-
To był kawał dobrej roboty – powiedziała Dagmara Winiarska, gdy zamykała drzwi
ich mieszkania. Michał niósł na rękach śpiącego synka, więc nic nie
odpowiedział, żeby go nie obudzić, tylko uśmiechnął się lekko.
-
Nareszcie w domu – odparł kilka chwil później, gdy wrócił do salonu z pokoju
Oliego. – Padam na twarz.
-
Nie dziwię się – kobieta pozwoliła się objąć, kiedy siatkarz usiadł obok niej
na kanapie. – Ale teraz już chyba będzie tylko więcej turniejów, prawda?
Najpierw Puchar, potem Final Four, na koniec Mistrzostwa.
-
Najpierw trzeba wygrać mecze eliminacyjne, kochanie – zaśmiał się lekko Winiar,
całując żonę w policzek.
-
Uważam, że świetnie sobie poradzicie, a ty wykosisz wszystkich w ataku.
-
Skromnie pomagając Mariuszowi i Bartkowi.
-
Jak zwykle oszczędny… Właśnie, a propos Kurka. To była ta Ania?
-
Tak. Jest bardzo miła, nie uważasz?
-
Oczywiście. Polubiłam ją, Oli chyba jeszcze bardziej. Z pewnością nie było to
nasze ostatnie spotkanie. Sądzę, że nawiążemy bliższą znajomość.
-
Cieszę się. Nie ma zbyt wielu znajomych w naszym siatkarskim świecie.
-
Bartek wprowadzi ją w „nasz” świat? – spojrzała na niego z politowaniem, a on
tylko wzruszył ramionami.
-
Odnoszę wrażenie, że go nie lubisz – powiedział ostrożnie.
-
To nie tak – westchnęła, po czym spojrzała mu w oczy. – Bartek jest w porządku.
Po prostu czasami zachowuje się dość… dziecinnie, jak na swój wiek, nieprawdaż?
-
Przecież to Kurek. Stworzenie o niepoprawnie wielkiej energii, którą musi jakoś
spożytkować, inaczej wybuchnie.
-
I dlatego łamie serca dziewczynom? – odparła kąśliwie Dagmara, na co Michał
tylko odetchnął głęboko.
-
Słuchaj, on nie łamie im serc, tylko szuka tej jedynej. Poza tym, jest młody,
chce się wyszaleć. Ja kilka lat temu również wolałbym pójść do klubu, na piwo,
niż czytać książki.
-
Boję się, że ta Anka będzie tylko następną naiwną – przyznała szczerze po
chwili zastanowienia Daga. – Wiesz, o co mi chodzi. Wszystko będzie super, aż
się nie znudzi. Nie sądzę, by była odpowiednia dla Bartka. Jest dla niego za
dobra.
-
Ty jej naprawdę nie znasz – zaśmiał się Michał, przeczesując palcami
przydługawe włosy.
-
A ty tak? – spojrzała na męża, unosząc lekko brwi.
-
Miałem okazję porozmawiać z nią kilka razy i wierz mi, wiem nieco więcej, niż
sam Bartek. Fakt, jest wrażliwa i trochę się obawia tego, do czego może dojść
między nią i Kurasiem, ale poza tym jest do niego bardzo podobna. Ma niezwykle
cięty język, silny kręgosłup moralny i jest niezwykle uparta. A przy tym
oszołomie to cenne cechy.
-
No tak… - przyznała mu rację, jak zwykle zresztą. Co jak co, ale Michał miał
podejście do ludzi. Rozumiał ich doskonale po zaledwie kilku chwilach rozmowy. Dostrzegał
w nich to, czego ona nie widziała na pierwszy rzut oka. Chyba właśnie tą
szczególną spostrzegawczość, a jednocześnie empatię tak bardzo w nim lubiła.
Kochała już za inne cechy.
-
Wiesz, tak sobie pomyślałem… Może pojedziemy gdzieś razem? Po zakończeniu
sezonu? Chyba należą się nam długie wakacje.
-
Tobie na pewno. Zbyt wiele bierzesz na siebie. I nie chodzi mi tutaj tylko o
mecze. Chcesz wszystkim pomóc, a zapominasz przy tym o sobie.
-
Odpukać, nic mnie nie boli. Ale może masz rację.
-
Bartosz nie jest dzieckiem. A przynajmniej nie fizycznie. Poradzi sobie. Daj mu
szansę się wykazać. Zawsze lubiłam obserwować jego podchody. A skoro poznałam
już Anię to sądzę, że będzie to tym zabawniejsze doświadczenie. Może nawet
szepnę jej coś do ucha…
-
Nie mieszaj się w to, okay? Skoro ja się wycofuję, to i ty spauzuj – ostrzegł
ją Misiek, wstając z kanapy. – Ona nie lubi niepotrzebnego wtrącania.
-
Oczywiście. Idziesz już spać?
-
Tak. Jutro co prawda mam tylko jeden trening, po południu, ale dzisiejszy dzień
mnie po prostu wykończył.
-
Nie siedź za długo w łazience.
-
I kto to mówi? – odwrócił się jeszcze i spojrzał na nią z szerokim uśmiechem.
-
Twoja żona – odparła, po czym również wykrzywiła wargi w odpowiedzi i weszła do
kuchni.
*
* *
- Jak dobrze znasz Bartka? - zapytałam przyjaciółki, gdy siedziałyśmy razem w niewielkim salonie w naszym mieszkaniu, opatulone miękkim kocem, z kubkami pełnymi gorącej czekolady.
- Na tyle dobrze, żeby odpowiedzieć na
wszystkie twoje pytania - odparła Ewa, podkulając nogi i obejmując kolana
ramionami.
- Wiesz... - zawahałam się na chwilę, patrząc
na parujący płyn w naczyniu. - To spotkanie bardzo dużo mi dało, nie patrzę już
na niego jak na totalnego wariata. A przynajmniej nie w takim stopniu. Nie
mniej jednak, nadal mam wątpliwości.
- Totalnego wariata... Nie wiem, jak dobrze ja
go znam, ale ty w ogóle go nie znasz - zaśmiała się Ewa, zbierając łyżeczką
piankę ze ścianek kubka.
- Co masz na myśli? - przeniosłam spojrzenie na
dziewczynę. - Wiem, że potrafi się wyciszyć, ale częściej dał mi do
zrozumienia, że lubi się bawić, niż że jest spokojnym chłopakiem.
