24 listopada 2012

I. Rozdział 11. "Wolałabym Ciebie."


                                    Muzyka: Michael Bublé - „Lost”



- Ej, słyszałaś? – powiedziała nagle Ewa, gdy przekręcałam klucz w zamku. Jednak drzwi były otwarte Spojrzałam na nią ze zdziwieniem.
- Co takiego?
- Ktoś jest w środku, słyszałam jakieś… chichoty… - szepnęła moja przyjaciółka konspiracyjne, a ja mało nie parsknęłam śmiechem. Nagle w jej ręku pojawił się telefon. – Zadzwonię po policję.
- Zwariowałaś? I co im powiesz? Że słyszysz chichoty w mieszkaniu? Wyślą cię w kaftanie do wariatkowa.
- Dobra, ale ty wchodzisz pierwsza – popchnęła mnie w stronę drzwi. Przewróciłam oczami, jednak spełniłam jej warunek i wciągnęłam ją za sobą.
- Zapal chociaż światło, zanim się pozabijamy – rzuciłam, a Ewa wyciągnęła rękę i chwilę macała nią po ścianie, gdy nagle podskoczyła z wrzaskiem.
– Co jest?
- Dotknęłam czyjejś dłoni! – odparła słabym głosem, a ja parsknęłam śmiechem. W końcu sama się pofatygowałam i wcisnęłam włącznik. Przez chwilę oślepiało nas światło, a potem z salonu dobiegło głośne „sto lat”.
- Wiedziałaś? – zawołała Ewka, śmiejąc się. Przytuliłam ją mocno i jako pierwsza złożyłam życzenia.
- Przepraszam, kochanie – uśmiechnęłam się ciepło. – Wszystkiego najlepszego. Dużo szczęścia, zdrowia, cierpliwości do Zbyszka i do mnie, powodzenia w pracy i spełnienia wszystkich marzeń.
- Jesteś niesamowita – szepnęła mi do ucha, całując mnie w policzek. Razem weszłyśmy do gości. Z tłumu wybiegł Bartek z Kubiakiem i rzucili się na Ewkę.
     Przez następne kilka minut wszyscy składali jej życzenia. W tłumie szukałam wzrokiem Winiarskiego. Jednak gdy nasze spojrzenia skrzyżowały się, odwróciłam głowę speszona. Nie bił już od niego ten sam chłód co kilka godzin temu, ale w jego uśmiechu było coś wymuszonego. Po chwili moją uwagę zwrócił Bartman. Stanął przed Ewką z wielkim bukietem czerwonych róż.
- Ewiś… - zaczął drżącym głosem. – W tym szczególnym dla ciebie dniu… Niestety, nie mam dla ciebie prezentu, poza tym oto bukietem. A tort, no cóż… - wskazał na chłopaków, którzy trzymali pudełko pizzy. Wyglądało to przekomicznie, zwłaszcza ich skruszone twarze oświetlone płonącymi świeczkami, wetkniętymi w ciasto. – miał wyglądać inaczej. Nie mniej jednak chcę, żebyś wiedziała, że jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie. I ja… - zawahał się, a ja uśmiechnęłam się do niego zachęcająco. Odetchnął i podjął: – A ja kocham cię bardzo i chcę, byś oficjalnie została moją dziewczyną.
     Spojrzałam na przyjaciółkę z oczekiwaniem. Podobnie jak wszyscy zgromadzeni, była zaskoczona. W pokoju panowała nienaturalna cisza, przerywana głośnymi oddechami Ewy. Niemo wpatrywała się w bukiet, który siatkarz złożył na jej bezwiednie wyciągnięte ręce. Na jej twarzy dostrzegłam całą masę uczuć i nie byłam pewna, które przeważają. Po chwili zdecydowałam, że jej mina wyraża głównie ulgę – wreszcie mogła być pewna uczuć przyjmującego*. Powoli zaczynała uśmiechać się coraz szerzej, a z jej oczu popłynęły łzy. Zdezorientowany Bartman wpatrywał się w dziewczynę ze strachem, nie wiedząc, co jej reakcja ma oznaczać. Po chwili wykrztusił:
- Nie rycz, głupia.
- Aleś ty romantyczny! – zawołała, rzucając mu się na szyję. Zebrani zaczęli wiwatować. Wrzawa wzmogła się, kiedy usta zakochanych złączyły się w pocałunku.


