafił sobie tego wyobrazić. Dopiero co wrócił do polskiej ligi. Bardzo podobało mu się we Włoszech, ale jednak to tutaj przecież miał tych najbardziej oddanych przyjaciół, rodzinę. Tęsknił za krajem, a i kontuzje dały się we znaki. I choć mógł tam liczyć na naprawdę dobrą opiekę, to jednak wolał nie przedłużać kontraktu.
         Teraz stawał przed kolejną propozycją wyjazdu za granicę. Tym razem jednak nie miał już dwudziestu trzech, czy czterech lat. Powoli zbliżał się do trzydziestki, poprzednie urazy sprawiały, że nie był już tak sprawny, choć nadal bardzo ceniony i dobry. Obawiał się tego, co będzie. Co, jeśli nie sprosta oczekiwaniom trenerów? Jeśli nie da rady? Westchnął tylko, po czym ruszył w kierunku szatni, by wziąć stamtąd torbę i udać się do domu na zasłużony odpoczynek.

*  *  *

Szłam szybkim krokiem, trzymając uchwyt torebki, z którą zawsze chodziłam na zajęcia. W parku wyjątkowo nie było tłumów, mimo naprawdę wspaniałej pogody. Wiosna zdecydowanie nas rozpieszczała, obdarowując tak dużą ilością promieni słonecznych. Przyjemnego ciepła nie zakłócał nawet najmniejszy wietrzyk. Uśmiechałam się, wykonując głębokie wdechy, chcąc nasycić się świeżym powietrzem. Nie wiadome było, przez jak długi czas utrzyma się tak ładna pogoda. Nagle zmarszczyłam brwi, patrząc przed siebie. Mężczyzna idący naprzeciwko wydawał się dziwnie znajomy.
- Michał? - zawołałam, patrząc na postać wychodzącą z sąsiedniej alejki. - Winiar!
- Kto mnie woła? - rozglądał się zdezorientowany na wszystkie strony.
- Matko, zwolniłbyś - podbiegłam do niego zdyszana. Bądź co bądź, różnica wzrostu była na jego korzyść, przez co zdążył się oddalić. Spojrzał na mnie z uśmiechem, a ja pocałowałam go lekko w policzek na powitanie, stając przy tym na palcach. Nie sięgałam mu nawet do ramienia. - Hej.
- Trzeba było mówić, że mam patrzeć niżej - mężczyzna wyszczerzył się do mnie.
- Widzę, że humor się ciebie trzyma, panie Winiarski - mruknęłam, ale zaraz potem się roześmiałam. - Więc? Pędzimy do rodziny?
- Tak, zasłużony odpoczynek po treningu. A ty? Dawaj tą ciężką walizę, bo się złamiesz - zabrał ode mnie torbę i zaczęliśmy powoli iść.
- Dzięki... Chociaż twoja pewnie waży dwa razy tyle - uśmiechnęłam się, poprawiając kołnierz zielonego płaszczyka. - Ja wracam z zajęć i jestem wykończona. Ale... Michał coś się stało?
- Tak, zwłaszcza buty większe od kajaka - zażartował z siebie. - Studia to jednak też męczące. U mnie wszystko w porządku.
- Wydawało mi się, że byłeś zamyślony, zanim bestialsko na ciebie napadłam...
- Wiesz, człowiek idzie sobie spokojnie ulicą a tu go wołają jak na rozstrzelanie. Poradzę sobie z moimi zmartwieniami - uśmiechnął się kącikiem ust i chciał zmienić temat.
- Michał... - spojrzałam na niego uważnie, po czym zrobiłam dwa szybsze kroki i stanęłam przed nim, zmuszając go również do zatrzymania się. - To, że jestem blondynką nie znaczy, że nie widzę co się dzieje.
- Nie zamierzałem ci ubliżać z powodu koloru włosów - poczochrał mnie po głowie.
- Nie mydl mi oczu, wielkoludzie. Opowiadaj - zachęciłam go przyjaznym szturchnięciem w bok.
- To nie jest temat na pogawędkę na spacerze.
- Może jednak coś powiesz teraz? Do mnie jeszcze kawałek spaceru, a nie mogę dłużej patrzeć na to jak się męczysz.
- Nic strasznego. Po prostu.. Ładnie mi w niebieskim? - wypalił nagle a ja spojrzałam na niego jak na niedorozwiniętego umysłowo.
- Michał...? A możesz po polsku? Będzie ci pasować do oczu, ale nie wiem, co to ma wspólnego...