- Raczej takiego zgrywa. Poza tym, jak każdy
młody, lubi poszaleć. Przecież my też lubimy, nie każdego wieczoru siedzimy z
czekoladką na kanapie - Ewa wycelowała we mnie łyżkę, z której spadła kropla
brązowego płynu. - On... w głębi... serca... jest... SPOKOJNY - sapała
szatynka, próbując zetrzeć plamę w kanapy. W końcu jej się to udało, odetchnęła
więc i kontynuowała: - Naprawdę, założę się, że częściej niż imprezować i
zgrywać się, woli usiąść, włączyć telewizor albo pogadać i iść spać przed
dziesiątą.
- Przy mnie stara się taki być, taki opanowany
właśnie, wyciszony. Ale tylko przy mnie. W towarzystwie... Chyba stwierdzenie
"zgrywanie się" jest tutaj idealne. Tylko mimo całej jego cudownej
przemiany, skąd mam mieć pewność, że taki będzie, jak już nasza znajomość się
rozwinie? Chcę tej przyjaźni, nie myślę o niczym innym. Ale nie lubię ludzi o
"dwóch obliczach".
- A nie przyszło ci do głowy, że kiedy jest w
towarzystwie, stara się zaszpanować? Nie wiesz, jaki jest, kiedy ciebie nie ma.
A jest zupełnie inny. On się po prostu popisuje i próbuje ściągnąć twoją uwagę.
Nie może znieść, kiedy gadasz z Michałem, a nie z nim i robi wszystko, byle
tylko to zmienić. Gdybyś go nie ignorowała, na pewno byłby inny - uśmiechnęła
się Ewa, odstawiając pusty kubek i przeciągając się z głośnym ziewnięciem.
- Kiedy ja go nie ignoruję. Rozmawiałam z nim
po meczu, i to spotkanie. Nawet wcześniej w parku i na mojej uczelni. Naprawdę
się staram! - uniosłam ręce w obronnym geście, a Łasicz spojrzała na mnie z
uniesioną brwią. - Okay, wiem. Na początku tak nie było. No ale! Przecież
on nie może być zazdrosny o Winiara...
- Ty to wiesz, ja ci wierzę, ale on zupełnie
nie jest tego pewien! To facet, Kurek, a nie medium czytające w myślach -
rzuciła Ewa, mocniej zawijając się w koc.
- Ale on ma żonę i dziecko! To chyba logiczne.
Poza tym... Nie, dzisiaj chyba powiedzieliśmy sobie wystarczająco dużo by
zrozumiał, że z Michałem nic mnie nie łączy, poza przyjaźnią.
- W takim razie dzisiaj to zrozumiał. A od
dzisiaj jeszcze nie zdążyliście być razem w towarzystwie.
- No tak... Ale dosyć o mnie. Jak tam pan
Bartman?
- Nie wiem, jak ostatnio widziałam go na
Polsacie Sport to tylko jakieś zagrywki, przyjęcia, ataki, żadnych konkretów -
mruknęła Ewa, nagle rozkopując utkany z koca kokon.
- Ekhm... - zmusiłam ją, by spojrzała mi w
oczy. Zrobiła to ze zmieszaniem. - Wiesz, że nie o to mi chodziło. Co u was
POZA boiskiem.
- Poza boiskiem, nic. Następne spotkanie planujemy
również w obrębie boiska. Po meczu - odpowiedziała niechętnie, przed każdym
zdaniem biorąc głęboki oddech.
- Eeeewiiiiś? - przeciągnęłam jej imię, kręcąc
głową. - No, powiedz, co ci leży na wątrobie. Przecież widzę, że coś
jest nie tak.
- Wiesz, może to głupie, ale... Miałam
wrażenie, że z takim Bartmanem wszystko będzie hop do przodu, ogniste, gorące i
namiętne, wiesz, że na drugiej randce w składziku na piłki... - pokręciła
głową. - Oczywiście, przesadzam, ale myślałam, że to jakoś szybciej pójdzie z
jego temperamentem. A tu wszystko się ciągnie. Zero jakichkolwiek kroków od
ciepłej znajomości do jakiegokolwiek związku.
- O ty, zbereźniku! Ty już o składzikach
myślisz? - zaśmiałam się. - Nie mniej jednak wiem, o co ci chodzi. Słuchaj, a może
on jest pod tym względem podobny do Bartosza?
- Pomijając fakt, że przeklina jak szewc i
lepiej przyjmuje. Być może. Nie wiem, nie znam go. Po prostu jakoś inaczej go
sobie wyobrażałam. Nie jako takie ciepłe kluchy, na pewno.
- Spotkaj się z nim po tym meczu i pogadaj.
Tak, jak ja z Bartkiem. Jeszcze pójdziemy na podwójną randkę - przytuliłam ją,
po czym odłożyłam kubek na stolik. - Tymczasem ja zmierzam na bliskie spotkanie
z łóżkiem. Rano muszę wstać. Tobie też to proponuję.
- Bliskie spotkanie z łóżkiem - mruknęła
Łasicz, przeciągając się. - Ciekawe, w którym łóżku szybciej będzie leżał
facet.
- W twoim! - zawołałyśmy jednocześnie ze
śmiechem. Pocałowałam ją w policzek, po czym wstałam. - Kocham cię najbardziej
na świecie, wiesz? Dobranoc.
*
* *
-
Co masz taką niewyraźną minę? – zapytał Mariusz Wlazły, odbijając piłkę do
Winiarskiego. Michał tylko pokręcił głową. – Coś się stało?
-
Nie. Po prostu mam strasznie dużo na głowie – odparł przyjmujący, prostując
się. – Wiesz, Daga poznała Ankę, nową dziewczynę Bartka.
-
Czyżby chciała jej pomóc go okiełznać? – zaśmiał się atakujący, a przyjaciel
spojrzał na niego znacząco i zamiast podać do niego piłkę, złapał ją.
-
Przestań. Nawet ja nie chcę się w to mieszać. Nie tym razem. Ania da sobie z
Kurkiem radę. Jeśli nie, zawsze może na mnie liczyć. Ale zdążyłem ją już na
tyle poznać, że wiem, że będzie mądrze decydować i nie da się skrzywdzić.
-
Skoro tak mówisz… Ale czego chce od nich Dagmara?
-
Nie wiem, pewnie pomóc. Wiesz, że pod tym względem jesteśmy do siebie podobni.
Nie rozumiem tylko jednego. Chciała, żebym ja się w to nie mieszał, a sama
zaczyna się wtrącać.
-
Może jest zazdrosna?