                                                           *  *  *


     Impreza trwała w najlepsze. Wszyscy zdawali się dobrze bawić. Dekoracje wywołały furorę, choć już po kilku pierwszych piosenkach większość balonów leżących na podłodze została stratowana. Krążyłam po mieszkaniu z kolorowym drinkiem, którego przyrządził mi Kubiak. Na początku spoglądałam na kieliszek dość nieufnie, jednak Michał uspokoił mnie i sam wypił identycznego. Spojrzałam na przyjaciółkę, która przytuliła się do Zbyszka, słysząc rozpoczynającą się wolną piosenkę.
     Wiedziałam, że uczucie między nimi jest prawdziwe i w końcu najbliższa memu sercu osoba znalazła kogoś, kto będzie o nią dbał. A ja mogłam się zająć w pełni rozwijaniem znajomości z Bartkiem. Szukałam go w tłumie ludzi, którzy nagle o dziwo zeszli z parkietu. Ale mimo jego wysokiego wzrostu, nie mogłam go dostrzec. Poszukiwania przerwał głos Ewki, która niechętnie odkleiła się od Bartmana:
- Ej, co tu tak pusto? Łapiemy najbliższą osobę i tańczymy, nie lenimy się! – była wyraźnie w szampańskim nastroju. Towarzystwo powoli wykonywało jej polecenie.
- Przepraszam… - mruknęłam, gdy poczułam szturchnięcie. Spojrzałam w górę i ujrzałam twarz Winiarskiego, który najwyraźniej próbował uciec z parkietu. Wciągnęłam głęboko powietrze i chciałam go wyminąć, spodziewając się kolejnej nieprzyjemnej rozmowy, jednak on chwycił mnie za rękę. Popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem.
- Może zatańczysz ze mną tą jedną piosenkę? – zapytał jakby od niechcenia, pochylając się nade mną, a ja tylko kiwnęłam głową. Pozwoliłam się objąć, a sama położyłam mu dłonie na ramionach.
- Już nie jesteś na mnie zły? – rzuciłam po chwili, jednocześnie unikając jego wzroku.
- Gratuluję związku z Bartkiem – nie odpowiedział na moje pytanie, a ja zaskoczona zmarszczyłam brwi. – Wygadał się. Życzę szczęścia.
- Dzięki… - mruknęłam. Na pewno był szczery, jednak oprócz ulgi słyszałam w jego głosie również smutek. Zdawał się być poruszony tą wiadomością, jak gdyby w pokrętny sposób poczuł się zraniony. Pokręciłam głową, chcąc odepchnąć nękające mnie, absurdalne myśli. – Nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
- Wybacz. Ostatnio byłem dość… zdenerwowany. Nie chciałem znów mieszać cię w moje rodzinne sprawy. Ostatnim razem nie skończyło się to zbyt dobrze – odparł powoli, ważąc słowa.
- Może ty po prostu nie chcesz mojej pomocy? – spojrzałam prosto w jego błękitne oczy, jednak nie dostrzegłam w nich życzliwości. Uniosłam brwi i westchnęłam cicho. – Chodzi o Dagmarę, prawda? Nie akceptuje naszej przyjaźni.
- To nie tak. Po prostu chyba nie dociera do niej, że choć łączy nas silna więź, to jednak w żaden sposób nie zagraża naszemu małżeństwu – usprawiedliwiał Dagę, ale wiedziałam, że nie mówi mi całej prawdy.
