2 lutego 2013

I. Epilog.


                                       Muzyka – Rob Pattinson - „Let me sign”


         Czasem sądzimy, że jeśli coś jest nam raz dane, to jest już na zawsze nasze. Kiedyś również tak uważałam. Ale co się dziwić. Miałam kochającego chłopaka, zdrowie, niezachwiane poczucie własnej wartości, pewną przyszłość. W jednej chwili wszystko się zawaliło.
       Teraz nie czułam kompletnie nic. Sunęłam gdzieś między śnieżnobiałymi obłokami, nie zauważając nic prócz nich. W końcu miałam okazję odpocząć od dawnej rutyny, zamieszania, biegania tu i tam. Tutaj nie istniał czas. Minęło kilka sekund, a może godzin, gdy zaczęłam się nudzić, a wszechogarniające odrętwienie zaczęło się dawać we znaki. Pamiętając ostatnie wydarzenia czułam łzy spływające po policzku. Chciałam je zetrzeć, ale gdy tylko dotykałam skóry, czułam lekkie łaskotanie, nic poza tym. W głowie wciąż słyszałam błagalny głos Michała, widziałam jego lekko zamazaną sylwetkę, jego drżące dłonie, gdy pochylał się nade mną. I łzy w oczach. Chciałam powiedzieć, że wszystko w porządku, że to tylko zawrót głowy, krótki ból. Jakby na potwierdzenie tego próbowałam dotknąć jego ręki, ale nie udało się. Nie czułam własnego ciała.
            Nie wiem, ile minęło czasu, gdy się obudziłam, wyrwałam z letargu. Widziałam dookoła siebie ludzi, których kochałam. Była Ewa z Michałem, byli moi rodzice, kiedyś nawet mignęła mi twarz Sandry. Ja jednak nie powiedziałam do nich ani słowa. Widząc w drzwiach Kurka odwracałam tylko nieznacznie głowę dając mu tym do zrozumienia, że nie ma już czego u mnie szukać. Na początku zostawał. Potem niemal od razu wychodził. Z czasem przestał przychodzić. A mi coraz mniej go brakowało.
           Przez pierwsze dni leżałam plackiem, wpatrując się w sufit. Bywały chwile, gdy chciałam wstać i uciec. Blokadę stanowiły moje nogi, którymi nie ruszyłam ani o milimetr. Był to dla mnie nie lada szok i największy powód do łez. Najgorsze było jednak uczucie pustki. Nie mogłam dotknąć swojego brzucha, ponieważ niemal całe ciało miałam pokryte grubą warstwą bandaży i opatrunków. Wiedziałam jednak, że to coś we mnie zniknęło. Świadomość, że straciłam swoją kruszynkę, dobiła mnie ostatecznie. Zaledwie kilka godzin cieszyłam się wiadomością, że jeszcze parę miesięcy oczekiwania i będę mogła trzymać w objęciach największy skarb, jaki mogłam otrzymać.
         Nie pomagała mi obecność Michała. To on był przy mnie za każdym razem, kiedy na chwilę budziłam się z letargu. Trzymał za rękę, patrzył przez okno, spał na niewygodnym i zdecydowanie za małym dla niego krześle.
- Walcz - szeptał z błaganiem w oczach, gładząc kciukiem moją dłoń.
        Wiedziałam, że to przeze mnie rozpadało się jego małżeństwo, przez co jeszcze bardziej siebie nienawidziłam. Wiedziałam też, że poniekąd posłużyłam się Bartkiem, chcąc zapomnieć o uczuciu do Winiarskiego. Ślepo wierzyłam, że to tylko platoniczna miłość, a przywiązanie Bartka, które okazało się tylko krótkotrwałym zauroczeniem, zastąpi mi starszego przyjmującego. Tylko przez chwilę pomyślałam, że być może skrzywdziłam każdego z nich. Potem jednak przypomniałam sobie, dlaczego tutaj jestem i całe współczucie dla szatyna znikało. Byłam niemal pewna, że to Sandra od początku go interesowała. Mogłam się tego spodziewać.
         Nie wiedziałam, co dalej. Było mi wszystko jedno, co się ze mną stanie. Wszyscy obiecywali, że nie pozwolą mi odejść, że jeszcze stanę na nogi. Ale ja w to nie wierzyłam. Oni nie wiedzieli nic o chorobie. Wątpiłam, by lekarz bez mojej zgody powiedział im o niepokojących wynikach badań. Z resztą, nie obchodziło mnie to.