-
O co? Że ja i Anka moglibyśmy…? Nie chcesz chyba sugerować mi zdrady?
-
Widziałem tą dziewczynę, jest bardzo ładna. A ty mówisz o niej w taki… ciepły
sposób.
-
Jest nie tylko ładna, ale i inteligentna i miła, nie da się jej nie lubić.
-
Czyli nie czujesz do niej nic poza czysto przyjacielską sympatią? – drążył
Mariusz, co powoli zaczynało denerwować Michała.
-
Oczywiście, że nie. Mam rodzinę. Lubię ją i tak zostanie. Dagmara też ją
zaakceptowała, Oli również, chyba nawet poczuję się zazdrosny.
-
O co chcesz być zazdrosny, Michale? – znikąd pojawił się obok nich Kurek.
-
O nic, Bartoszu. A ty się tak nie zjawiaj, bo dostanę zawału.
-
Przynajmniej umrzesz godnie. Na boisku – wyszczerzył się.
-
Jeśli chcesz, to pierwszy dostąpisz tego zaszczytu – warknął Winiarski, na co
młodszy przyjmujący odsunął się nieco.
-
Okay, okay. Co ty taki jakiś?
-
Nie ważne – mruknął starszy przyjmujący.
-
Bartuś, no właśnie. A co ty taki radosny? Czyżby miało to związek z nową
dziewczyną? – zapytał Mariusz, chcąc odsunąć temat od osoby Michała.
-
Ja? Niee, wydaje ci się tylko – Kurek z miejsca poczerwieniał lekko, skupiając
całą swoja uwagę na piłce.
-
No, przyznaj się – naciskał Wlazły, uśmiechając się coraz szerzej.
-
Już… Umówiliśmy się, zadowolony?
-
Nawet nie wiesz, jak bardzo!
-
Bartek – odezwał się milczący dotąd Winiar. – Obiecaj mi coś, okay?
-
Pewnie, o ile temu sprostam.
-
Nie wariuj tak, co? Nie naskakuj. W ciągu tych kilku chwil chyba zdążyłeś już
się domyślić, jaka ona jest.
-
Ty ją lubisz – Bartek spojrzał na niego, marszcząc czoło.
-
Nie bardziej, niż ty. Po prostu wiem, że przyjaźń z nią będzie czymś fajnym. A
jeśli jeszcze zależy ci na czymś więcej, to nie możesz tak szaleć.
-
Matko, ale morały… - westchnął cicho, kręcąc głową, po czym odpowiedział mu
ciszej – Przecież wiesz. Dam radę, Michał. Nie skrzywdzę jej, obiecuję.
-
Będę cię trzymał za słowo – odparł Winiarski, po czym odwrócił się, słysząc
czyjeś wołanie. Był to trener. – Tak?
-
Do prezesa, już! – spojrzał zdziwiony to na mężczyznę, to na siatkarzy, po czym
ruszył w stronę szatni, gdzie w ekspresowym tempie wziął prysznic, ubrał się, a
potem szybkim krokiem zmierzał do gabinetu.
*
* *
-
Ale to jakiś żart, prawda?
-
Oczywiście, że nie. Zarząd klubu nie umiał się skontaktować z twoim menadżerem,
więc to my otrzymaliśmy maila. Rosja czeka na ciebie otworem. Za niedługo
wygaśnie nasz kontrakt, możesz zrobić co zechcesz, choć oczywiście bardzo
chętnie byśmy cię zatrzymali.
-
Tak, rozumiem…
-
Masz jeszcze trochę czasu do namysłu. Ważne, byś odezwał się do nich zaraz po
Final Four. Nie chcą zajmować ci czasu w trakcie playoffów i późniejszego
zgrupowania kadry.
-
Tak. Muszę wszystko przedyskutować z żoną. Niedawno wróciliśmy do kraju. Nie
sądzę, by było jej to na rękę.
-
Nie będę ukrywał, że zależy nam na tym, byś jednak z nami został.
-
Odezwę się w ciągu kilku dni. Jeśli nie do menadżera, to bezpośrednio do pana.
Dziękuję za informację.
-
Michał? – zapytał prezes, gdy siatkarz otwierał drzwi.
-
Tak?
-
Przemyśl to dokładnie. Nie naciskamy.
-
Dziękuję.
Kiedy zamknął za sobą drzwi, odetchnął
głęboko. Nie spodziewał się takich informacji. On w Rosji? Nie potrafił sobie
tego wyobrazić. Dopiero co wrócił do polskiej ligi. Bardzo podobało mu się we
Włoszech, ale jednak to tutaj przecież miał tych najbardziej oddanych
przyjaciół, rodzinę. Tęsknił za krajem, a i kontuzje dały się we znaki. I choć
mógł tam liczyć na naprawdę dobrą opiekę, to jednak wolał nie przedłużać
kontraktu.
Teraz stawał przed kolejną propozycją
wyjazdu za granicę. Tym razem jednak nie miał już dwudziestu trzech, czy
czterech lat. Powoli zbliżał się do trzydziestki, poprzednie urazy sprawiały,
że nie był już tak sprawny, choć nadal bardzo ceniony i dobry. Obawiał się
tego, co będzie. Co, jeśli nie sprosta oczekiwaniom trenerów? Jeśli nie da
rady? Westchnął tylko, po czym ruszył w kierunku szatni, by wziąć stamtąd torbę
i udać się do domu na zasłużony odpoczynek.
*
* *
Szłam szybkim krokiem,
trzymając uchwyt torebki, z którą zawsze chodziłam na zajęcia. W parku
wyjątkowo nie było tłumów, mimo naprawdę wspaniałej pogody. Wiosna zdecydowanie
nas rozpieszczała, obdarowując tak dużą ilością promieni słonecznych. Przyjemnego
ciepła nie zakłócał nawet najmniejszy wietrzyk. Uśmiechałam się, wykonując
głębokie wdechy, chcąc nasycić się świeżym powietrzem. Nie wiadome było, przez
jak długi czas utrzyma się tak ładna pogoda. Nagle zmarszczyłam brwi, patrząc
przed siebie. Mężczyzna idący naprzeciwko wydawał się dziwnie znajomy.
- Michał? - zawołałam, patrząc na postać
wychodzącą z sąsiedniej alejki. - Winiar!
- Kto mnie woła? - rozglądał się
zdezorientowany na wszystkie strony.
- Matko, zwolniłbyś - podbiegłam do niego zdyszana.