- Lepiej, żebyśmy nie utrzymywali ze sobą tak bliskich kontaktów jak dotąd, nie mylę się? – odsunęłam się od niego na odległość ręki. – Jeśli nasza znajomość ma zaszkodzić twojej rodzinie, to może lepiej ją zakończmy. Przepraszam, że przeze mnie tak wyszło.
     Odeszłam od niego, nawet nie oglądając się za siebie. Dagmara miała rację. Nasza przyjaźń z Michałem była mocno naciągana, każdy to widział. Nie miałam jej za złe, że była zazdrosna. Wszak był jej mężem, więc wzmożone zainteresowanie, jakie nam okazywała, było jak najbardziej zrozumiałe. Wiedziałam, że trudno będzie mi zapomnieć, zwłaszcza, że przyzwyczaiłam się do naszych spotkań, żartów, rozmów. Zawsze mogłam znaleźć w nim oparcie. Teraz jednak dostrzegłam, że Winiarski przystawał na warunki żony, nie chcąc tracić rodziny. Mimo to, w jego oczach widziałam też tęsknotę za mną, której nie zdołał ukryć. Ona potęgowała ból. 
     Nie miałam nastroju do zabawy. Zatańczyłam kilka razy z chłopakami, choć bez entuzjazmu. Gdy Ewa zapytała, czy wszystko w porządku, zbyłam jej troskę krótkim stwierdzeniem, że jestem zmęczona. Miałam dobre wytłumaczenie: nie przepadałam za zakupami, a dzisiejszego dnia spędziłam na nich sporo czasu. Zrezygnowałam nawet z szukania Bartka, co poskutkowało tym, że i tak na niego wpadłam. Stał z boku, poza bawiącymi się znajomymi, i rozmawiał z jakąś dziewczyną. Dopiero po dłuższym przyjrzeniu się poznałam w kurkowej towarzyszce swoją siostrę, która pojawiła się znikąd. Nie przypominałam sobie, by w ogóle została zaproszona. Jednak, jak to ona, zawsze znalazła pretekst do zabawy, zwłaszcza w obecności znanych sportowców.
     Zamierzałam podejść do nich, gdy zauważyłam jak pochylają się ku sobie. Najwyraźniej świetnie się bawili, toteż nie zamierzałam im przeszkadzać. Mimowolnie poczułam lekkie ukłucie w okolicy serca. Nagle zdałam sobie sprawę, że moje uczucia do Bartka wcale nie są tak łagodne i proste, jak wcześniej przypuszczałam. Wbrew moim podejrzeniom, wcale nie miał być tylko kimś, kto pomoże mi zapomnieć o platonicznej i całkowicie nierealnej miłości do Winiarskiego. Lubiłam przebywać z Bartkiem, podobnie jak z Michałem. Znacznie się od siebie różnili. Choć Kurek nie był w stanie zapewnić mi wsparcia i poczucia bezpieczeństwa, którego szukałam w Michale, to jednak ciągnęła mnie do niego jego wyjątkowa beztroska i dziecinność, której jeszcze nie do końca się wyzbył. Był gwarancją dobrej zabawy. Teraz, patrząc na siostrę, dostrzegłam, że nie tylko mnie schlebia jego zainteresowanie.
     Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w kierunku stolika, hamując łzy, które pojawiły się w kącie oka. Chwyciłam pierwszy lepszy kieliszek z tacki, na której stały przygotowane drinki. Uśmiechnęłam się blado i wypiłam szybko zawartość. Nie chciałam się upić. Raczej udowodnić sobie, że sama też mogę się zabawić.