                                                                                                                    Chciałam umrzeć…



        I mamy ostatnią część pierwszej serii „Bądź”. Jak Wasze wrażenia? Ja przeczytałam całość na spokojnie i dopiero teraz, z perspektywy czasu, widzę, ile błędów i nieścisłości pojawiło się w trakcie całego opowiadania. Wspomnienie o sytuacji, która dopiero się zdarzy, duży przeskok czasowy, rozdwojenie jaźni niektórych bohaterów – widać to szczególnie w postaci Ewy, oraz stosunku Anki do Michała i Bartka. Ale nie będę tego roztrząsać.
            24 marca 2012 roku pojawił się dział Bohaterowie. 14 kwietnia tego samego roku opublikowałam Prolog. Minął prawie rok. Całość zajęła blisko 150 stron w Wordzie (przynajmniej tak pokazuje licznik w moim Office, pracuję w stystemie Linux). I, obok Some Chance, jest to kawał tekstu, z którym bardzo się związałam. Nawet Trudny Przypadek nie był dla mnie tak ważny. Może dlatego, iż czas, w którym pisałam Bądź był dla mnie przełomowy. Wiele zdarzyło się w moim życiu, zarówno dobrych jak i złych rzeczy. Już nie znam na pamięć całej tabeli PL, nie śledzę meczów (oprócz LM). Ale to nie znaczy, że odsuwam się również od pisania :)
Choć tak naprawdę jesteśmy na półmetku, gdyż przed nami jeszcze druga seria – jeśli się napisze, to chciałam z tego miejsca specjalnie podziękować trzem osobom...

            Ews – za wszystko, naprawdę. Wyolbrzymianie, czy nie – zawsze jesteśmy razem. Ty wiesz, co mam na myśli. Dziękuję, że dałaś mi natchnienie, że opracowałaś ze mną większość rozdziałów, że krzywiłaś się, kiedy Ewa nagle stawała się zupełnie inną osobą niż dotychczas. Dziękuję, że po prostu byłaś. To tytułowe „bądź” kierowane było w głównej mierze do Ciebie :**

        Martuś – specjalistko od ratowania mi tyłka, kiedy brakowało dialogu. Przychodzi taki to i rzuca kilka zdań, dzięki czemu co najmniej cztery, czy pięć rozdziałów nie ukazało się ze znacznym opóźnieniem. Trzymasz na wodzy mojego lenia, chwała Ci za to! :**

           Tea - za każdy komentarz, każde słowo. Nawet nie wiesz, jak bardzo cieszą mnie Twoje opinie. Jakoś dziwnie przywiązałam się do tego... Dlatego z chęcią nie raz do Ciebie wpadnę choćby po to, żeby Cię zbesztać za Bąkiewicza ;)

        Dziękuję Wam wszystkim za obecność i komentarze. Zabrzmi to banalnie, ale nawet kilkuzdaniowe wpisy bardzo pomagają. Cieszy zwłaszcza wyścig o najbardziej prawdopodobne zakończenie i kolejne losy bohaterów. Jesteście niesamowite :)
            Nie wiem, kiedy można się spodziewać Prologu II. Nie chcę niczego obiecywać, ale najbardziej prawdopodobny termin to przełom czerwca i lipca, kiedy skończy się szkoła. Mam nadzieję, że do tego czasu napiszę chociaż połowę planowanych rozdziałów i będę mogła je spokojnie i regularnie dodawać.
Kiedyś wspominałam o nowym projekcie. Wszystko jest w budowie. Na razie jednak prace stanęły i tylko od czasu do czasu naskrobię kilka zdań. Mam nadzieję, że i z tym odezwę się w miarę szybko :)
        Pozdrawiam Was serdecznie, trzymacie się ciepło!
        Wasza Anna.