Bądź co bądź, różnica wzrostu była na jego korzyść, przez co zdążył się
oddalić. Spojrzał na mnie z uśmiechem, a ja pocałowałam go lekko w policzek na
powitanie, stając przy tym na palcach. Nie sięgałam mu nawet do ramienia. -
Hej.
- Trzeba było mówić, że mam
patrzeć niżej - mężczyzna wyszczerzył się do mnie.
- Widzę, że humor się ciebie trzyma, panie
Winiarski - mruknęłam, ale zaraz potem się roześmiałam. - Więc? Pędzimy do
rodziny?
- Tak, zasłużony odpoczynek po
treningu. A ty? Dawaj tą ciężką walizę, bo się złamiesz - zabrał ode mnie torbę
i zaczęliśmy powoli iść.
- Dzięki... Chociaż twoja pewnie waży dwa razy
tyle - uśmiechnęłam się, poprawiając kołnierz zielonego płaszczyka. - Ja wracam
z zajęć i jestem wykończona. Ale... Michał coś się stało?
- Tak, zwłaszcza buty większe od
kajaka - zażartował z siebie. - Studia to jednak też męczące. U mnie wszystko w
porządku.
- Wydawało mi się, że byłeś zamyślony, zanim
bestialsko na ciebie napadłam...
- Wiesz, człowiek idzie sobie
spokojnie ulicą a tu go wołają jak na rozstrzelanie. Poradzę sobie z moimi
zmartwieniami - uśmiechnął się kącikiem ust i chciał zmienić temat.
- Michał... - spojrzałam na niego uważnie, po
czym zrobiłam dwa szybsze kroki i stanęłam przed nim, zmuszając go również do
zatrzymania się. - To, że jestem blondynką nie znaczy, że nie widzę co się
dzieje.
- Nie zamierzałem ci ubliżać z
powodu koloru włosów - poczochrał mnie po głowie.
- Nie mydl mi oczu, wielkoludzie. Opowiadaj -
zachęciłam go przyjaznym szturchnięciem w bok.
- To nie jest temat na pogawędkę
na spacerze.
- Może jednak coś powiesz teraz? Do mnie
jeszcze kawałek spaceru, a nie mogę dłużej patrzeć na to jak się męczysz.
- Nic strasznego. Po prostu..
Ładnie mi w niebieskim? - wypalił nagle a ja spojrzałam na niego jak na
niedorozwiniętego umysłowo.
- Michał...? A możesz po polsku? Będzie ci
pasować do oczu, ale nie wiem, co to ma wspólnego...
- Dostałem ofertę zmiany klubu..
- Coś więcej..?
- Do mojego menadżera zgłosili
się Rosjanie - mruknął i zapatrzył się przed siebie. - Powinnaś się położyć jak
wrócisz.
- Chcesz wyjechać? - zapytałam cicho. Gdy tylko
usłyszałam jego słowa, poczułam się jakoś dziwnie. Coś ukłuło mnie w klatce
piersiowej, a sama myśl, że mogłam go stracić przerażała mnie. Jego jako
przyjaciela, oczywiście.
- Sam nie wiem, czy chcę. To
jest trudne.. Znów wszystko zaczynać od nowa? - spuścił głowę, tocząc kamyk nogą.
- A co z Dagmarą, z Olim? - za wszelką cenę
starałam się, by mój głos nie drżał. Miernie mi to wychodziło.
- Właśnie. Nie wiem, czy będzie
chciała jechać tam za mną. Ty też tu zostaniesz - wyraźnie posmutniał,
zmieniając ton.
- To chyba oczywiste... Wiesz, niedawno
wróciliście z Włoch. Przy podejmowaniu decyzji musisz o niej myśleć. Przecież w
Bełchatowie jest ci dobrze, masz dobry klub, rodzinę, przyjaciół. Sam mówiłeś,
że nie chcesz zaczynać wszystkiego od nowa. A Dagmara... Ona, a zwłaszcza Oli,
chyba nie odnaleźliby się tam. Bo co można robić w Rosji? - trajkotałam jak
katarynka, byle tylko odwieść go od tego pomysłu. Zrobiło mi się ciepło na
sercu, że w tym całym zamieszaniu pomyślał także o mnie.
- Czasem mam wrażenie, że
czytasz mi w myślach - skierował swój wzrok na mnie. Miałam wrażenie, że
prześwietla mnie na wylot.
- Misiek, jesteśmy przyjaciółmi. I choć znamy
się tak krótko, to traktuję cię jak brata. Nie chcę, żebyś robił coś wbrew
sobie - uśmiechnęłam się lekko, jednak nie wytrzymując jego uważnego
spojrzenia, opuściłam głowę.
- Jednojajowi byliśmy - zaśmiał
się cicho. - Nikt za mnie nie podejmie decyzji, Muszę to zrobić sam, a czuję
kompletną pustkę.
- Dasz radę, zobaczysz. Jeszcze będziemy
się z tego śmiali - ponownie spojrzałam na niego, zagryzając wargę i
przechylając jednocześnie głowę w bok. Mój standardowy gest, który miał go
rozbawić. Udało się. - Ale wiesz, z tym niebieskim to nie jest taki zły
pomysł...
- Wiem, wiem, moje oczy byłyby
jeszcze piękniejsze - poprawił ostentacyjnie swoją grzywę. - A propos
niebieskiego, to chyba o takich migdałach Kurek myśli.
- Co masz na myśli? - spojrzałam na niego
uważnie, ostrożnie dobierając słowa.
- No taki chodzi jak na haju.
Nie wiesz czemu? - nie spuszczał ze mnie wzroku. A niech go!
- A skąd mam wiedzieć? - odpowiedziałam
pytaniem, i nerwowo spojrzałam na własne buty, chowając przy tym ręce do
kieszeni.
- Bo wspomina o tobie często.
- Aha... - zaczerwieniłam się. Usiłowałam ukryć
twarz za kurtyną swoich jasnych włosów, ale niestety nie udało się. Nagle
stanął przede mną i założył mi luźne kosmki z ucho. - No, może trochę...
Znaczy... No wiesz, spotkaliśmy się... Może się zaprzyjaźnimy...
- A ja wierzę w garbate aniołki.
Ania, no. Zakochaliście się, wujek Michał wam to mówi - oświadczył zadowolony z
siebie. - Jak ty się uroczo peszysz.