- Dostałem ofertę zmiany klubu..
- Coś więcej..?
- Do mojego menadżera zgłosili się Rosjanie - mruknął i zapatrzył się przed siebie. - Powinnaś się położyć jak wrócisz.
- Chcesz wyjechać? - zapytałam cicho. Gdy tylko usłyszałam jego słowa, poczułam się jakoś dziwnie. Coś ukłuło mnie w klatce piersiowej, a sama myśl, że mogłam go stracić przerażała mnie. Jego jako przyjaciela, oczywiście.
- Sam nie wiem, czy chcę. To jest trudne.. Znów wszystko zaczynać od nowa? - spuścił głowę, tocząc kamyk nogą.
- A co z Dagmarą, z Olim? - za wszelką cenę starałam się, by mój głos nie drżał. Miernie mi to wychodziło.
- Właśnie. Nie wiem, czy będzie chciała jechać tam za mną. Ty też tu zostaniesz - wyraźnie posmutniał, zmieniając ton.
- To chyba oczywiste... Wiesz, niedawno wróciliście z Włoch. Przy podejmowaniu decyzji musisz o niej myśleć. Przecież w Bełchatowie jest ci dobrze, masz dobry klub, rodzinę, przyjaciół. Sam mówiłeś, że nie chcesz zaczynać wszystkiego od nowa. A Dagmara... Ona, a zwłaszcza Oli, chyba nie odnaleźliby się tam. Bo co można robić w Rosji? - trajkotałam jak katarynka, byle tylko odwieść go od tego pomysłu. Zrobiło mi się ciepło na sercu, że w tym całym zamieszaniu pomyślał także o mnie.
- Czasem mam wrażenie, że czytasz mi w myślach - skierował swój wzrok na mnie. Miałam wrażenie, że prześwietla mnie na wylot.
- Misiek, jesteśmy przyjaciółmi. I choć znamy się tak krótko, to traktuję cię jak brata. Nie chcę, żebyś robił coś wbrew sobie - uśmiechnęłam się lekko, jednak nie wytrzymując jego uważnego spojrzenia, opuściłam głowę.
- Jednojajowi byliśmy - zaśmiał się cicho. - Nikt za mnie nie podejmie decyzji, Muszę to zrobić sam, a czuję kompletną pustkę.
 - Dasz radę, zobaczysz. Jeszcze będziemy się z tego śmiali - ponownie spojrzałam na niego, zagryzając wargę i przechylając jednocześnie głowę w bok. Mój standardowy gest, który miał go rozbawić. Udało się. - Ale wiesz, z tym niebieskim to nie jest taki zły pomysł...
- Wiem, wiem, moje oczy byłyby jeszcze piękniejsze - poprawił ostentacyjnie swoją grzywę. - A propos niebieskiego, to chyba o takich migdałach Kurek myśli.
- Co masz na myśli? - spojrzałam na niego uważnie, ostrożnie dobierając słowa.
- No taki chodzi jak na haju. Nie wiesz czemu? - nie spuszczał ze mnie wzroku. A niech go!
- A skąd mam wiedzieć? - odpowiedziałam pytaniem, i nerwowo spojrzałam na własne buty, chowając przy tym ręce do kieszeni.
- Bo wspomina o tobie często.
- Aha... - zaczerwieniłam się. Usiłowałam ukryć twarz za kurtyną swoich jasnych włosów, ale niestety nie udało się. Nagle stanął przede mną i założył mi luźne kosmki z  ucho. - No, może trochę... Znaczy... No wiesz, spotkaliśmy się... Może się zaprzyjaźnimy...
- A ja wierzę w garbate aniołki. Ania, no. Zakochaliście się, wujek Michał wam to mówi - oświadczył zadowolony z siebie. - Jak ty się uroczo peszysz.
- Przestań - niemal warknęłam, przez co odskoczył na bok, a ja znowu ruszyłam do przodu. Dogonił mnie jednak, poprawiając torbę treningową na jednym ramieniu i spoczywającą na drugim moją torebkę. Wyglądał niczym tabor cygański. - JA się NIE ZAKOCHUJĘ.
- Ja się nie zakochuję, ja się nie zakochuję - przedrzeźniał mnie śmiesznym głosem. - Jak się złościsz też jesteś śliczna - uśmiechnął się szeroko, uchylając się przed moim atakiem.
- Ugh... Chyba ci coś dosypię do tej kawy - mruknęłam, uśmiechając się krzywo. Michał zatrzymał się tylko. Odwróciłam się do niego. - Idziesz?