                                                            *  *  *

                                        Muzyka: Rihanna - „Unfaithful”


- Czego ty się, cholera, spodziewałaś? Że będzie wielkie love story? - mówiłam do siebie, wspinając się po niepewnej konstrukcji złożonej ze stolika i taboretu. Byłam już po kilku drinkach, toteż utrzymanie równowagi na tej prowizorycznej drabinie było ogromnym wyzwaniem. Starałam się sięgnąć do najwyższej półki w szafie, gdzie zwykle schowany był alkohol na specjalne okazje. - Durna idiotka...
- Jezu, Ania, co ty robisz? – do pomieszczenia nagle wszedł Winiarski, który przerażony podbiegł i złapał mnie w pasie.
- Latam, kurwa... - mruknęłam, wyciągając rękę w kierunku półki. - No, zobacz, co zrobiłeś. Teraz muszę na nowo... yk... się wspinać - dodałam z oburzeniem, nie powstrzymując czkawki.
- Piłaś - mruknął oskarżycielsko i pokręcił głową. - Co jest na tej półce?
- Jak każdy w ten wyjątkowy wieczór, Michaś, jak każdy - zaśmiałam się nieznacznie, po czym spojrzałam tęsknym wzrokiem w górę. - Napój bogów, mój drogi. Czyli ileś tam letnia whisky, którą Eww dostała od jakiejś tam ciotki ze skądś tam.
- I chcesz ją teraz sama wypić? - przyjrzał mi się badawczym wzrokiem. - Nie uważasz, że wystarczy na dzisiaj?
- Samaaa? A gdzie tam - żachnęłam się i spojrzałam na niego z rozbawieniem. Jego troska wydawała mi się strasznie urocza. - Liczyłam, że mi potowarzyszysz. No i Ewcia teeż... I wszystkie zranione dziewczyny na tym caaałym cholernym świecie - dla lepszego efektu zatoczyłam ramionami okrąg.
- Wolałbym nie mieszać alkoholi i tobie też to radzę - odsunął mnie od szafki, a ja pomachałam jej na pożegnanie. - Powiesz mi, co się stało? - spojrzał mi w oczy, starając się zachować spokój.
- Ale dlaczego coś miałoby się staa... yk.. stać? - ciągle walczyłam z czkawką. Nie mogłam znieść jego spojrzenia, było w nim coś... dziwnego. Troska? Czułość? Nie. Nie spodziewałam się po nim tych uczuć od momentu, w którym zakończyliśmy naszą przyjaźń.
- Bo normalnie nie zalewasz się w trupa? – uniósł brwi, a ja udawałam zdziwienie.
- Kto się zalał? - rozejrzałam się dookoła, opierając ręce po bokach. - Że ja? A gdzie tam. Tylko opijam urodziny mojej best friend forever. A ty nie?
- Poczekaj tutaj, zawołam Bartka - chciał wyjść, ale skutecznie go powstrzymałam.
- Nie, tylko nie jego! - przytrzymałam go za rękę, choć trochę nieporadnie. W moich oczach z niewyjaśnionych przyczyn pojawiły się łzy. - On jest zajęty ze swoją dziewczyną.
- Ale przecież to ty… – urwał nagle Michał. - Co on ci zrobił?!
- No właśnie, ja... - wbiłam spojrzenie we własne stopy. - Kiedy ich ostatnio widziałam, romansowali sobie słodko... Nawet jeśli byliśmy razem, to razem już nie jesteśmy. Ot, ja tu, on tam...
- Boże, w co ja cię wpakowałem. Nigdy bym nie pomyślał, że on... - zaczął Michał. - Niech ja go dorwę!
- Kiedy ja nie kcem, bo on mi się podoba. I go lubię, bardzo nawet - nawinęłam sobie kosmyk włosów na palec i bawiłam się nim przez chwilę, to było takie zabawne. Najpierw proste, a potem kręcone. Zachichotałam cicho, a dosłownie sekundę później znowu niemal się rozpłakałam.