- Przestań - niemal warknęłam, przez co
odskoczył na bok, a ja znowu ruszyłam do przodu. Dogonił mnie jednak,
poprawiając torbę treningową na jednym ramieniu i spoczywającą na drugim moją
torebkę. Wyglądał niczym tabor cygański. - JA się NIE ZAKOCHUJĘ.
- Ja się nie zakochuję, ja się
nie zakochuję - przedrzeźniał mnie śmiesznym głosem. - Jak się złościsz też
jesteś śliczna - uśmiechnął się szeroko, uchylając się przed moim atakiem.
- Ugh... Chyba ci coś dosypię do tej kawy -
mruknęłam, uśmiechając się krzywo. Michał zatrzymał się tylko. Odwróciłam się
do niego. - Idziesz?
* * *
- Ładnie tu u ciebie - ściągnął kurtkę,
rozglądając się jednocześnie dookoła. - Tak... ciepło.
- Mamy z Ewą podobne gusta - przyznałam, prowadząc go w głąb mieszkania.
- Cześć, siostrzyczko - zakrzyknęła Sandra, z szerokim uśmiechem na twarzy zjawiając się przed naszymi oczami.
- O ja ciesz... - mruknęłam, usiłując pociągnąć Michała do tyłu z nadzieją, że jeszcze go nie zauważyła. Byłam w błędzie. - Ewy nie ma?
- Jestem - mruknęła Łasicz, wychylając się zza pleców mojej siostry. Jej mina mówiła sama za siebie. Szczególnie żądza mordu, wypisana w oczach.
- Kochanie! - zawołałam z przesadnym entuzjazmem, rzucając się jej na szyję, co zdziwiło wszystkich zebranych, a pannę Łasicz chyba najbardziej. - Co robić? - szepnęłam jej do ucha.
- Ania, wiesz, to może ja nie będę przeszkadzał... - Michał od razu zrozumiał, gdy posłałam w jego kierunku przepraszające spojrzenie, mimowolnie zerkając na starszą siostrę.
- Ależ pan nie przeszkadza! - zaszczebiotała siostrzyczka, łapiąc siatkarza za rękę. - Proszę siadać, nie chciałam wystraszyć gościa Ani, po prostu przyszłam ją odwiedzić, wie pan, jak to jest, rodzina jest najważniejsza. A co pan o tym sądzi? - zapytała, łapiąc wreszcie oddech. Zamroczony siłą jej ataku Winiarski bez siły padł na fotel. Posłał pełne przerażenia spojrzenie w kierunku Ewy, która nie wiedziała - śmiać się, czy płakać, potem Anki, wciąż będącej w szoku. Nie znalazł jednak pomocy. Wytarł dłonie o spodnie i wziął głęboki oddech.
- Taak... - zaczął powoli. - Też tak uważam, oczywiście...
- Matko, trzeba coś wymyślić, bo ona go pożre! - powiedziałam cicho do Ewy, na co ona przyjrzała mi się badawczo i tylko kiwnęła głową, siadając obok Sandry. - Michał, proszę pozwól, pomożesz mi - rzuciłam głośniej i ruszyłam w stronę kuchni. Nie wiedziałam, jak odwdzięczę się przyjaciółce.
- Mamy z Ewą podobne gusta - przyznałam, prowadząc go w głąb mieszkania.
- Cześć, siostrzyczko - zakrzyknęła Sandra, z szerokim uśmiechem na twarzy zjawiając się przed naszymi oczami.
- O ja ciesz... - mruknęłam, usiłując pociągnąć Michała do tyłu z nadzieją, że jeszcze go nie zauważyła. Byłam w błędzie. - Ewy nie ma?
- Jestem - mruknęła Łasicz, wychylając się zza pleców mojej siostry. Jej mina mówiła sama za siebie. Szczególnie żądza mordu, wypisana w oczach.
- Kochanie! - zawołałam z przesadnym entuzjazmem, rzucając się jej na szyję, co zdziwiło wszystkich zebranych, a pannę Łasicz chyba najbardziej. - Co robić? - szepnęłam jej do ucha.
- Ania, wiesz, to może ja nie będę przeszkadzał... - Michał od razu zrozumiał, gdy posłałam w jego kierunku przepraszające spojrzenie, mimowolnie zerkając na starszą siostrę.
- Ależ pan nie przeszkadza! - zaszczebiotała siostrzyczka, łapiąc siatkarza za rękę. - Proszę siadać, nie chciałam wystraszyć gościa Ani, po prostu przyszłam ją odwiedzić, wie pan, jak to jest, rodzina jest najważniejsza. A co pan o tym sądzi? - zapytała, łapiąc wreszcie oddech. Zamroczony siłą jej ataku Winiarski bez siły padł na fotel. Posłał pełne przerażenia spojrzenie w kierunku Ewy, która nie wiedziała - śmiać się, czy płakać, potem Anki, wciąż będącej w szoku. Nie znalazł jednak pomocy. Wytarł dłonie o spodnie i wziął głęboki oddech.
- Taak... - zaczął powoli. - Też tak uważam, oczywiście...
- Matko, trzeba coś wymyślić, bo ona go pożre! - powiedziałam cicho do Ewy, na co ona przyjrzała mi się badawczo i tylko kiwnęła głową, siadając obok Sandry. - Michał, proszę pozwól, pomożesz mi - rzuciłam głośniej i ruszyłam w stronę kuchni. Nie wiedziałam, jak odwdzięczę się przyjaciółce.
- Przepraszam cię za nią. Czasem jest
niemożliwa… - powiedziałam cicho, włączając czajnik z wodą. Winiar podał mi
puszkę z kawą z półki.
- Jest… niesamowita – niemal parsknął śmiechem. Założył ręce na piersi, a jego głos zmienił się na bardziej piskliwy. – Ależ Aniu, kim jest ten pan?
- To jeszcze nie wszystko… - zaśmiałam się, kręcąc głową.
- Jest… niesamowita – niemal parsknął śmiechem. Założył ręce na piersi, a jego głos zmienił się na bardziej piskliwy. – Ależ Aniu, kim jest ten pan?
- To jeszcze nie wszystko… - zaśmiałam się, kręcąc głową.
- Słuchaj, Sandra, nie chciałabym być niemiła,
ale to chyba nie najlepszy czas na odwiedziny - zaczęła Ewka, patrząc wprost w
oczy mojej siostrzyczce.
- Dlaczego? - zdziwiła się Sandra. Jej "zdziwienie" nie przekonałoby nawet najbardziej naiwnego człowieka, a Ewa na pewno taka nie była.