*   *   *


- Ładnie tu u ciebie - ściągnął kurtkę, rozglądając się jednocześnie dookoła. - Tak... ciepło.
- Mamy z Ewą podobne gusta - przyznałam, prowadząc go w głąb mieszkania.
- Cześć, siostrzyczko - zakrzyknęła Sandra, z szerokim uśmiechem na twarzy zjawiając się przed naszymi oczami.
- O ja ciesz... - mruknęłam, usiłując pociągnąć Michała do tyłu z nadzieją, że jeszcze go nie zauważyła. Byłam w błędzie. - Ewy nie ma?
- Jestem - mruknęła Łasicz, wychylając się zza pleców mojej siostry. Jej mina mówiła sama za siebie. Szczególnie żądza mordu, wypisana w oczach.
- Kochanie! - zawołałam z przesadnym entuzjazmem, rzucając się jej na szyję, co zdziwiło wszystkich zebranych, a pannę Łasicz chyba najbardziej. - Co robić? - szepnęłam jej do ucha.
- Ania, wiesz, to może ja nie będę przeszkadzał... - Michał od razu zrozumiał, gdy posłałam w jego kierunku przepraszające spojrzenie, mimowolnie zerkając na starszą siostrę.
- Ależ pan nie przeszkadza! - zaszczebiotała siostrzyczka, łapiąc siatkarza za rękę. - Proszę siadać, nie chciałam wystraszyć gościa Ani, po prostu przyszłam ją odwiedzić, wie pan, jak to jest, rodzina jest najważniejsza. A co pan o tym sądzi? - zapytała, łapiąc wreszcie oddech. Zamroczony siłą jej ataku Winiarski bez siły padł na fotel. Posłał pełne przerażenia spojrzenie w kierunku Ewy, która nie wiedziała - śmiać się, czy płakać, potem Anki, wciąż będącej w szoku. Nie znalazł jednak pomocy. Wytarł dłonie o spodnie i wziął głęboki oddech.
- Taak... - zaczął powoli. - Też tak uważam, oczywiście...
- Matko, trzeba coś wymyślić, bo ona go pożre! - powiedziałam cicho do Ewy, na co ona przyjrzała mi się badawczo i tylko kiwnęła głową, siadając obok Sandry. - Michał, proszę pozwól, pomożesz mi - rzuciłam głośniej i ruszyłam w stronę kuchni. Nie wiedziałam, jak odwdzięczę się przyjaciółce.
- Przepraszam cię za nią. Czasem jest niemożliwa… - powiedziałam cicho, włączając czajnik z wodą. Winiar podał mi puszkę z kawą z półki.
- Jest… niesamowita – niemal parsknął śmiechem. Założył ręce na piersi, a jego głos zmienił się na bardziej piskliwy. – Ależ Aniu, kim jest ten pan?
- To jeszcze nie wszystko… - zaśmiałam się, kręcąc głową.