- Jesteś kompletnie pijana - jęknął przyjmujący. - Co ja ma teraz z tobą zrobić?
- Wszyystko - mruknęłam sennie, zarzucając ręce na jego szyję. Szybko jednak wyplątał się z mojego uścisku. - Ty też mnie już nie chcesz? No tak, przecież mnie nie lubisz. Przecież masz żonę – mówiłam coraz głośniej. - A przecież ty taki śliczny... Ty nie, Bartek nie, no normalnie do zakonu pójdę. Nikt mnie nie chce, jestem brzydka, świat jest do dupy - lamentowałam, kompletnie nad sobą nie panując.
- Anka, nie mów tak. Jesteś piękną dziewczyną i każdy facet by cię chciał. Wyśpisz się, jutro trochę główka poboli, ale będzie lepiej - próbował mnie pocieszać. - Odsapnij momencik, ja pójdę zobaczyć, co tam kombinuje Kurek.
- Nie idź! - zawołałam z żałością, po czym przyciągnęłam go do siebie. - Chociaż ty mnie nie zostawiaj. Bo potem nie wrócisz! A ja nie chcę...
- Przecież tylko do salonu chciałem iść. Jestem twoim przyjacielem i cię nie zostawię, głuptasie.
- Ale przecież powiedziałeś, że… - zawahałam się. – Przecież ty nie chcesz się ze mną przyjaźnić. Bo tak będzie lepiej dla ciebie, dla mnie, o Dagmarze i Bartku nie wspomniawszy.
- Nie chcę tracić tej znajomości – przyznał po chwili, a ja uśmiechnęłam się lekko.
- Ja też. Nie puszczę cię - przyczepiłam się do niego kurczowo, ściskając najmocniej jak tylko potrafiłam. Sądząc jednak po jego minie, odczuł to zaledwie jako lekkie łaskotanie. - Naprawdę jestem taka śliczna? Podobam ci się?
- Chyba tu nie oto chodzi, żebyś mi się podobała, prawda? Tylko Bartkowi, a ja mam żonę – odparł, jednak jakby bez przekonania. - Niemniej, jeżeli poprawi ci to humor, to tak, podobasz mi się.
- Wieeeeesz... to najfajniejsza rzecz, jaką usłyszałam. Bo Bartek to nawet nie... - głos zadrżał mi lekko, a oczy załzawiły. Pociągnęłam nosem, przyciskając Michała mocno do siebie. Był moją opoką, moim oparciem. Nagle zapragnęłam, by był jeszcze bliżej. – On nic do mnie nie czuje.
- Głupoty gadasz. Świata poza tobą nie widzi! – zaprzeczył Michał, obejmując moją twarz i zmuszając mnie tym samym do popatrzenia na siebie. Jednak znałam siłę jego oczu, walczyłam z tym uciekając spojrzeniem na boki.
- On woli moją siostrę, a nie mnie! – załkałam cicho, poddając się jego błękitnym tęczówkom. – Spędził z nią cały wieczór. Migdalą się jak jakieś amory. Poza tym, gdzie mi do niej! Ona jest zabawna, wyluzowana. Ze mną zanudzi się na śmierć. Oczywiste, że wybrał ją – wyliczałam prosto w jego oczy, powodując, że moje emocje udzieliły się i jemu. Dłonie, które trzymał na moich policzkach, zaczęły lekko drżeć.
- Nie mów tak – szepnął, ścierając kciukiem pojedynczą łzę, która wypłynęła z mojego oka.
- Wolałabym ciebie zamiast niego – odparłam cicho, przymykając powieki. I wtedy nie wytrzymał. Przysunął się do mnie i wpił w moje wargi z siłą, która mnie zaskoczyła.