- No tak, domyślić to ty się nie domyślisz... - mruknęła. Uznała jednak, że powinna przynajmniej postarać się być miła: - Wpadnij na kawę jutro, skombinujemy jakieś ciasto i porozmawiamy spokojnie. W końcu przyszłaś pogadać z Anią, a ona teraz jest... zajęta.
- Przyszłam pogadać z Anią, ale ten pan widać jest jej bardzo bliski, więc z nim też mogę porozmawiać, a ty nie graj adwokata mojej siostry, bo nie masz jej przed kim bronić... - zaatakowała Sandra. Po chwili przywdziała jednak profesjonalny uśmiech: - Ewciu. Idź, zawołaj ich z tej kuchni, kawka na pewno już jest gotowa.
- Dlaczego? - zdziwiła się Sandra. Jej "zdziwienie" nie przekonałoby nawet najbardziej naiwnego człowieka, a Ewa na pewno taka nie była.
- No tak, domyślić to ty się nie domyślisz... - mruknęła. Uznała jednak, że powinna przynajmniej postarać się być miła: - Wpadnij na kawę jutro, skombinujemy jakieś ciasto i porozmawiamy spokojnie. W końcu przyszłaś pogadać z Anią, a ona teraz jest... zajęta.
- Przyszłam pogadać z Anią, ale ten pan widać jest jej bardzo bliski, więc z nim też mogę porozmawiać, a ty nie graj adwokata mojej siostry, bo nie masz jej przed kim bronić... - zaatakowała Sandra. Po chwili przywdziała jednak profesjonalny uśmiech: - Ewciu. Idź, zawołaj ich z tej kuchni, kawka na pewno już jest gotowa.
- Przepraszam, ale ona jest niemożliwa -
powiedziała ostro dziewczyna, gdy tylko weszła do pomieszczenia. - Michał,
musisz niestety nastawić się na głupie pytania.
- To twoja siostra, tak? - zwrócił się do mnie ze zmarszczonymi brwiami. - Jak możecie się tak różnić?
- Też miałam nadzieję, że mnie podmienili... - mruknęłam, chwytając w dłonie tackę, na której spoczywały szklanki z kawą. Ruszyłam w stronę salonu, przybierając na nowo maskę kochanej siostry. - Co cię do nas sprowadza, Sandro?
- To twoja siostra, tak? - zwrócił się do mnie ze zmarszczonymi brwiami. - Jak możecie się tak różnić?
- Też miałam nadzieję, że mnie podmienili... - mruknęłam, chwytając w dłonie tackę, na której spoczywały szklanki z kawą. Ruszyłam w stronę salonu, przybierając na nowo maskę kochanej siostry. - Co cię do nas sprowadza, Sandro?
- Pogląd, że za długo robiliście tą kawę -
zaśmiała się perliście Sandra, która najwyraźniej właśnie kierowała się do
kuchni. Usiadła jednak z powrotem. - Ach, miałaś na myśli powód wizyty! Ale
jestem głupia!
- Przez grzeczność nie zaprzeczę - mruknęła pod nosem Ewa, mieszając ponuro kawę. Michał usłyszał słowa dziewczyny i musiał użyć głęboko ukrytych pokładów silnej woli, żeby się nie roześmiać.
- Pomyślałam...
- Niemożliwe - wtrąciła znów Ewa.
- ...że miło by było się zobaczyć, Aniu. Tak długo nie rozmawiałyśmy, a w końcu jesteśmy siostrami, to zobowiązuje, w końcu rodzina jest najważniejsza, w czym wszyscy się zgadzamy. No i gdybym nie przyszła, nie dowiedziałabym się o istnieniu tego uroczego, pana, którego imienia nawet oficjalnie nie poznałam, naprawdę, Aniu, nie tak nas rodzice wychowywali...
- Przez grzeczność nie zaprzeczę - mruknęła pod nosem Ewa, mieszając ponuro kawę. Michał usłyszał słowa dziewczyny i musiał użyć głęboko ukrytych pokładów silnej woli, żeby się nie roześmiać.
- Pomyślałam...
- Niemożliwe - wtrąciła znów Ewa.
- ...że miło by było się zobaczyć, Aniu. Tak długo nie rozmawiałyśmy, a w końcu jesteśmy siostrami, to zobowiązuje, w końcu rodzina jest najważniejsza, w czym wszyscy się zgadzamy. No i gdybym nie przyszła, nie dowiedziałabym się o istnieniu tego uroczego, pana, którego imienia nawet oficjalnie nie poznałam, naprawdę, Aniu, nie tak nas rodzice wychowywali...
- Tak, przepraszam. Jaki jestem niewychowany! -
zawołał przyjmujący z entuzjazmem, jednak nie ukrył lekkiego skrzywienia.
Prawie parsknęłam śmiechem. - Winiarski, Michał Winiarski. Miło poznać,
pani...?
- Sandra Kownacka - uśmiechnęła się szeroko
siostrzyczka. Było to chyba jej najkrótsza wypowiedź do tej pory. - Mnie
również bardzo miło poznać, chciałabym powiedzieć, że wiele o panu słyszałam,
jednakże nie mogę, ponieważ to nieprawda.
- Nie ma to jak starać się być intelektualistką - rzuciła znów Ewa, tym razem prawie mnie doprowadzając do wybuchu śmiechu.
- Obawiam się więc, że większość informacji będę musiała wyciągnąć od pana, choć nie wiem, czy użyłabym słowa "niestety". Proszę mi opowiedzieć o sobie, nie naciskam oczywiście, jednakże byłoby to dla mnie bardzo ważne, w końcu jako starsza siostra powinnam opiekować się młodszą i chciałabym dopełnić tego obowiązku.
- Nie ma to jak starać się być intelektualistką - rzuciła znów Ewa, tym razem prawie mnie doprowadzając do wybuchu śmiechu.
- Obawiam się więc, że większość informacji będę musiała wyciągnąć od pana, choć nie wiem, czy użyłabym słowa "niestety". Proszę mi opowiedzieć o sobie, nie naciskam oczywiście, jednakże byłoby to dla mnie bardzo ważne, w końcu jako starsza siostra powinnam opiekować się młodszą i chciałabym dopełnić tego obowiązku.
- Apff - nie potrafiłam wytrzymać i parsknęłam
śmiechem, niemal od razu przykrywając usta dłonią. Siostra zganiła mnie tylko
wzrokiem. - Kochanie, Michał jest...