- Słuchaj, Sandra, nie chciałabym być niemiła, ale to chyba nie najlepszy czas na odwiedziny - zaczęła Ewka, patrząc wprost w oczy mojej siostrzyczce.
- Dlaczego? - zdziwiła się Sandra. Jej "zdziwienie" nie przekonałoby nawet najbardziej naiwnego człowieka, a Ewa na pewno taka nie była.
- No tak, domyślić to ty się nie domyślisz... - mruknęła. Uznała jednak, że powinna przynajmniej postarać się być miła: - Wpadnij na kawę jutro, skombinujemy jakieś ciasto i porozmawiamy spokojnie. W końcu przyszłaś pogadać z Anią, a ona teraz jest... zajęta.
- Przyszłam pogadać z Anią, ale ten pan widać jest jej bardzo bliski, więc z nim też mogę porozmawiać, a ty nie graj adwokata mojej siostry, bo nie masz jej przed kim bronić... - zaatakowała Sandra. Po chwili przywdziała jednak profesjonalny uśmiech: - Ewciu. Idź, zawołaj ich z tej kuchni, kawka na pewno już jest gotowa. 
- Przepraszam, ale ona jest niemożliwa - powiedziała ostro dziewczyna, gdy tylko weszła do pomieszczenia. - Michał, musisz niestety nastawić się na głupie pytania.
- To twoja siostra, tak? - zwrócił się do mnie ze zmarszczonymi brwiami. - Jak możecie się tak różnić?
- Też miałam nadzieję, że mnie podmienili... - mruknęłam, chwytając w dłonie tackę, na której spoczywały szklanki z kawą. Ruszyłam w stronę salonu, przybierając na nowo maskę kochanej siostry. - Co cię do nas sprowadza, Sandro?
- Pogląd, że za długo robiliście tą kawę - zaśmiała się perliście Sandra, która najwyraźniej właśnie kierowała się do kuchni. Usiadła jednak z powrotem. - Ach, miałaś na myśli powód wizyty! Ale jestem głupia!
- Przez grzeczność nie zaprzeczę - mruknęła pod nosem Ewa, mieszając ponuro kawę. Michał usłyszał słowa dziewczyny i musiał użyć głęboko ukrytych pokładów silnej woli, żeby się nie roześmiać.
- Pomyślałam...
- Niemożliwe - wtrąciła znów Ewa.
- ...że miło by było się zobaczyć, Aniu. Tak długo nie rozmawiałyśmy, a w końcu jesteśmy siostrami, to zobowiązuje, w końcu rodzina jest najważniejsza, w czym wszyscy się zgadzamy. No i gdybym nie przyszła, nie dowiedziałabym się o istnieniu tego uroczego, pana, którego imienia nawet oficjalnie nie poznałam, naprawdę, Aniu, nie tak nas rodzice wychowywali...
- Tak, przepraszam. Jaki jestem niewychowany! - zawołał przyjmujący z entuzjazmem, jednak nie ukrył lekkiego skrzywienia. Prawie parsknęłam śmiechem. - Winiarski, Michał Winiarski. Miło poznać, pani...?
- Sandra Kownacka - uśmiechnęła się szeroko siostrzyczka. Było to chyba jej najkrótsza wypowiedź do tej pory. - Mnie również bardzo miło poznać, chciałabym powiedzieć, że wiele o panu słyszałam, jednakże nie mogę, ponieważ to nieprawda.
- Nie ma to jak starać się być intelektualistką - rzuciła znów Ewa, tym razem prawie mnie doprowadzając do wybuchu śmiechu.
- Obawiam się więc, że większość informacji będę musiała wyciągnąć od pana, choć nie wiem, czy użyłabym słowa "niestety". Proszę mi opowiedzieć o sobie, nie naciskam oczywiście, jednakże byłoby to dla mnie bardzo ważne, w końcu jako starsza siostra powinnam opiekować się młodszą i chciałabym dopełnić tego obowiązku.
- Apff - nie potrafiłam wytrzymać i parsknęłam śmiechem, niemal od razu przykrywając usta dłonią. Siostra zganiła mnie tylko wzrokiem. - Kochanie, Michał jest...
- Siatkarzem - z niewiadomych przyczyn przerwał mi, wyciągając się w kierunku Sandry. - Gram w Bełchatowie. Jestem sławny i w ogóle...
W co on gra? - zdawało się mówić zdziwione spojrzenie Ewy. Pokręciłam tylko głową.
- No tak, tego akurat pan nie musiał mówić, oczywiście wiedziałam - uśmiechnęła się szeroko Sandra.
- Oczywiście - mruknęła Ewa, tylko chwilowo zbita z tropu.
- Na temat pana błyskotliwej kariery nie musimy więc mówić, a życie prywatne? Proszę wybaczyć, jednak jego szczegóły nie są tak powszechnie znane jak pana znakomita sylwetka sportowa - Sandra starała się trzymać fason, mimo całkowitej niewiedzy, co nawet Ewę wyprowadziło z chmurnego nastroju. Łasicz, strojąc najróżniejsze miny, zaczęła chichotać, popijając kawę.
- Cóż, jak pani zdążyła... - odparł niezrażony jej zachowaniem Michał, w jego oczach kryło się rozbawienie.
- Sandra, kochanie. Mówmy sobie po imieniu, przyjaciele Anulki to moi przyjaciele - uśmiechnęła się szeroko, przerywając mu.
- Przepraszam, muszę do łazienki - Ewa zerwała się z kanapy cała czerwona, ledwo powstrzymując śmiech.