    Nie protestowałam. Obejmował mnie mocno i nawet gdybym próbowała wyplątać się z uścisku, nie pozwoliłby mi na to. Splotłam więc ręce na jego szyi, muskając palcami przydługawe włosy na karku. Jego wargi były miękkie, czułe. Zdawało się, że jęknął cicho, jednak nadal nie dał mi żadnego sygnału, by zakończyć to szaleństwo. Dopiero, gdy przyciągnęłam go do siebie mocniej zareagował. Jednak wcale mnie nie odepchnął, co nieco mnie zaskoczyło. Zdawało się, jakby topił w tym pocałunku wszystkie smutki, jakby to było jedyne lekarstwo na cały ból i wszystkie troski, które ostatnio nagromadziły się w naszym życiu. Przypomniałam sobie o rozmowie, którą z nim przeprowadziłam po południu, o jego chłodzie, obojętności… Nie rozumiałam, dlaczego teraz zachowywał się kompletnie inaczej. Jakbym była najważniejszą osobą na świecie. I najprawdopodobniej, gdyby nie ogromne pragnienie i alkohol to ja pierwsza bym go odepchnęła, mając na uwadze jego rodzinę. Jednak teraz liczył się tylko on, jego wargi błądzące po mojej twarzy i szyi, jego gorący oddech, który pieścił i drażnił moją skórę.
     Popchnął mnie do tyłu, a gdy tylko moje plecy spotkały się z blatem stołu, bez słowa podniósł mnie i posadził na nim, jakbym nic nie ważyła. Stanął między moimi nogami i sunął dłońmi od moich bioder w górę, nieznacznie podnosząc cienką koszulkę, którą miałam na sobie tego wieczoru. Nie protestowałam, gdy przyciągnął mnie jeszcze mocniej do siebie, zatrzymując palce na moich plecach.
Przeniosłam ręce na jego klatkę piersiową i zacisnęłam na niej pięści. Drżącymi dłońmi rozpięłam kilka guzików, odsłaniając umięśniony tors. On jednak chwycił mnie za nadgarstki i odsunął się. Oblizałam wargi, by choć na sekundę przedłużyć jego smak w ustach. Spojrzał na mnie z bólem. Nie mogłam znieść siły jego spojrzenia. Aż bił od niego strach i niedowierzanie. Zrobił krok do tyłu, po czym przeczesał włosy palcami obu dłoni, oddychając głęboko. Jego ręce drżały lekko, gdy w końcu zdecydował się na zdjęcie ich z głowy. Usta rozchylały się i zamykały co chwilę, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie mógł znaleźć odpowiednich słów. Wyglądał na zagubionego i przestraszonego tym, co się stało. Wpatrywałam się w niego ze wstydem, bowiem dopiero teraz dotarło do mnie, co właśnie się stało. Wiedziałam, o czym myśli. O Dagmarze, o Oliwierze. Wydawał się być przerażony tym, że to on mnie pocałował. Swoim monologiem i wplecionymi w niego uczuciami wystawiłam go na wielką próbę. W tej krótkiej chwili był zdolny do poświęcenia dla mnie wszystkiego, jednak pozostał odpowiedzialnym mężczyzną. Jak zawsze. Chciałam coś powiedzieć, ale byłam na tyle świadoma, by ugryźć się w język. Wiele razy powtarzał mi, że jestem pijana. Nie zamierzałam palnąć czegoś głupiego.
     Gdy podniosłam głowę, już go nie było. W powietrzu unosił się jeszcze zapach jego perfum. Odruchowo wciągnęłam głęboko powietrze. Zamknęłam na chwilę oczy, jednak ciągle widziałam jego twarz. Przygryzłam wargę, jednak szybko otrząsnęłam się i pokręciłam głową. Nie mogłam dłużej o tym myśleć. Nie teraz. Przypomniałam sobie, że przecież przed tym wszystkim miałam pewien cel do zrealizowania. Zeskoczyłam ze stołu i spojrzałam na szafkę, której wcześniej próbowałam dosięgnąć.
- Idę do ciebie, skarbie – powiedziałam wspinając się na chwiejną konstrukcję. A myślałam, że ten wieczór nie może być gorszy…