- Siatkarzem - z niewiadomych przyczyn przerwał
mi, wyciągając się w kierunku Sandry. - Gram w Bełchatowie. Jestem sławny i w
ogóle...
W co on gra? - zdawało się mówić
zdziwione spojrzenie Ewy. Pokręciłam tylko głową.
- No tak, tego akurat pan nie musiał mówić,
oczywiście wiedziałam - uśmiechnęła się szeroko Sandra.
- Oczywiście - mruknęła Ewa, tylko chwilowo zbita z tropu.
- Na temat pana błyskotliwej kariery nie musimy więc mówić, a życie prywatne? Proszę wybaczyć, jednak jego szczegóły nie są tak powszechnie znane jak pana znakomita sylwetka sportowa - Sandra starała się trzymać fason, mimo całkowitej niewiedzy, co nawet Ewę wyprowadziło z chmurnego nastroju. Łasicz, strojąc najróżniejsze miny, zaczęła chichotać, popijając kawę.
- Oczywiście - mruknęła Ewa, tylko chwilowo zbita z tropu.
- Na temat pana błyskotliwej kariery nie musimy więc mówić, a życie prywatne? Proszę wybaczyć, jednak jego szczegóły nie są tak powszechnie znane jak pana znakomita sylwetka sportowa - Sandra starała się trzymać fason, mimo całkowitej niewiedzy, co nawet Ewę wyprowadziło z chmurnego nastroju. Łasicz, strojąc najróżniejsze miny, zaczęła chichotać, popijając kawę.
- Cóż, jak pani zdążyła... - odparł niezrażony
jej zachowaniem Michał, w jego oczach kryło się rozbawienie.
- Sandra, kochanie. Mówmy sobie po imieniu, przyjaciele Anulki to moi przyjaciele - uśmiechnęła się szeroko, przerywając mu.
- Przepraszam, muszę do łazienki - Ewa zerwała się z kanapy cała czerwona, ledwo powstrzymując śmiech.
- Tak, SANDRO - podkreślił Winiar, wracając do tematu. - Jestem bardzo związany z rodziną. Podziwiam ich, że ze mną wytrzymują, że nie mają za złe mojej ciągłej nieobecności. No ale przecież zarabiam pieniądze, i to nie małe, więc nie ma powodu do rozpaczy. Żona zawsze ma na zakupy, synek dostaje zabawki po każdym z wyjazdów. Sielanka! - zawołał z taką radością, że prawie mu uwierzyłam. Moja siostra najwyraźniej była zbita z tropu.
- Sandra, kochanie. Mówmy sobie po imieniu, przyjaciele Anulki to moi przyjaciele - uśmiechnęła się szeroko, przerywając mu.
- Przepraszam, muszę do łazienki - Ewa zerwała się z kanapy cała czerwona, ledwo powstrzymując śmiech.
- Tak, SANDRO - podkreślił Winiar, wracając do tematu. - Jestem bardzo związany z rodziną. Podziwiam ich, że ze mną wytrzymują, że nie mają za złe mojej ciągłej nieobecności. No ale przecież zarabiam pieniądze, i to nie małe, więc nie ma powodu do rozpaczy. Żona zawsze ma na zakupy, synek dostaje zabawki po każdym z wyjazdów. Sielanka! - zawołał z taką radością, że prawie mu uwierzyłam. Moja siostra najwyraźniej była zbita z tropu.
- Ach, pięknie wyrażasz się o swojej
rodzinie... - mówiła powoli, najwyraźniej zastanawiając się nad kolejnym
zdaniem. Śmiech Ewki było słychać nawet zza zamkniętych drzwi łazienki. - Żona,
synek, naprawdę, naprawdę zachwycający model życia prywatnego... Ja w sumie nie
powinnam się w nie wtrącać, to sprawa twoja, Ani i twojej żony, więc... Zmieńmy
może temat, nie chciałabym cię przesłuchiwać, zachowuję się jak jakiś detektyw,
a nie to było moim celem, oczywiście.
- Oczywiście - przyznał, patrząc na mnie,
a ja tylko kiwnęłam z uznaniem głową. - A więc, co chciałabyś jeszcze wiedzieć,
mm? - pochylił się w jej kierunku jeszcze bardziej, patrząc jej prosto w oczy.
Wiedziałam jaką siłę mają te błękitne tęczówki, toteż mimowolnie zadrżały mi
wargi, kiedy Sandra otworzyła usta zaskoczona.
- Przepraszam, sprawdzę co z Ewą, długo nie wraca - wyjąkałam i niemal pobiegłam do sąsiedniego pomieszczenia. Przyjaciółka spojrzała na mnie załzawionymi oczami, gdy tylko zamknęłam drzwi.
- Przepraszam, sprawdzę co z Ewą, długo nie wraca - wyjąkałam i niemal pobiegłam do sąsiedniego pomieszczenia. Przyjaciółka spojrzała na mnie załzawionymi oczami, gdy tylko zamknęłam drzwi.
- Przepraszam bardzo, ale czy ona nie uderzyła
się kiedyś w głowę, i to tak z milion razy? - wykrztusiła Ewka. - I co on robi,
tak w ogóle?
- Nie mam pojęcia, ale kocham go za to -
odparłam, ochlapując czerwoną twarz zimną wodą. Dziewczyna przyjrzała mi się. -
Oczywiście to przenośnia. Jest niesamowity! A ona mu wierzy we wszystko...
- Ona w ogóle wierzy we wszystko - machnęła
ręką Ewa. - Boję się tylko, co powstanie w tej jej główce...
- Ale ona się na niego nie rzuci, prawda? -
pobladłam, unosząc głowę. - On coś wymyśli. Jest naprawdę dobry...
- No co ty, nie zrobi mu krzywdy ani go nie
zaatakuje. Brak jej odwagi, w końcu to pozytywna cecha, a takich panna Sandra
nie posiada - Ewa objęła mnie ramieniem. Oparłyśmy się o pralkę, spoglądając na
siebie i znów wybuchłyśmy śmiechem.
- Mimo to, boję się ich zostawiać samych... -
mruknęłam, robiąc głęboki wdech. Jednak niemalże od razu uspokoił mnie sam
Winiarski, pukając do drzwi.
- Dziewczyny, wszystko okay? Ania, ja muszę już iść powoli...
- Tak! - zawołałam, ciągnąc gwałtownie za klamkę, przez co prawie go uderzyłam. Rozejrzałam się dookoła i szepnęłam - Gdzie intruz?
- Spokojnie, oddycha. Siedzi na swoim miejscu w salonie, trochę zdrętwiała.