- Tak, SANDRO - podkreślił Winiar, wracając do tematu. - Jestem bardzo związany z rodziną. Podziwiam ich, że ze mną wytrzymują, że nie mają za złe mojej ciągłej nieobecności. No ale przecież  zarabiam pieniądze, i to nie małe, więc nie ma powodu do rozpaczy. Żona zawsze ma na zakupy, synek dostaje zabawki po każdym z wyjazdów. Sielanka! - zawołał z taką radością, że prawie mu uwierzyłam. Moja siostra najwyraźniej była zbita z tropu.
- Ach, pięknie wyrażasz się o swojej rodzinie... - mówiła powoli, najwyraźniej zastanawiając się nad kolejnym zdaniem. Śmiech Ewki było słychać nawet zza zamkniętych drzwi łazienki. - Żona, synek, naprawdę, naprawdę zachwycający model życia prywatnego... Ja w sumie nie powinnam się w nie wtrącać, to sprawa twoja, Ani i twojej żony, więc... Zmieńmy może temat, nie chciałabym cię przesłuchiwać, zachowuję się jak jakiś detektyw, a nie to było moim celem, oczywiście.
-  Oczywiście - przyznał, patrząc na mnie, a ja tylko kiwnęłam z uznaniem głową. - A więc, co chciałabyś jeszcze wiedzieć, mm? - pochylił się w jej kierunku jeszcze bardziej, patrząc jej prosto w oczy. Wiedziałam jaką siłę mają te błękitne tęczówki, toteż mimowolnie zadrżały mi wargi, kiedy Sandra otworzyła usta zaskoczona.
- Przepraszam, sprawdzę co z Ewą, długo nie wraca - wyjąkałam i niemal pobiegłam do sąsiedniego pomieszczenia. Przyjaciółka spojrzała na mnie załzawionymi oczami, gdy tylko zamknęłam drzwi.
- Przepraszam bardzo, ale czy ona nie uderzyła się kiedyś w głowę, i to tak z milion razy? - wykrztusiła Ewka. - I co on robi, tak w ogóle?
- Nie mam pojęcia, ale kocham go za to - odparłam, ochlapując czerwoną twarz zimną wodą. Dziewczyna przyjrzała mi się. - Oczywiście to przenośnia. Jest niesamowity! A ona mu wierzy we wszystko...
- Ona w ogóle wierzy we wszystko - machnęła ręką Ewa. - Boję się tylko, co powstanie w tej jej główce...
- Ale ona się na niego nie rzuci, prawda? - pobladłam, unosząc głowę. - On coś wymyśli. Jest naprawdę dobry...
- No co ty, nie zrobi mu krzywdy ani go nie zaatakuje. Brak jej odwagi, w końcu to pozytywna cecha, a takich panna Sandra nie posiada - Ewa objęła mnie ramieniem. Oparłyśmy się o pralkę, spoglądając na siebie i znów wybuchłyśmy śmiechem.
- Mimo to, boję się ich zostawiać samych... - mruknęłam, robiąc głęboki wdech. Jednak niemalże od razu uspokoił mnie sam Winiarski, pukając do drzwi.
- Dziewczyny, wszystko okay? Ania, ja muszę już iść powoli...
- Tak! - zawołałam, ciągnąc gwałtownie za klamkę, przez co prawie go uderzyłam. Rozejrzałam się dookoła i szepnęłam - Gdzie intruz?
- Spokojnie, oddycha. Siedzi na swoim miejscu w salonie, trochę zdrętwiała.
- Nie chcę wiedzieć, co jej zrobiłeś... - mruknęła Ewka, mijając nas.
- Chodź, odprowadzę cię - pociągnęłam go w stronę wyjścia.
- Słuchaj, przepraszam cię jeszcze raz. To nie miało tak wyjść. Mieliśmy pogadać o twoim kontrakcie, o... – niemal się zapowietrzyłam, gdy bezpiecznie zamknęłam za nami drzwi wejściowe. Od schodów ciągnęło zimne powietrze, ale wolałam to, niż słuchanie kazań starszej siostry.
- Ania, daj spokój - przerwał mi, kładąc dłoń na ramieniu. - Nie musisz się tłumaczyć. Zauważyłem, jaką osobą jest Sandra i wiem, że spławić ją graniczy z cudem. Spokojnie, nie przepraszaj.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że dałeś radę... Myślałam, że będę musiała reanimować Ewkę. Robiła się na przemian czerwona i zielona - zaśmiałam się, patrząc mu w oczy. - Dziękuję za to popołudnie. Miło było się spotkać, nawet z taką obstawą.
- Też tak uważam. I teraz uwaga, rzucam tekst w stylu Kurka: ja zawsze daję radę - uśmiechnął się szeroko. - Teraz życzę ci, żebyś ty również dała.
- Dzięki twojej dzisiejszej akcji będzie dużo łatwiej - wspięłam się na palce i pocałowałam go lekko w policzek. - Pogadaj z Dagmarą, okay? I pamiętaj o naszej wcześniejszej rozmowie.
- Mówiłem już: spokojnie. Wszystko będzie dobrze - rzucił z uśmiechem i wyszedł, rzucając mi jeszcze ostatnie spojrzenie zza domykanych drzwi.
- Pa - uśmiechnęłam się ponownie i ruszyłam w stronę salonu, zatrzaskując wcześniej zamek. Spojrzałam na siostrę, która zdążyła wstać i najwyraźniej przysłuchiwała się mojej wymianie zdań z siatkarzem.
- Mimo jego żony i synka, jest całkiem niezły, Anulko! W końcu znalazłaś sobie jakiegoś faceta - rzuciła Sandra, uśmiechając się szeroko. Za jej plecami Ewa plasnęła dłonią w czoło, starając się zrobić to bezgłośnie. Nie udało się.