*akcja serii toczy się w sezonie 2010/2011, kiedy Bartman gra na pozycji przyjmującego w Politechnice Warszawskiej (razem z Kubiakiem).




    Uwielbiam ten rozdział. Chyba wiecie, dlaczego. Ostatnią scenę poprawiałam ~naście razy, ale chyba w końcu jest idealna. I teraz w sumie już z górki... Czeka nas około 3-5 rozdziałów, wliczając Epilog. Szybko zleciało :)
    Nie bądźcie złe na Michała, ani na Bartka. Tak miało być od początku. Jakieś przypuszczenia, jak skończy się ta seria?
Pozdrawiam ciepło, Wasza Anna.

9 komentarzy:

  1. Dzięki za info o Twoim blogu :) przeczytałam i czekam na więcej ! Wciągnął ten blog mnie strasznie :) Jeśli możesz informuj mnie o rozdziałach :)
    [na-boisku-i-poza-nim.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  2. Bartman mistrz....:D No rozwalił mnie totalnie tym "nie rycz, głupia" :P A co to Kurka... Rak chciał Ankę, a jak przyszło co do czego, to poleciał do jej siostry... Ale ja bym tego tak nie zostawiła. Na miejscu Ani pokazałabym tej... ekhem, gdzie raki zimują, o. I jeszcze to z Winiarem... Boooże to było coś... :D No ale teraz biedny Misiek będzie sie tym zadręczał, ona pewnie też... Pozdrawiam;**

    OdpowiedzUsuń
  3. No proszę jak ta impreza pozmieniała wszystko w życiu głównej bohaterki. O ile na Michała nie jestem zła, o tyle Bartka mam ochotę rozszarpać. To on jako pierwszy zaczął się "zabawiać" z siostrą Anki, jakby zupełnie zapomniał, że ma w końcu zobowiązania do Ani. W sumie podobno ludzie po alkoholu mówią prawdę więc to co Ania wyprawiała i co mówiła było szczerą prawdą. Oboje z Michałem może się zagalopowali, ale z drugiej strony przynajmniej wiedzą, że to co jest pomiędzy nimi znacznie przewyższa uczucie przyjaźni. Pytanie tylko jak to wszystko się potoczy skoro Winiar ma przecież rodzinę.

    Zaintrygowałaś mnie moja Droga i już nie mogę się doczekać co dalej się wydarzy, pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurek niby taki zakochany, a nie poświęcił Ance ani chwili podczas wieczoru. Nawet nie zauważył, ze się upiła! Michał, no cóż. Nie wierzę, ze porzuci rodzinę...
    Przynajmniej Ewka i Zbyszek sa szczęśliwi:)

    OdpowiedzUsuń
  5. I like, I like, I like :D czuję się, że przyłożyłam małą cegiełkę do tego sukcesu ^^
    "Nie rycz głupia" - ja ryczałam ze śmiechu haha to takie zbyszkowe było :) dobrze, że wyjąkał, co miał i solenizantka szczęśliwa ;)
    Za to Anka poszalała uhuuhuhu! Ach, od chłodu do gorącej sceny w kuchni. Siatkarz zmienny jest ;p skoro sobie tak akcję zakręciłaś, to teraz odkręcaj ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział , czekam na następny
    Na [na-boisku-i-poza-nim.blogspot.com] pojawił się II rozdział , zapraszam serdecznie ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Oczywiście wiesz, że mój też :)
    Akcja ze Zbyszkiem epicka, brzmiała bardziej jak oświadczyny, nie pytanie o związek, ale i tak ŚWIETNA :)
    No i oczywiście, niezależnie od wszystkiego, moja ulubiona część - Winiar + Anka. Co by się nie działo, to jest NAJLEPSZY kawałek jaki czytałam. Świetnie wymyślony, oddaje to, jak ona była pijana (moment zabawy włosami), jego myśli, charakter... Brak mi słów, po prostu. A wiesz, jak trudno w taki stan mnie wprawić.
    Genialne.

    Całuję gorąco :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Super ;)
    Zapraszam do mnie http://peryferiesiatkarskie.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  9. genialne polaczenie opowiadania o moich 2 ulubionych siatkarzach.uwielbiam i czekam na reszte

    OdpowiedzUsuń