10 komentarzy:

  1. tak bardzo bym chciała zeby ona wyzdrowiała i dała szansę sobie i Michałowi na szczęście :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ona musi wyzdrowieć, musi chcieć żyć. Nie może się poddać, jeszcze wszytko może być dobrze. Musi spróbować dla siebie i dla Michała, który cały czas przy niej jest. Musi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja będę oryginalna i zacznę od końca. To ja Ci kochana dziękuję, za te wszystkie odcinki, za tych wszystkich bohaterów, za to jak ich wykreowałaś, za to ile razy się śmiałam razem z nimi ile razy płakałam razem z nimi i przeżywałam każde ich wzloty i upadki.

    Końcówka pierwszej serii jest niezwykle dramatyczna i pewnie nie będę jedyną, która powie, że dała upust emocjom i pozwoliła łzom płynąć. Z jednej strony życie Ani zamieniło się w koszmar, ale z drugiej odkryła bliskość Michała. Od zawsze było wiadomo, ze to właśnie Winiarski jest jej prawdziwą miłością, szkoda tylko, że oboje doszli do tych wniosków tak późno.

    Mam nadzieję, że dalszą częścią uraczysz nas zdecydowanie szybciej niż podałaś i oczywiście wcielisz do życia swój nowy projekt.

    Jeszcze raz to ja Ci, kochana dziękuję. Do szybkiego mam nadzieję usłyszenia :*

    OdpowiedzUsuń
  4. I koniec.. przynajmniej na jakiś czas. Mam nadzieję, że wyzdrowieje, w końcu ma dla kogo walczyć. Pozostaje podziękować za te opowiadanie :) Na prawdę czyta się świetnie i cieszę się, że będzie kontynuacja.
    Pozdrawiam
    http://fighting--for--happiness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że opublikujesz drugą część, chociaż musimy na nią trochę poczekać. Mam nadzieję, że Ania mimo wszystko znajdzie w sobie wolę walki. Przecież ma dla kogo. Ona kocha Michała, a on kocha ją. Mogą stworzyć prawdziwy, poważny związek. A Kurek niech się schowa gdzieś w tej zimnej Rosji, bo nie zasługuje nawet na to, żeby na Anię spojrzeć. Całość tego epilogu jest taka przejmująca, trafiająca prosto do serca.
    Mam nadzieję, że spotkamy się szybciej, niż zapowiadasz.
    Pozdrawiam i dziękuję, za tak cudowne opowiadanie. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. jeejku! z niecierpliwością będę wyczekiwać drugiej części... skradłaś moje serducho tym opowiadaniem!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo dramatyczne zakończenie tej serii!!! Do tego na ciąg dalszy muszę czekać do czerwca, trudna sprawa.
    Anka to silna dziewczyna i mam nadzieję, że znajdzie w sobie coś co pozwoli jej zawalczyć nie tylko o siebie, ale i Michała!

    OdpowiedzUsuń
  9. Może masz inną Martuś i to nie ja? :D
    Pisanie z tobą to czysta przyjemność, więc polecam się do dialogów na przyszłość ;) Cieszę się, że miałam jakiś tam wkład w tą historię.
    Poza tym buuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu :( idę płakać, że to się tak kończy. Musiałaś zabić dzidzię? Bartek musiał się okazać takim ciulem? Jeden Michał został przy niej do końca, nawet w nieszczęściu. Kochany on.
    Nie no Anka musi walczyć i ty też :) W czerwcu chcę tu widzieć 2 serię! ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. mamy juz lipiec kiedy nowe rozdziały ??:)

    OdpowiedzUsuń