Wow, to chyba najdłuższy rozdział jaki w życiu napisałam... No ale mniejsza.
Wybaczcie opóźnienie. Mam ostatnio parę drobnych problemów, zaczynając chyba od dość… ograniczonej ruchowości (?) barku. Nie mniej jednak cieszę się, że w końcu udało się coś opublikować. Od razu uprzedzam, że nie wiem, kiedy pojawi się kolejny rozdział. Teoretycznie rzecz biorąc mam napisaną niemal połowę, a następne dwa są w miarę naszkicowane. Problem oczywiście stanowi tylko napisanie ich. Pożyjemy, zobaczymy.
Liga Światowa będzie nasza, choć mamy do pokonania mistrzów i wicemistrzów świata. Ale przecież my zawsze dajemy radę ;)
Pozdrawiam serdecznie i życzę udanych wakacji.


5 komentarzy:

  1. Rzeczywiście dłuuuugachny, ale dobrze się czytało i tego nigdy dość :)
    Skądś kojarzę rozmowę z Michałem ;p i te z Sandrą :D
    Winiarski to jest mistrz ;) i altruista, naprawdę ;) Widać jak sobie ceni osobę Ani w roli jego przyjaciela. Także, Kurek ajkby co dostanie od niego po mor..dzie ;p
    Ja jestem zdania wujka Michała, cóż za zbiego okoliczności xD, oni się zakochali no :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm Anka i Michał są raczej "zastanawiający" w swej "przyjaźni". Kurek chyba ma rację będąc odrobinę zazdrosny:)
    ~czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
  3. A co ty gadasz ;p Im dłuższy odcinek, tym lepiej dla nas, czytelniczek ;D
    Jedno ci powiem... nie wiem, jakbym się zachowała w sytuacji, w której była Ania wraz z Michałem w domu. Gdybym ja miała taką Sandrę w domu, ojj to nie wiem co by było xD
    A ja może jestem dziwna, albo dopatruję się czegoś nieistniejącego, ale ta "przyjaźń" między Anką a Winiarem nie jest krystaliczna. Przecież to nie możliwe, żeby nagle zafascynowanie Ani Michałem minęło. A jak stwierdził Wlazły mówi o niej tak "ciepło".
    Może to moje urojenia jakieś są, ale wolałabym, żeby było co nieco między tą dwójką, aniżeli Anką i Kurkiem ;p
    [zakazane-pragnienie]

    OdpowiedzUsuń
  4. "tekst w stylu Kurka" mnie rozwalił :D
    Ale i tak mam wrażenie, że Ania będzie z Winiarem, a nie z Kurkiem. No nie pasują do siebie po prostu ;p
    Pewnie Winiar zostanie w Polsce i dla Ani zrezygnuje z możliwości grania w Rosji, no, ale zobaczymy.
    Ciekawi mnie jak długo będą "romansować" z Kurkiem, zanim z Winiarem się dogadają :D

    Dodaję u siebie do linków :)
    Liczę, że będziesz mnie informowała na gg ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. O.o Kuraś zazdrosny ale się nie dziwnie też bym była bo zachowanie Winiara i Anki mnie troszeczkę zastanawia... siostrzyczka jest niemożliwa :p ale ktoś musi być postrzelony ;p No i ciekawe co z tym wyjazdem do Rosji... ale szczerze mówiąc to raczej nieeee pojedzie ;p pozdrawiam i czekam na następny długii (ale to dobrze) rozdział :p Ines.

    OdpowiedzUsuń