- Nie chcę wiedzieć, co jej zrobiłeś... - mruknęła Ewka, mijając nas.
- Chodź, odprowadzę cię - pociągnęłam go w stronę wyjścia.
- Dziewczyny, wszystko okay? Ania, ja muszę już iść powoli...
- Tak! - zawołałam, ciągnąc gwałtownie za klamkę, przez co prawie go uderzyłam. Rozejrzałam się dookoła i szepnęłam - Gdzie intruz?
- Spokojnie, oddycha. Siedzi na swoim miejscu w salonie, trochę zdrętwiała.
- Nie chcę wiedzieć, co jej zrobiłeś... - mruknęła Ewka, mijając nas.
- Chodź, odprowadzę cię - pociągnęłam go w stronę wyjścia.
- Słuchaj, przepraszam cię jeszcze raz. To nie
miało tak wyjść. Mieliśmy pogadać o twoim kontrakcie, o... – niemal się
zapowietrzyłam, gdy bezpiecznie zamknęłam za nami drzwi wejściowe. Od schodów
ciągnęło zimne powietrze, ale wolałam to, niż słuchanie kazań starszej siostry.
- Ania, daj spokój - przerwał mi, kładąc dłoń
na ramieniu. - Nie musisz się tłumaczyć. Zauważyłem, jaką osobą jest Sandra i
wiem, że spławić ją graniczy z cudem. Spokojnie, nie przepraszaj.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że dałeś radę...
Myślałam, że będę musiała reanimować Ewkę. Robiła się na przemian czerwona i
zielona - zaśmiałam się, patrząc mu w oczy. - Dziękuję za to popołudnie. Miło
było się spotkać, nawet z taką obstawą.
- Też tak uważam. I teraz uwaga, rzucam tekst w
stylu Kurka: ja zawsze daję radę - uśmiechnął się szeroko. - Teraz życzę ci,
żebyś ty również dała.
- Dzięki twojej dzisiejszej akcji będzie dużo
łatwiej - wspięłam się na palce i pocałowałam go lekko w policzek. - Pogadaj z
Dagmarą, okay? I pamiętaj o naszej wcześniejszej rozmowie.
- Mówiłem już: spokojnie. Wszystko będzie
dobrze - rzucił z uśmiechem i wyszedł, rzucając mi jeszcze ostatnie spojrzenie
zza domykanych drzwi.
- Pa - uśmiechnęłam się ponownie i ruszyłam w
stronę salonu, zatrzaskując wcześniej zamek. Spojrzałam na siostrę, która
zdążyła wstać i najwyraźniej przysłuchiwała się mojej wymianie zdań z
siatkarzem.
- Mimo jego żony i synka, jest całkiem niezły,
Anulko! W końcu znalazłaś sobie jakiegoś faceta - rzuciła Sandra, uśmiechając się
szeroko. Za jej plecami Ewa plasnęła dłonią w czoło, starając się zrobić to
bezgłośnie. Nie udało się.
Wow, to chyba najdłuższy rozdział jaki w życiu napisałam... No ale mniejsza.
Wybaczcie
opóźnienie. Mam ostatnio parę drobnych problemów, zaczynając chyba od dość…
ograniczonej ruchowości (?) barku. Nie mniej jednak cieszę się, że w końcu
udało się coś opublikować. Od razu uprzedzam, że nie wiem, kiedy pojawi się
kolejny rozdział. Teoretycznie rzecz biorąc mam napisaną niemal połowę, a
następne dwa są w miarę naszkicowane. Problem oczywiście stanowi tylko
napisanie ich. Pożyjemy, zobaczymy.
Liga
Światowa będzie nasza, choć mamy do pokonania mistrzów i wicemistrzów świata.
Ale przecież my zawsze dajemy radę ;)
Pozdrawiam
serdecznie i życzę udanych wakacji.
Rzeczywiście dłuuuugachny, ale dobrze się czytało i tego nigdy dość :)
OdpowiedzUsuńSkądś kojarzę rozmowę z Michałem ;p i te z Sandrą :D
Winiarski to jest mistrz ;) i altruista, naprawdę ;) Widać jak sobie ceni osobę Ani w roli jego przyjaciela. Także, Kurek ajkby co dostanie od niego po mor..dzie ;p
Ja jestem zdania wujka Michała, cóż za zbiego okoliczności xD, oni się zakochali no :)
Pozdrawiam
Hmmm Anka i Michał są raczej "zastanawiający" w swej "przyjaźni". Kurek chyba ma rację będąc odrobinę zazdrosny:)
OdpowiedzUsuń~czytelniczka
A co ty gadasz ;p Im dłuższy odcinek, tym lepiej dla nas, czytelniczek ;D
OdpowiedzUsuńJedno ci powiem... nie wiem, jakbym się zachowała w sytuacji, w której była Ania wraz z Michałem w domu. Gdybym ja miała taką Sandrę w domu, ojj to nie wiem co by było xD
A ja może jestem dziwna, albo dopatruję się czegoś nieistniejącego, ale ta "przyjaźń" między Anką a Winiarem nie jest krystaliczna. Przecież to nie możliwe, żeby nagle zafascynowanie Ani Michałem minęło. A jak stwierdził Wlazły mówi o niej tak "ciepło".
Może to moje urojenia jakieś są, ale wolałabym, żeby było co nieco między tą dwójką, aniżeli Anką i Kurkiem ;p
[zakazane-pragnienie]
"tekst w stylu Kurka" mnie rozwalił :D
OdpowiedzUsuńAle i tak mam wrażenie, że Ania będzie z Winiarem, a nie z Kurkiem. No nie pasują do siebie po prostu ;p
Pewnie Winiar zostanie w Polsce i dla Ani zrezygnuje z możliwości grania w Rosji, no, ale zobaczymy.
Ciekawi mnie jak długo będą "romansować" z Kurkiem, zanim z Winiarem się dogadają :D
Dodaję u siebie do linków :)
Liczę, że będziesz mnie informowała na gg ;)
O.o Kuraś zazdrosny ale się nie dziwnie też bym była bo zachowanie Winiara i Anki mnie troszeczkę zastanawia... siostrzyczka jest niemożliwa :p ale ktoś musi być postrzelony ;p No i ciekawe co z tym wyjazdem do Rosji... ale szczerze mówiąc to raczej nieeee pojedzie ;p pozdrawiam i czekam na następny długii (ale to dobrze) rozdział :p Ines.
OdpowiedzUsuń